Natalia Niemen, wokalistka, kompozytorka, córka Czesława Niemena, do niedawna była chrześcijanką związaną z protestancką wspólnotą w Poznaniu. Teraz opowiada w wywiadzie dla „Wysokich Obcasów” o swojej drodze „od fundamentalistki religijnej do feministki”. „Religia i modlitwa sprowadzają cię do roli robaka, który nic nie może: jestem grzeszna, nie mam mocy, ale z tobą, Boże, jakoś to będzie” - przekonuje.
Od kościołów do gejowskich klubów?
Jeszcze w 2017 r. Natalia Niemen mówiła w wywiadzie dla „Gazety Krakowskiej” m.in. o tym, że ze względu na swoją wiarę spotykała się z nieprzyjemnościami w swoim środowisku.
Przecież od dawna mieli mnie za dewotkę, skończoną, bo niepopularną, przebrzmiałą piosenkarkę, która po tych beznadziejnych kościołach śpiewa. A w tych kościołach to przecież gorsi ludzie są niż na słynnych festiwalach czy paradnych scenach, nie wspominając o telewizji. Oczywiście ironizuję. Taki świat, takie życie! Ale ja się tym nie przejmuję
— mówiła artystka. Przekonywała również, że:
Na szczęście jest Chrystus i Kościół, czyli wierzący. Możemy się wspierać i modlić za siebie.
Dziś Natalia Niemen w „Wysokich Obcasach” wyznaje, że w 2020 r. porzuciła chrześcijaństwo. Wywiad rozpoczyna się od uwagi dziennikarki, że artystka kiedyś koncertowała w kościołach, ostatnio jednak wystąpiła w klubie gejowskim.
Zadzwonił do mnie szef warszawskiego Glam Club i zaprosił do wykonania kilku piosenek. Ucieszyłam się, bo od wielu lat przyjaźnię się i koleguję z gejami, są to osoby mi bliskie, a zależy mi, by ludzie, którzy są w jakiś sposób piętnowani, mieli się dobrze. W polskim społeczeństwie niektórzy – jak osoby homoseksualne – muszą się przebijać, by zająć należne im miejsce
— stwierdziła artystka.
Jestem po 12 latach terapii z przerwą na trzecią ciążę i nie boję się powiedzieć, że byłam kiedyś fundamentalistką religijną. Dziś już nią nie jestem, a Boga postrzegam w zupełnie inny sposób
— podkreśliła.
Jak tłumaczyła, „zaczęła zaglądać w głąb siebie i słyszeć swoją intuicję”. Wiarę określa dziś jako „toksyczną formę szukania siebie”.
Gdy miałam dziewięć lat, dostałam totalnego bzika na punkcie wiary katolickiej i Kościoła. Komunia, a potem różne aktywności w kościele to była dla mnie podstawa, bywało, że odłączałam się od dzieci bawiących się na podwórku i mówiłam, że muszę iść się pomodlić
— wspominała Niemen. Dodała, że jako nastolatka na kilka lat zrezygnowała z praktyk religijnych, jednak około 20. roku życia do nich powróciła.
W sposób mocno fundamentalistyczny. Tylko tym razem weszłam w protestantyzm. Wydawało mi się to lepszą opcją niż katolicyzm, ale tak naprawdę w ogóle mi nie służyło
— mówiła.
„Religia i modlitwa sprowadzają cię do roli robaka”
Rozmówczyni „Wysokich Obcasów” tłumaczyła, że w środowisku protestanckim nie spotkała wielu osób, z którymi mogłaby stworzyć bliską więź. Jej odejście od wiary zaczęło się od zadawania pytań.
To się pogłębiało i kiedy w 2020 r. przyszła pandemia, zmiana ruszyła na dobre. Nie zamieniłam Biblii na pisma buddyjskie, stwierdziłam, że nie chcę mieć żadnego guru, nie chcę księgi, muszę w końcu znaleźć siebie
— podkreśliła.
Jak wyjaśniła dalej, chrześcijaństwo postrzega jako „środowisko naszpikowane osobami z olbrzymimi deficytami, które nie chcą nad sobą pracować”, zaznaczając, że nie dotyczy to wszystkich.
Religia i modlitwa sprowadzają cię do roli robaka, który nic nie może: jestem grzeszna, nie mam mocy, ale z tobą, Boże, jakoś to będzie. To opieranie się na czymś, co jest na zewnątrz, utrzymywanie się na poziomie dziecka, które nie jest za nic odpowiedzialne. Religia ściąga z ludzi odpowiedzialność za ich reakcje, emocje, to, kim są
— przekonywała. Wydaje się, że każdy człowiek wierzący, a zwłaszcza związany z Kościołem Katolickim, powiedziałby, że jest dokładnie odwrotnie i to właśnie wiara zachęca do ciągłej pracy nad sobą.
Jako „manipulację” artystka określiła mówienie ludziom, że jeśli nie przyjmą Jezusa jako Pana i Zbawiciela, po śmierci trafią do piekła.
Dziś myślę sobie: piekło i niebo w narracji o Bogu, który jest miłością? Coś się tu nie klei
— zastanawiała się.
Mam na szczęście kilkoro znajomych chrześcijan, którzy nie wybraliby takiej drogi jak ja, ale mnie rozumieją. Wiem też, że po zborach w Polsce poszła fama, że Natalia Niemen odeszła od Boga. Widziałam na swoim Facebooku i Instagramie gwałtowny odpływ chrześcijan. Zostało mi grono byłych chrześcijan, ateistów, gejów, lesbijek i feministek. Czyli tych, z którymi mam najlepszy flow. Czasem ktoś jeszcze zadzwoni i zaproponuje mi udział w jakimś koncercie papieskim czy czymś w tym rodzaju. Mówię wtedy: „Przepraszam, już nie robię w religii”
— powiedziała.
„Słowa wszak mają moc”
Wydaje się, że Natalia Niemen jednak nie do końca straciła wiarę. W momencie, gdy wspominała o chorobie córki, stwierdziła:
Wiesz, co mnie kręciło w chrześcijaństwie? To, że Jezus mówił, że ludzie mogą uzdrawiać tak jak on.
Kiedy Danusia się urodziła, byłam jeszcze mocno osadzona w Kościele, więc się o nią modliłam. Ale nie prosiłam Boga: „Uzdrów ją”. Głaskałam śpiącą Danusię mówiłam: „Jesteś zdrowa. W imię Jezusa Chrystusa jesteś zdrowa”. Myślę sobie czasem, że może Danusia mimo swojej wady jest w tak dobrym stanie, bo wysyłałam do niej mnóstwo myśli i słów zdrowienia. Słowa wszak mają moc
— podkreśliła.
Smutne, że artystka najprawdopodobniej po prostu trafiła na niewłaściwych ludzi.
aja/wysokieobcasy.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/656048-niemen-porzucila-chrzescijanstwo-sprowadzaja-cie-do