Postęp ma to do siebie, że nigdy nie może się zatrzymać, bo inaczej przestałby nim być. Jego fanatyczni wyznawcy wciąż więc muszą uczestniczyć w nieustającym wyścigu bycia w awangardzie. Nie ma więc takiej nowinki, choćby i najbardziej durnej, której nie przyjęliby jako objawienie, albo najnowszą zdobycz myśli ludzkiej, jakiejś tam równości społecznej, rasowej, płciowej i jakiej tam jeszcze.
Można być pewnym, że nie ma na Zachodzie takiej tandety intelektualnej, dość żenującego projektu/pomysłu, którym nasi rodzimi wyznawcy postępu nie zachwyciliby się i nie zaimportowali. Dość dobrze ilustruje to postawa pewnego redaktora „GW”. Podczas gdy większość ludzi widzących, patrząc na fasadę powstającego w Warszawie Muzeum Sztuki Nowoczesnej twierdzi, że wygląda jak styropianowa osłona do ekranu, ewentualnie jak kontener budowlany, czy skrzynki do odbioru paczek Inpost, to ów redaktor o tej tandecie i szpetocie pisze, że piękna jest, bo coś podobnego w Barcelonie stoi. Być może tylko za głupi, nie dość światowi jesteśmy by docenić. Mamy więc taki postęp, taką nowoczesność, że generalnie nie wiemy na co patrzymy.
Już wkrótce nie będziemy też wiedzieć co czytamy. Nie ma bowiem wątpliwości, że i nasze media postępowej głównej rury skopiują bełkot, jaki się na Zachodzie rodzi. Już to zresztą robią, ale postęp postępuje, więc są wciąż nowe osiągnięcia. Co więc w tej Ameryce wymyślą, to u nas bez wątpienia intelektualnie wykluczeni (czasami staram się używać inkluzywnego języka) zaprowadzą.
I tak, licząca sobie niemal 180 lat amerykańska agencja informacyjna/mediowa - Associated Press (AP), opublikowała swój nowy tzw. stylebook - księgę stylu, najogólniej mówiąc zalecenie, przewodnik dla swoich dziennikarzy jak pisać, jakich wyrazów używać etc. Zalecenia mają wiele związanych z językiem subtelności jak choćby stosowanie przedimków „a”, „the” ale na pewno i polskie media znajdą sposoby, by naszą mowę okaleczyć, paskudztwami zarazić. Przy nich określenie „chirurżka pediatrka” będzie naturalne i piękne jak dziewoja o poranku boso na polanie pląsająca. Tak, czy owak amerykańscy dziennikarze (a właściwie osoby dziennikarskie) mają już nie używać wobec ludzi określeń, które mogą być etykietami, wykluczać, odczłowieczać ich.
Zalecamy unikania ogólnych i często odczłowieczających etykiet, takich jak biedni, chorzy psychicznie, Francuzi, niepełnosprawni, wykształceni. Zamiast tego używaj sformułowań takich jak osoby z chorobami psychicznymi. I używaj tych opisów tylko wtedy, gdy są one wyraźnie istotne
— instruuje Associated Press
(W „odczłowieczającym” etykietowaniu chodzi nie tylko o Francuza, ale także o francuski, francuska etc, bo po angielsku to „French”).
Nie szkodzi, że Państwo tych bredni nie rozumiecie i nie wiecie dlaczego teraz ma nie używać się słowa Francuz, francuski. Przy czym nie chodzi o stosowany przez ślusarzy i hydraulików klucz. Pewien opozycyjny redaktor mówił w telewizorze, że Tusk jest odczłowieczany, bo niektórzy nazywają go Niemcem.
Nie wiemy jak na nowe pomysły AP zareagowali biedni, chorzy psychicznie etc, ale odezwała się ambasada Francji w Stanach Zjednoczonych. Od teraz będzie ambasadą francuskości, czy jakoś tak. Może być, skoro jedna pani z niemieckiego portalu została nawet ambasadorką węglowej pasty do zębów.
Dyskusja trwa i należy się spodziewać, że AP nie powiedziała jeszcze ostatniego debilnego słowa. Francuzi chyba będą osobami z francuskością. Emmanuel Macron twierdzi, że nie istnieje coś takiego jak „kultura francuska”, a jest tylko „kultura we Francji”. Niewątpliwie do niego pasuje więc określenie osoba prezydencka doświadczająca francuskości.
Francuz to oczywiście przykład i spodziewajmy się, że i u nas w postępowych, jasno oświeconych mediach zaczną pojawiać się osoby z polskością, albo osoby identyfikujące się z polskością, osoby doświadczające polskości, czy coś równie bełkotliwego. Na Uniwersytet Warszawski np. chodzą osoby studenckie i trzeba uczciwie przyznać, że uczelnia robi wszytko, by właśnie na na nie zasłużyć. Wśród propozycji jak inkluzywnie określać teraz szefostwo Agencji pojawiły się propozycje „osoby doświadczające przeszkód intelektualnych utożsamiające się z prasową stowarzyszeniowością”.
Wszystko brzmi absurdalnie, groteskowo, ale tak naprawdę ten język ideologicznie pobudzonych (woke culture) politycznie poprawnych, to nowotwór zżerający nam umysły i dewastujący prawdziwą kulturę. Wyobraźmy sobie dzieła Sienkiewicza, Dąbrowskiej, Szekspira, Faulknera pisane zgodnie z zachowaniem takich debilnych reguł. Byłyby jak bryła Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie.
CZYTAJ TEŻ:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/632031-macron-doswiadczajaca-francuskosci-osoba-prezydencka