Indoktrynacji dzieci przez sympatyków LGBT ciąg dalszy. Tym razem w wykonaniu samego Netflixa i sygnowanych przez niego produkcji. Na całym świecie Netflix ma 232,5 mln. W Polsce Netflix dominuje i zbliża się do przejęcia połowy rynku streamingu, mając blisko 13 mln użytkowników. Bajka, o której mowa, to nr 3 w profilach dla dzieci dzisiaj, co oznacza, że prawie wszystkie dzieci, których rodzice mają wykupiony abonament w Netflix, właśnie ten film oglądają.
Dzieci w wieku 12 i 6 lat oglądały bajkę animowaną na Netflix. W pewnym momencie słyszę z kuchni ich głośne „Cooo??? Fu! Co to ma być???”. Pytam co się stało. Mówią, że w bajce dwóch rycerzy się właśnie całowało. Coś zupełnie niepotrzebnego w ramach takiej historii. Dla mnie to szokujące, że homopropagandę wciska się do produkcji animowanych, które przecież oglądają głównie najmłodsi
– pisze do nas czytelnik.
Wiadomość dotyczy animacji „Nimona”, która niedawno zagościła na polskim Netflixie. Obecnie jest trzecią najchętniej oglądaną produkcją z kategorii bajek dla dzieci na tej platformie.
W tej opowieści, będącej adaptacją głośnego komiksu autorstwa ND Stevensona, w wyimaginowanym świecie jednocześnie mamy rycerzy i nowe technologie, jednak główny nacisk położony jest na pytanie „co zrobić z tym, że czasy się zmieniają, technologie się zmieniają, a ludzie pozostają tacy sami?”. Tu największym problemem jest przekazywany z pokolenia na pokolenie strach przed „Innym”, który wydaje się bardzo mocno spajać społeczeństwo. To społeczeństwo, choć z małej wioski przekształciło się w duże, nowoczesne państwo, jednak mentalnie nadal tkwi w kategoriach myślenia typowych dla wsi, nie „kosmopolitycznych”, pomimo że najważniejsze funkcje w kraju sprawują kobiety, a wśród rycerzy tradycyjnie broniących ojczyzny przed zakusami monstrum, nie brakuje osób nieheteronormatywnych lub o mieszanym pochodzeniu etnicznym, a także podtekstów w dialogach.
W ramach akcji, rycerz wplątany w tragiczną zbrodnię łączy siły z waleczną zmiennokształtną nastolatką, aby oczyścić swoje imię, ale staje przed dylematem etycznym związanym z główną bohaterką, która być może właśnie jest tym potworem, którego on ma zgładzić.
Przed dylematem etycznym na pewno nie stali w takim razie twórcy animacji, którzy musieli koniecznie dorzucić scenę całujących się rycerzy w finale filmu. W internecie film głównie zachwalają recenzenci będący sympatyzującymi z lobby LGBT singlami, zachwalający, że tak właśnie powinno wyglądać dziś kino dla całej rodziny. Jednak o autentycznych reakcjach dzieci nie przyzwyczajonych do homopropagandy już nikt nie wspomni albo je skutecznie usunie.
To nie jest pierwszy przypadek zaangażowania Netflix w zmienianie społecznego odbioru kwestii LGBT „na miękko”. Wystarczy wspomnieć, że showrunnerka serialu „Wiedźmin” Lauren Schmidt Hissrich tak bardzo zalazła za skórę swoimi wybrykami i przeinaczeniami opowieści Andrzej Sapkowskiego, że grający Geralta, głównego bohatera, Henry Cavill (m.in. Superman, Sherlock Holmes, idealny kandydat do roli nowego Jamesa Bonda, gdyby nie zakusy producentów, by następny Bond był kobietą) miał tak dość, że odszedł z serialu. O co finalnie poszło? Tego ani on, ani producentka nie chcą tak naprawdę komentować, ale moment podmiany aktorów w roli Wiedzmina spina się z momentem, w którym z Jaskier, bard i przyjaciel Geralta, ku zaskoczeniu widzów okazuje się osobą biseksualną i wdaje się w romans z księciem Radowidem.
Jasna jest linia Netflixa, jednak skoro dość oburzenia budzi zmienianie oryginalnych opowieści dla dorosłych pod dyktando homopropagandy, dlaczego jeszcze robić to w filmach dla dzieci?
mw
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/655093-indoktrynacja-dzieci-przez-lgbt-na-netflixie