Zamiar był prosty: wykpić najgłupsze, niemające żadnego związku z rzeczywistością sądy czy opinie dotyczące szkodliwości szczepionek przeciw covid-19. Ta kpina w ogóle nie odnosiła się powikłań poszczepiennych, które oczywiście się zdarzają, a ich skutki bywają dramatyczne, a nawet tragiczne.
CZYTAJ WIĘCEJ: Stanisław Janecki: Najnowsze badania dowodzą, że szczepionki przeciw COVID-19 powodują gwałtowny wzrost włosów w uszach oraz zanokcicę
Kpina dotyczyła ogromnej, wciąż się rozrastającej, a przez wielu ludzi traktowanej bezkrytycznie, sfery kompletnego antyszczepionkowego odlotu, błazeństwa, głuptactwa, irracjonalizmu, paranoi. I to ta sfera, a nie powikłania jest największym problemem, gdyż w stopniu niebywałym zakłamuje, ośmiesza, kompromituje i irracjonalizuje publiczną debatę na temat szczepień i samej pandemii. Prosty wkręt okazał się jednak niemal czymś na miarę stanfordzkiego eksperymentu więziennego przeprowadzonego w 1971 r. pod nadzorem Philipa Zimbardo.
Po to, żeby było oczywiste na pierwszy rzut oka, czego dotyczy wkręt, ironia i kpina, użyłem kompletnie absurdalnych nazwisk, nazw uczelni, czasopism, zespołów badawczych, nazw miejscowości czy tytułów prac. Podane były one po angielsku, żeby ten absurd wyglądał na jeszcze oczywistszy. Powołałem się więc na badania opublikowane w piśmie „Postępy Malowania Paznokci” oraz na prace prof. Malcolma Grasshoppera (Pasikonika) z Uniwersytetu Durnia w Środkowym Urojeniu. Przywołałem badania prof. Lucille Colorful-Panties (Kolorowe-Majtki) z Koledżu Bawełnianej Bielizny w Zaćmieniu Jasności. Odwołałem się do badań prof. Louise Boor (Gbur) oraz dr Marthy Garter (Podwiązka) z Uniwersytetu Południowej Rozgwiazdy w Zatoce Zapomnianych Myśli.
Napisałem o badaniach opublikowanych w „Przeglądzie Wirusologii Kosmetologicznej” w artykułach: „Zakażenia wirusowe a problem atrofii napletka” oraz „Wpływ szczepionek na włosy w uszach”. Powołałem się na badania prof. Rogera Catnipa (Kocimiętki) z Uniwersytetu Wtórnego Analfabetyzmu w Nowej Południowej Niemocie, opublikowane w pracy „Wpływ szczepień na występowanie i życie seksualne nicieni” oraz na dokonania uczonych z Centrum Badawczego Klaunów w Zachodnim Szambie, opublikowane w „Fundamentach Filozofii Antyszczepionkowej”. Wreszcie odwołałem się do badań zespołu Przemoc Szczepionkowa w Świetle Ustawodawstwa Dotyczącego Krasnoludków z Uniwersytetu Śmieci w Mrożonych Gnomach. Miały one zostać opublikowane w piśmie „Fundamenty Szczepionkowej Prokrastynacji”.
Pierwszy szok polegał na tym, że spora część czytelników zaczęła sprawdzać angielskie nazwy, żeby dotrzeć do owych publikacji i badań, ale nie po to, by je zweryfikować, tylko sprawdzić, gdzie leży np. Środkowe Urojenie czy Zachodnie Szambo. I ze zdziwieniem odkrywali, że one nie istnieją. To naprawdę rozkoszne. Część traktowała podane przeze mnie wyniki bzdurnych i na pierwszy rzut oka głupkowatych badań za poważne i prawdziwe. Niektórzy zwątpili dopiero po dotarciu do syndromu krasnoludztwa.
Teraz czas na wyjaśnienie, dlaczego moja skromna ironia i kpina uzyskała wymiar stanfordzkiego eksperymentu więziennego. Otóż ta kpina wywołała agresję na niewyobrażalną skalę. Być może dlatego, że ośmieszała całą konstrukcję tej części antyszczepionkowej „filozofii” (istnieją wszak także realne i poważne powody takiej postawy, ale te nie były przedmiotem mojego zainteresowania) opartej na kompletnych bredniach, kłamstwach, urojeniach, a w najlepszym razie manipulacjach. Przecież tysiące ludzi poważnie potraktowało wygłup z podaniem, ilu (jak mało) zaszczepiło się posłów i senatorów. Nigdy tego nie badano, a owe „dane” są zwykłym wkrętem i nie mają nic wspólnego z rzeczywistością.
Agresja przejawiała się w setkach zapowiedzi „odstrzelenia łba”, „skucia ryja”, „pogruchotania gnatów” w razie osobistego spotkania, potraktowania ostrym narzędziem w ciemnym zaułku, niezapowiedzianej wizyty w domu w celu odpowiedniego potraktowania. Polegała na życzeniach, żebym „zdechł” został „sparaliżowany”, żeby „twoje dzieci dotknęło wszystko, co najgorsze”. Jak balsam wyglądały przy tym zapowiedzi oplucia czy oblania zawartością szamba. Wyzwisk, jakimi różni kulturalni, wysoce moralni i wykształceni ludzie mnie obrzucili nie warto wymieniać, bo wyczerpany został cały dostępny katalog. Doszły do tego oskarżenia o sprzedajność (podobno rząd świetnie płaci, a jeszcze lepiej producenci szczepionek) i działanie na zamówienie. Ciekawe, kto zamawia ironię czy kpinę i jaki jest cennik za posługiwanie się nimi?
Groźby i wyzwiska można potraktować jako pewien rytuał, ale bardziej niebezpieczniejszy z punktu widzenia społeczeństwa wydaje się kompletny obłęd, gdy chodzi o obronę własnego stanowiska. Powoływanie się na brednie i równie „prawdziwe” badania, jak te przeze mnie wymyślone, to jeszcze pół biedy. Najgorsze jest etyczne szalbierstwo stojące za łączeniem faktu czyjejś śmierci z kompletnie nieprawdziwym, a wręcz bezczelnie załganym powodem takiej śmierci. Tu nie ma żadnych oporów przed kłamstwem, a w najlepszym razie manipulacją. Wszystko jest proste i jasne. I najczęściej udowodnione w jakichś anglojęzycznych źródłach z piekła rodem. Między innymi dlatego w mojej kpinie też się powoływałem na anglojęzyczne źródła. Tu nie można liczyć nawet na cień zdrowego rozsądku. Każda brednia i manipulacja jest traktowana poważnie, a negowanie tego wywołuje wściekłość i agresję.
Jednym z najbrudniejszych argumentów w arsenale „dobrych, wykształconych i kulturalnych” ludzi w odpowiedzi na moją niewinną ironię i kpinę było porównanie tego z „żartami” Macieja Stuhra na temat „tupolewizmu”. To argument nie tylko brudny, ale i podły, gdyż w Smoleńsku zginęła elita Polski i było to najtragiczniejsze wydarzenie w czasach pokoju w historii naszego kraju. Moja ironia i kpina w ogóle nie dotyczyła faktycznych ofiar szczepień czy osób, które ucierpiały. Wyśmiałem wyłącznie brednie i banialuki hurtowo pojawiające się w publicznym obiegu, które szkodzą temu, co w tej sprawie jest poważne. Te piramidalne bzdury żyją własnym życiem i tylko szkodzą poważnemu potraktowaniu rzeczywistych dramatów, mieszając kompletne głupoty z odniesieniami do prawdziwych wydarzeń, z tym, że zmanipulowanych w 99,9 proc. przypadków.
Tak jak stanfordzki eksperyment więzienny pokazał przerażającą prawdę o tym, co drzemie w zwykłych ludziach, tak reakcja na moją ironię i kpinę bardzo dużo mówi o nas i bardzo dużo złego, a nawet strasznego. Jakby mało było problemów z pandemią, jej skutkami, ze szczepieniami, dochodzi do tego jeszcze jakiś niebywały poziom emocji w części społeczeństwa. Emocji rozładowywanych kompletnie nieracjonalnie, bo tylko nakręcających spiralę. Może powinien się tym zająć ktoś taki jak Philip Zimbardo?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/560641-zwykla-ironia-przerodzila-sie-w-stanfordzki-eksperyment