„Ludzie, którzy się gromadzą przed Trybunałem Konstytucyjnym są w głębokim błędzie. Trybunał Konstytucyjny w tej sprawie się nie wypowiadał. Trybunał Konstytucyjny na tę sprawę nie ma żadnego wpływu” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl mec. Jerzy Kwaśniewski, prezes zarządu i współzałożyciel Instytutu Ordo Iuris komentując protesty przed Trybunałem Konstytucyjnym po śmierci w Pszczynie kobiety przy nadziei.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Protest przed TK pod hasłem „Ani jednej więcej”. Śmierć ciężarnej kobiety pretekstem do politycznych ataków? Burza w sieci! „Kłamią”
wPolityce.pl: Przed Trybunałem Konstytucyjnym doszło do protestów w związku ze śmiercią w Pszczynie kobiety przy nadziei. Czy w przypadku uczestników tego protestu nie mamy do czynienia z błędem w rozumowaniu? To dziecko jest takim samym człowiekiem jak ta kobieta, a my nie mamy wszystkich danych sprawy. Czy te protesty rzeczywiście są uzasadnione?
Jerzy Kwaśniewski: Przede wszystkim nawet ze stanowiska pełnomocniczki rodziny wynika, że uznaje to, co się wydarzyło, za błąd medyczny i takie zawiadomienie trafiło ze strony pełnomocnika rodziny do prokuratury. Błąd medyczny oznacza, że zarzuca się lekarzom, szpitalowi, że nie podjęto legalnych działań, a zatem nie mamy do czynienia z jakimkolwiek skutkiem wyroku Trybunału. Legalnych działań, które dyktowała należyta staranność lekarska i które należało było podjąć. Jeżeli jest błąd medyczny, to znaczy, że nie mamy do czynienia z zakazem ratowania życia tej kobiety.
Po drugie, rzeczywiście, tutaj słusznie pani redaktor mówi, nie mamy pewności, nie znamy okoliczności sprawy. Minister zdrowia zarządził kontrolę. Rzecznik praw pacjentów będzie za chwilę działał. Prokuratura też już jest uruchomiona. Trzeba czekać na przeanalizowanie akt, na wypowiedzi biegłych, którzy ocenią tę sytuację, bo doskonale wiemy, że w medycynie nic nie jest zero-jedynkowe. Nawet stany faktyczne, które wydają się być oczywiste, gdy dochodzi do indywidualnego potraktowania pacjenta, okazują się być bardziej lub mniej skomplikowane. W wypadku bezwodzia, jak już wiemy z konsultacji z wieloma lekarzami, dzieci często są w stanie dożyć momentu, w którym są w stanie przeżyć poza organizmem matki. Ale również bezwodzie nie jest samo w sobie automatycznie zagrożeniem dla zdrowia lub życia matki. Trzeba więc podejść do sprawy bardzo indywidualnie, w każdej konkretnej sprawie, przy pełnej diagnostyce, przy dołożeniu najwyższej staranności lekarskiej ocenić, czy dalszy rozwój dziecka stanowi zagrożenie dla życia i zdrowia matki – to może w tych skrajnych przypadkach rzeczywiście mieć miejsce. Wtedy prawo tutaj niezmiennie od kilkudziesięciu lat pozwala podjąć się leczenia matki nawet kosztem życia dziecka. Tutaj nic się nie zmieniło, stąd ludzie, którzy się gromadzą przed Trybunałem Konstytucyjnym są w głębokim błędzie. Trybunał Konstytucyjny w tej sprawie się nie wypowiadał. Trybunał Konstytucyjny na tę sprawę nie ma żadnego wpływu. Tutaj kwestia toczy się pomiędzy lekarzami a pacjentem i chodzi o to, czy czynności podejmowano zgodnie z najlepszą wiedzą lekarską, czy też nie. Czy doszło do jakiegoś niespodziewanego powikłania, któremu nawet lekarze nie mogli zapobiec, czy można było to przewidzieć i mamy do czynienia z błędem lekarskim.
Sprawa przede wszystkim wymaga dużego spokoju i nie powinna być wykorzystywana w celu podburzenia ludzi do wystąpień ulicznych. Wiemy, że tak wcześniej robiono w Chile i w Irlandii, gdzie indywidualne tragedie wykorzystywano jako pretekst do ataku na obronę życia jako taką. Pamiętajmy przede wszystkim jeszcze jedno. W ciągu roku od wyroku TK blisko tysiąc dzieci zostało ocalonych, w tym większość to dziewczęta. Pamiętajmy, że to prawo chroni życie, o czym się często zapomina.
Pojawiają się zarzuty, że to prawo egzekwuje się kosztem życia kobiety. Czy nie jest jednak tak, że w sytuacji zagrożenia matki nadal obowiązuje ten priorytet, że najpierw ratujemy matkę, a potem dziecko, chyba że matka zdecyduje inaczej?
Oczywiście. To jest całkowicie niezmienne, od kilkudziesięciu lat. Na pierwszym miejscu należy ratować życie matki. Jeżeli ono jest zagrożone, lekarz ma obowiązek podejmować wszelkie czynności ratujące jej życie, nawet jeżeli byłoby to kosztem życia jej dziecka – tak długo, jak długo oczywiście matka nie zaprotestuje, mówiąc, iż na przykład chce oddać swoje życie, żeby zwiększyć szanse na przeżycie swojego dziecka, co jak wiemy czasami się w historii zdarzało. Także w tej konkretnej sprawie przepisy prawne gwarantowały pełną ochronę życia matki. Pytanie jest tylko, czy medycyna była w stanie uratować to życie. Na to już muszą odpowiedzieć biegli specjaliści badając tę konkretną sprawę i badając, dlaczego doszło do tragedii.
Na dzień dzisiejszy jedyne tak naprawdę, co jest cytowane, to stanowisko pełnomocnika procesowego rodziny, który rzecz jasna przedstawia sprawę w bardzo konkretnej perspektywie, która ma ewentualnie prowadzić do roszczeń przeciwko szpitalowi i lekarzom.
Jak ocenia Pan prowadzoną grę na emocjach, te hasła „Myślę, czuję, decyduję”, Ani jednej więcej” czy „Moje ciało, mój wybór”, „Jej serce też ciągle biło”?
Wszystkie tego typu kampanie proaborcyjne mają tak naprawdę jeden cel – zbudować polityczną rozpoznawalność, polityczną popularność jakichś grup, w szczególności jakichś radykalnych lewicowych polityków, którzy wchodzą natychmiast w tego typu debaty. Bo to są tematy proste, polegające wyłącznie na emocjach. Często jak słyszymy te hasła, te slogany, one nie mają nic wspólnego ze stanem faktycznym, ze sprawą tej konkretnej pacjentki. One są odezwą do pewnych ogólnych emocji w oderwaniu od realnych praw, w oderwaniu od realnych gwarancji konstytucyjnych. Trzeba stanowczo przeciwstawiać się tego typu niedoiformowanym narracjom, które oczywiście zmierzają do podważenia ochrony życia. Gdybyśmy się ich posłuchali, to prędzej czy później doprowadziłoby to do poszerzenia dostępności aborcji, a tym samym – paradoksalnie – do znacząco większej ilości ofiar, również wśród dziewcząt i kobiet, aborcyjnych praktyk.
Rzeczywiście, aborcjoniści zapominają, czy pomijają fakt, iż aborcje nierzadko skutkują śmiercią kobiety, która poddaje się „zabiegowi”.
Po pierwsze aborcja jest niebezpieczną interwencją dla matki, a po drugie aborcja zawsze kończy się śmiercią dziecka. W tym w większości wypadków śmiercią dziewczynki. Nie można w odpowiedzialny sposób mówić o aborcji jako o jakimkolwiek dobru, czy jakimkolwiek środku zabezpieczającym. Poza tymi bardzo nielicznymi sytuacjami dopuszczonymi przez polskie prawo, gdzie śmierć dziecka jest jedyną możliwością, żeby ocalić matkę.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/572410-smierc-kobiety-kwasniewski-tk-na-te-sprawe-nie-ma-wplywu