W Śródmieściu Warszawy doszło do nietypowego starcia. Walczyli ze sobą przedstawiciele dwóch lewackich skłotów. W tle pojawia się m.in. „kolektyw” Michała Sz. „Margot”. Padły oskarżenia o „transfobię”, „przemocowość” czy „maczyzm”.
W niedzielny wieczór dwa warszawskie skłoty „Przychodnia” i „Syrena” – lewicowe wspólnoty, które nielegalnie zajmują budynki w mieście – rozpoczęły między sobą wojnę. Zarzewiem konfliktu była sprawa „Dimy” – białoruskiego lewicowego działacza, który był mieszkańcem jednego z budynków.
„Dima” mieszkał na skłocie „Syrena”, który mieści się w przedwojennej kamienicy przy uli. Wilczej 30 w Warszawie. Z kolei skłot „Przychodnia” mieści się przy równoległej ul. Księdza Ignacego Jana Skorupki.
Jak wynika z oświadczenia innego skłotu, czyli poznańskiego „Rozbratu”, do „kolektywu” „Syreny” jakiś czasu temu dołączyli działacze „Stop Bzdurom”, czyli grupa Michała Sz. „Margot” (jego osobistego zaangażowania nie jesteśmy w stanie potwierdzić) . Zdaniem poznańskiego skłotu, to właśnie ta grupa próbowała przejąć władzę przy Wilczej 30. Miało się to odbywać poprzez „zakwaterowanie” w budynku skłotu kolejnych osób, które wspierałyby „SB”. Doszło do starcia z „Dimą” – określanym przez jego zwolenników w tym konflikcie jako „migrant polityczny” z Białorusi. Mężczyzna i jego koleżanka mieli siłą zostać usunięci z budynku i miała to być już druga taka sytuacja w przypadku jego pobytu w „Syrenie”. Zgodnie z oświadczeniem „Rozbratu”, miał być to efekt m.in. działań grupy „Stop Bzdurom”.
Sam „kolektyw” „Margot” przekonuje jednak, że Białorusin miał dopuścić się przemocy domowej. „SB” twierdzi też, że doszło do mediacji, które zakończyły się wyprowadzeniem „Dimy” z budynku. Mężczyzna miał jednak zdążyć uderzyć w twarz kobietę, która wspomniane mediacje prowadziła.
Wojna lewackich grup
Po wyrzuceniu Białorusina i jego koleżanki z budynku, do akcji włączył się skłot „Przychodnia”. Zgodnie z relacją „Stop Bzdurom” to oni mieli doprowadzić do starcie fizycznego. Jak widzimy na skasowanych już nagraniach, grupa kilkudziesięciu zamaskowanych mężczyzn w kapturach szturmowała budynek. Przedstawiciele „Przychodni” zostali oskarżeni o używanie kamieni, cegieł i petard, a także wybijanie szyb i spowodowanie obrażeń wśród swoich adwersarzy. Nocne starcie zakończyło się opuszczeniem budynku „Syreny” przez część mieszkańców. Pozostali w budynku ludzie mieli nie wspierać działań grupy, która wyrzuciła z budynku „Dimę” i teraz porządkują budynek, planując mieszkać tam dalej.
W sieci są już cztery oświadczenia w tej sprawie. Wydały je grupy „Rozbrat” (Poznań), „Przychodnia” oraz dwie mutacje skłotu „Syrena” – jeden reprezentuje osoby, które opuścił skłot po wieczornej walce, drugi to grupa mieszkańców, która stanęła po stronie „Dimy” i została wsparta przez „Przychodnię”.
Kolejny raz maczystowski skłot zaatakował społeczność queerowo-feministyczną. Dzisiejszy atak wpisuje się w patriarchalną przemoc, jakiej doświadczamy na co dzień w Polsce. Nieumiejący opanować swojego gniewu cis-heteroseksualni mężczyźni pozbawili domu queerowo-feministyczne osoby
– przekonuje profil reprezentujący osoby, które opuściły „Syrenę”.
Inaczej sytuację opisuje grupa, która obecnie zamieszkuje budynek.
Na Syrenie została przeprowadzona dzika eksmisja. Grupa uzbrojonych i zamaskowanych osób siłowo wdarła się do pokoju mieszkańca i wyniosła z niego dwie osoby na ulicę bez ciepłych ubrań i butów, argumentując ten czyn jego przemocowością. Grupa ta w momencie pukania do drzwi była dobrze przygotowana, uzbrojona i zabezpieczona
– czytamy w ich oświadczeniu.
To jednak nie koniec emocji w lewacko-anarchistyczno-queerowym światku. „Pokonani” w starciu byli mieszkańcy „Syreny” zapewniają, że na miejscu nie pozostała już żadna „osoba kobieca”.
W efekcie ataku skłotu Przychodnia, na Syrenie nie mieszka już żadna osoba kobieca ani queer, ponad tuzin aktywistek i aktywistów straciło dom, a wiele społeczności przestrzeń do działania. Wszystkie osoby mają zapewniony nocleg interwencyjny. Ranni (są wsród nas osoby z uszkodzeniami ciała, jedna ma pękniętą czaszkę) znajdują się pod opieką medyczną. (…) Dziś nie wyrzucono osób z Syreny, tylko Syrenę z domu. Syrena to nie budynek przy Wilczej 30, tylko projekt polityczny – feministyczny, queerowy, anarchistyczny. Nie ma naszej zgody na zachowania seksistowskie, queerfobiczne ani na siłowe zagarnianie przestrzeni, zarówno fizycznej, jak i metaforycznej, przez agresywnych, niepanujących nad gniewem cis-mężczyzn
– czytamy.
Innego zdania jest grupa z „Przychodni”.
Nie jest prawdą, że po jednej stronie konfliktu są kobiety i osoby LGBT+, a po drugiej sami cis faceci. Osoby różnych płci i różnych orientacji są po obu stronach konfliktu. (…) Nie jest prawdą, że to Przychodnia zaatakowała i stosowała jednostronnie przemoc. Część Syreny i osób związanych ze Stop Bzdurom upubliczniła jednostronne filmiki, kiedy powiedzmy sobie szczerze - zaczęli przegrywać. Wcześniej nie filmowali, jak strzelali z wiatrówki (w tym do mediatorki z WSL), rzucali wcześniej przygotowanymi kamieniami i butelkami, razili laserami, oblewali zimną wodą, wywlekli ludzi z ich domu. Po obu stronach są osoby poszkodowane
– przekonują anarchiści z „Przychodni”.
A tak wyglądało starcie między lewakami mieszkającymi na skłocie „Syrena”.
Na poniższym nagraniu widać fragment nocnego starcia. UWAGA, WULGARYZMY:
jrs/facebook/twitter
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/576937-wojna-lewackich-sklotow-przychodnia-kontra-syrena