Media liberalno-lewicowe wykorzystały już „przyjaciółkę Jana Pawła II”, byle nakręcić atmosferę nagonki na dobre imię papieża Polaka. Teraz przyszedł czas… na „córkę przyjaciela”. Tak, to nie jest żart.
Mowa o liście, jaki krąży w mediach społecznościowych od jakiegoś czasu, a teraz szerokiej publice przedstawiły go m.in. media Agory - „Gazeta Wyborcza” i portal gazeta.pl. Na Facebooku udostępnił go także Grzegorz Turnau. A napisała go Magdalena Smoczyńska, córka Jerzego Turowicza (wieloletniego redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”), psycholingwistka i językoznawczyni.
Cóż takiego znalazło się w owym liście, że „GW” i gazeta.pl z taką ochotę postanowiły zaprezentować go swoim czytelnikom?
Magdalena Smoczyńska, córka Jerzego Turowicza, przyjaciela Jana Pawła II, napisała bardzo emocjonalny list. Powodem są ustalenia dziennikarskich śledztw Ekke Overbeeka i Marcina Gutowskiego
— zaprezentowała „Wyborcza”.
List „córki przyjaciela Jana Pawła II”
Swój list Smoczyńska rozpoczęła od emocjonalnych tonów.
Muszę powiedzieć, że jest mi teraz bardzo ciężko i smutno. Znałam Karola Wojtyłę, odkąd miałam 12 lat. Był człowiekiem bliskim moim rodzicom. Odkąd został papieżem, kochałam go, podobnie zresztą jak oni. Mój ojciec mówił, że dzień wyboru Karola Wojtyły na papieża to był najpiękniejszy dzień w jego życiu. Jerzy Turowicz całe swoje życie poświęcił jednemu celowi: chciał, żeby jego kościół, kościół katolicki zmienił się, stał się otwarty na świat, a przy tym by wrócił do podstawowego ewangelicznego przesłania, jakim jest miłość: miłość Boga i bliźniego. Z osobą nowego papieża wiązał wielkie nadzieje na odnowę kościoła
— czytamy.
Zachowaliśmy pisownię oryginalną. Dlaczego więc Kościół został napisany z małej litery? Tutaj kryje się klucz. Otóż córka Jerzego Turowicza przyznaje, że nie należy już do Kościoła katolickiego (z premedytacją więc pisze „kościół”, nie „Kościół”), a do jest ateistką… I wszystko już jasne.
Wyniki dziennikarskich śledztw Overbeeka i Gutowskiego ukazują straszną prawdę. Straszną. (…) Otóż jego ewidentne w świetle świadectw i dokumentów działania tuszujące zbrodnie pedofilskie podlegających jego biskupiej władzy księży, w tym przede wszystkim wysyłanie ich do małych wiejskich parafii, gdzie mogli bez najmniejszych problemów gwałcić nowe dzieci, jest czymś, co jednoznacznie dyskwalifikuje go moralnie. Nie mogę go „kochać”, nie mogę uważać go za „świętego” (choć to już oceniam czysto teoretycznie, bo jest to dla mnie, jako ateistki, jeszcze jedno z pustych, pozbawionych znaczenia słów). To nie jest wielki człowiek. Po tym, czego się dowiedziałam, już nie
— napisała pani Smoczyńska.
Ale wstrzymajmy się na chwilę. „Ewidentne w świetle świadectw i dokumentów”?! Najwidoczniej „córka przyjaciela” woli dać wiarę stacji TVN i holenderskiemu dziennikarzowi (który sam przyznał się do tego, że wiedzę o Kościele czerpał z „Faktów i Mitów”), a nie naukowcom, szanowanym historykom, którzy na owym reportażu i książce nie zostawili suchej nitki, kawałek po kawałku punktując ich nierzetelność.
I choć postanowiła autorka listu nieco wziąć w obronę papieża Polaka, ponieważ - jak sama pisze - „nie mogę obojętnie patrzeć, jak staje się przedmiotem kpin, jak wszystkiemu, co robił, przypisuje się diaboliczne intencje”, to po chwili dodała długą listę kpin z „obłędnego kultu JPII”, „pomnikomanii”, czy „idiotycznego kultu świętej kremówki”. I choć przedstawicielka inteligencji zarzuciła innym niejako spłycenie postaci Jana Pawła II, sama to robi wobec szacunku, jakim darzony jest papież Polak. Bo przecież to jego nauczanie, słowa, piękne i mądre fragmenty z homilii, były i są nadal w centrum. Ale gdy ktoś nie chce tego widzieć, to czemu się dziwić?
No i tak. Nie chcę, żeby ten walec kompletnie JPII zajeździł, choć wydaje się to nieuniknione. Ale nie mam dysonansu poznawczego, nie wypieram, nie podważam ewidentnych dowodów wspólnictwa w zbrodniczym procederze, nie tłumaczę jego postępowania jakimikolwiek okolicznościami. Jeśli to ze względu na dobro kościoła katolickiego zacierał ślady strasznych przestępstw i. umożliwiał dalsze zbrodnie na dzieciach, to był to wybór zła. Większego zła. Karola Wojtyłę, który nie był postacią zerojedynkową, ten walec rozjedzie. Przykro mi z tego powodu. Nawet bardzo. Nie mogę się pogodzić z niszczeniem człowieka, który mimo wszystko dużo dobrego zrobił. Wszyscy ludzie, każdy człowiek zasługuje na sprawiedliwą ocenę, na sprawiedliwy osąd uczynków. On też. Zupełnie szaleńcze, absurdalne działania obronne ze strony PISowców to uniemożliwią
— napisała pani Smoczyńska, choć sama tego nie dostrzegła, że swoją ślepą wiarę w reportaż i książkę już sama wydała niesprawiedliwą ocenę. Kolejny paradoks. Z litości pominiemy zawarte tam fragmenty polityczne.
„Za tydzień metoda na wnuczka?”
Tak niefortunny list (ujmując to najdelikatniej, jak można), który nagłośniły media liberalno-lewicowe, mógł więc wzbudzić co najwyżej poczucie rozbawienia…
Po „przyjaciółce Jana Pawła”, która okazała się nierzetelnym krytykiem i zwolenniczką aborcji, GW sięga po „córkę przyjaciela”, która ma być autorytetem w sprawie JPII. We wtorek wątpliwości na temat pontyfikatu rozstrzygnie „ciotka zięcia wnuczki sąsiada, który był w Wadowicach”
Terlikowski próbował z „przyjaciółką Jana Pawła II”, teraz mamy „córkę przyjaciela Jana Pawła II”. Za tydzień metoda na wnuczka?
Nowa kategoria „autorytetu moralnego”: „córka przyjaciela”….🤣
Ile się tych przyjaciół Jana Pawła II namnożyło…
CZYTAJ TAKŻE:
olnk/wyborcza.pl/gazeta.pl/Facebook/Twitter/wPolityce.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/638999-byla-przyjaciolka-jpii-teraz-jest-corka-przyjaciela