31 października. Wieczór. Grupa dzieci, z których część przebrała się za kościotrupy dzwoni do drzwi i krzyczy: „Cukierek, albo psikus!”. „A kiedy byłyście ostatnio u spowiedzi?” - pytam. „Dawno” - pada odpowiedź. I tu znajduję wyjaśnienie, dlaczego obchodziły Halloween – żadne dziecko, które jest blisko Boga nie będzie czciło dusz potępionych, nawet w zabawie. Duchowość, tak jak i życie, nie znosi próżni i jeżeli nie ma w niej Boga, zawsze wejdzie ten drugi…
31 października jest dla satanistów jednym z najważniejszych, jeżeli nie najważniejszym świętem, co w sposób automatyczny nadaje Halloween konkretną duchowość. Nawet jeżeli traktujemy je tylko jako zabawę odciska piętno, szczególnie na dzieciach, wyjątkowo wrażliwych, bo dopiero wzrastających – i w życiu i w wierze. Cześć oddawana potępieńcom otwiera furtkę szatanowi i w pewien sposób oswaja ze złem, lukrując to zło czy osładzając cukierkami. Halloween to święto dusz potępionych i każda ich afirmacja oddala od Pana Boga.
Dla człowieka wierzącego to święci wyznaczają kierunek prowadząc do Chrystusa i stanowiąc dla świata przykład postaw oddanych całkowicie Panu Bogu. Tymczasem czczenie dusz potępionych, które decyzją swojej woli wybrały piekło z katolickim wzorcem nie ma nic wspólnego, w walce duchowej stojąc dokładnie po drugiej strony barykady. Nie raz patrząc na poprzebierane za kościotrupy czy wiedźmy dzieci zastanawiałam się, jak to w ogóle jest możliwe, aby rodzice pozwalali im na takie „zabawy”. Być może odpowiedź leży w sukcesywnym odchodzeniu od Kościoła i braku dbałości o duchową formację. Nie oszukujmy się, żyjemy w czasach, które w żaden sposób nie sprzyjają rozwojowi duchowemu – kult zdrowia i fizycznie rozumianego piękna, konsumpcjonizm, wszechobecne rozrywki sprawiają, że ludzie najpierw zapominają o Panu Bogu, potem oddalają się od Niego, by w końcu w ogóle wykluczyć Go ze swojego życia. Powstaje duchowa pustka, która bardzo szybko jest zagospodarowywana przez ten byt, który wkracza zawsze w przestrzenie, w których brakuje Pana Boga – przez złego. I tu dochodzimy do sedna sprawy. Człowiek żyjący Bogiem odrzuca Halloween, bo dla niego śmierć, jak i grzech, z którym idzie w parze, jest czymś, co aby pokonać Jezus Chrystus musiał ponieść mękę biczowania, Drogi Krzyżowej i Krzyża. Świadomi ceny życia wiecznego katolicy nawet nie próbują wchodzić w te obszary, które zawłaszczył sobie zły. Nawet w zabawie.
Dziwię się rodzicom w dwójnasób, dlatego że oni – jak każdy z nas – też kiedyś umrą i będą potrzebowali modlitwy. Jeżeli nie wprowadzą dziecka w istotę misterium śmierci i pozwolą, aby w sposób spłycony do granic możliwości, odwołując się do dusz potępionych wyrobiły sobie pojęcie o wymiarze ostatecznym egzystencji człowieka jako o wesołej zabawie, gdzie demony są zabawne i przyjazne, to czy takie dziecko będzie w stanie pomóc rodzicowi modlitwą w przechodzeniu na tamten świat? Czy będzie w stanie ocenić niebezpieczeństwo, w jakim samo się znajdzie umierając daleko od Pana Boga? Pomyślmy o tym.
Satanizm
Dzieci, które nacisnęły dzwonek do mojego mieszkania, próbowały mnie przekonywać, że to tylko zabawa, a one wcale nie oddają czci szatanowi. Być może dla nich to „tylko zabawa”, ale czy podobnego zdania są ci, którzy w tej „zabawie” poszli znacznie dalej, czyli sataniści?
Na stronach Parafii pw. Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marii Panny w Świeciu możemy znaleźć opublikowane świadectwo Glenna Hobbsa, byłego satanisty, który tak wspominał obchody Halloween:
Należę do generacji satanistów, co oznacza, że moja rodzina wyznawała ten kult od pokoleń. Moje wspomnienia z dzieciństwa dotyczące Halloweenu są bardzo mroczne. Wcale mnie to nie cieszyło.
Poproszony o to, aby opowiedział o tym bardziej szczegółowo, zdradził historię mordu rytualnego, która poraża, mrozi w żyłach krew, ale i uświadamia, z czym naprawdę mamy do czynienia podczas tego święta.
Oprócz mnie uczestniczyła w tych obrzędach dziewczynka. Miała na imię Beki. Była przeznaczona na ofiarę. Ja miałem zostać arcykapłanem, a ona została urodzona jako przyszła ofiara. Oboje zostaliśmy rytualnie „zaślubieni” w imię „bestii”. Podczas tego obrzędu, który miał charakter seksualny, polewano nas krwią, co miało przypieczętować nasze połączenie.
Następnie opisuje sposób, w jaki dziewczyna ta została oddana w ofierze szatanowi. Drastyczność tego opisu jest tak straszliwa, że chętnych do zapoznania się z nim odsyłam na stronę parafii, zdając sobie sprawę, że nie każdy Czytelnik jest w stanie znieść psychicznie taki opis.
http://www.klasztorek-swiecie.pl/652-okrutna-prawda-o-halloween
To nie był wyjątkowy przypadek. Każdego roku, podczas nocy Halloween, odbywają się obrzędy, w których giną dzieci, a w tym czasie inne chodzą od drzwi do drzwi i zbierają słodycze – obchodząc radosne święto. To, że jedni świetnie się bawią, kiedy inni odbierają życie ofiarom, zakrawa na ironię. Nikt nie chce stawić czoła tym faktom
— mówi dalej Hobbs.
Były satanista, który obecnie jest chrześcijaninem wyznaje przy tym:
Kiedy nadchodzi pora Halloweenu, pod koniec października, widuję w sklepach te przebrania. Widzę, jak matka zakłada małej córeczce czapkę czarownicy, a chłopiec cieszy się na myśl o założeniu diabelskiej maski. Widzę słodycze, wydrążone dynie, ludzi dekorujących domy szkieletami i innymi symbolami śmierci. To wszystko przywołuje straszne wspomnienia z przeszłości. Wspomnienia o śmierci, o dzieciach, tak strasznie deprawowanych, pozbawionych dzieciństwa, osobowości - wszystko to w imię szatana. Kiedy następnym razem pójdziecie do sklepu z przebraniami, pomyślcie o tym, że w tym dniu zabija się dzieci. A robią to ludzie - którzy posunęli się o krok dalej - ci, którzy nie traktują Halloween jako okazji do zabawy, lecz uważają to za datę ceremonii religijnych, świętych i tajemnych, podczas których odbierają życie niewinnym ofiarom. Nie potrafię w tym dniu powiedzieć: „Bawcie się dobrze!”, nawet jeżeli nie macie związków z satanizmem i traktujecie te obchody jako rozrywkę, bo sataniści traktują nas jako zasłonę dymną.
To świadectwo pokazuje, że za symboliką Halloween kryje się konkretna rzeczywistość i nie jest ona – jak myśli niestety wielu – zawieszona w próżni.
Rozmawiajmy z dziećmi, wyjaśniajmy im otaczający świat – i ten materialny i ten duchowy – nasze zaniedbanie bowiem w tym względzie może skutkować tym, iż nasze ukochane dziecko stanie się ofiarą tylko i wyłącznie przez naszą niewiedzę, lekceważenie czy niefrasobliwość. Sami dbajmy o to, aby być przykładem – dzieci są świetnymi obserwatorami i przejmują od rodziców wszelkie wzorce, również te duchowe. Świadome dziecko z pewnością będzie miało dość siły, aby nawet, jeżeli będzie taka potrzeba, oprzeć się presji środowiska, ponieważ pewne wartości będą dla niego tak naturalne, jak powietrze, którym oddycha.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/572265-drodzy-rodzice-jak-mozecie-robic-to-wlasnym-dzieciom