„Wszystkie osoby, które tam były, zostały zatrzymane. Nie wiem, na jak długi okres. Z tego, co wiadomo mi od policji, części tych osób są postawione zarzuty, więc musiały być naprawdę twarde podstawy do interwencji na tym terenie” - mówi portalowi wPolityce.pl rzecznik Lasów Państwowych Michał Gzowski, pytany o kulisy rozbicia przez policję obozowiska „ekologów” z tzw. Kolektywu Wilczyce.
CZYTAJ TAKŻE:
Rozbicie obozowiska Kolektywu Wilczyce
Od stycznia 2021 r. na terenie Nadleśnictwa Stuposiany trwał protest aktywistów z tzw. Kolektywu Wilczyce przeciwko pracom leśnym (nie tylko wycince drzew, ponieważ - według komunikatu Lasów Państwowych, „ekolodzy” utrudniali także prowadzenie niezbędnych, pielęgnacyjnych prac leśnych).
LP informowały również, że na terenie obozowiska znaleziono także duże ilości narkotyków oraz broń gazową i kusze.
Kolektyw Wilczyce, relacjonując na Facebooku „eksmisję” ich „Nory 219A”, stanowczo zaprzecza informacjom dotyczącym środków odurzających i sugeruje, że była to prowokacja.
O sprawę pytamy rzecznika Lasów Państwowych, Michała Gzowskiego.
Według informacji, które przekazują leśnicy ze Stuposian, całą akcję przeprowadziła policja wraz ze Strażą Graniczną. Trudno uwierzyć, że leśnicy podrzucili środki psychoaktywne do plecaków i torebek tych osób
— mówi rozmówca wPolityce.pl.
Jest to raczej mało możliwe, zważywszy na fakt, że wejście do tego nielegalnego obozu było bardzo mocno pilnowane przez te osoby, które nazywają się osobami ekologicznymi, a ja powiedziałbym raczej, że są to osoby przestępcze, albo osoby ekoterrorystyczne
— dodaje Gzowski.
„Ekolodzy” zostawili po sobie kontener śmieci
Choć na sztandarach noszą ochronę środowiska, „Wilczyce” - jak wynikało z materiałów nadesłanych nam wcześniej przez Lasy Państwowe - pozostawiły po sobie w lesie duże ilości śmieci.
Ponad kontener śmieci wywieźliśmy z tego terenu na koszt Lasów Państwowych. Z tego, co wiem, wszystko zostało już zabrane i nie ma po tym śladu. Poza poniszczoną przyrodą, drzewami, ściółką i runem leśnym
— podkreśla rzecznik Lasów Państwowych.
Jest to całkowicie sprzeczne z tym, co teoretycznie głoszą te osoby. Mówią o tym, że trzeba chronić Puszczę Karpacką (która w rzeczywistości nadal jest lasem gospodarczym), a jednocześnie same tę przyrodę niszczą. To jest hipokryzja
— ocenia rozmówca wPolityce.pl
Aktywistom zostaną postawione zarzuty?
Jak przebiegła akcja i kto zawiadomił policję? Nie była to bowiem inicjatywa Lasów Państwowych, mimo że ta jednostka (w tym Nadleśnictwo Stuposiany) informowała o bałaganie panującym na terenie obozowiska w październiku ubiegłego roku. W relacjach publikowanych w internecie grupa skarży się, że interwencja policji była brutalna, z kolei Lasy Państwowe, powołując się na informacje policji, twierdzą, że to aktywistki zachowywały się agresywnie.
Leśnicy dowiedzieli się o akcji policji i SG już po jej przeprowadzeniu, także nie był to impuls z naszej strony. My oczywiście tego terenu pilnowaliśmy, ponieważ co do zasady to nadleśniczy miejsca odpowiada za bezpieczeństwo na terenie, którym zarządza, a więc również za bezpieczeństwo tych pań
— podkreśla Michał Gzowski.
Kilkakrotnie były próby wejścia na ten teren, nieudane. A tym razem istniały widocznie podstawy do tego, żeby służby mogły zainterweniować
— dodaje nasz rozmówca.
Jak mówi nam rzecznik LP, wszystkie obecne w obozowisku osoby zostały zatrzymane.
Nie wiem, na jak długi okres. Z tego, co wiadomo mi od policji, części tych osób są postawione zarzuty, więc musiały być naprawdę twarde podstawy do interwencji na tym terenie
— wskazuje.
A skoro pojawiła się tam broń i jest mowa o narkotykach, środkach psychoaktywnych, to wejście i przeszukanie tego obozu jest jak najbardziej uzasadnione
— podsumowuje rzecznik Lasów Państwowych.
Not. JJ
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/610283-po-obozowisku-ekologow-pozostal-kontener-smieci