”Wspominam o tym, że mamy do czynienia z ogromną, coraz bardziej narastającą skalą ograniczenia wolności słowa, wolności badań naukowych, wolności wypowiedzi i to jest ograniczanie w jednym kierunku, bardzo jednostronne. Tutaj proces posunął się o tyle dalej, że to już nie jest tylko zakaz publikacji, ale to jest kara finansowa, zagrożenie też karą pozbawienia wolności, a więc to już nie jest cenzura, ale to jest po prostu represja fizyczna w stosunku do osoby wypowiadającej swoje poglądy. Ale tak jak już wspomnieliśmy, u źródeł tego konkretnego procesu w Niemczech leży niewątpliwie rozdarcie Kościoła katolickiego w Niemczech” – mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl ks. prof. Paweł Bortkiewicz TChr, teolog moralny i etyk, wykładowca UAM w Poznaniu.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
wPolityce.pl: Jak wygląda w Niemczech sytuacja jeśli chodzi o wolność badań naukowych i prowadzenia akademickich debat? Decyzja sądu ws. ks. prof. Dariusza Oko i wytoczony mu proces świadczą o tym, że tych rzeczy tam się nie da robić.
Ks. prof. Paweł Bortkiewicz: Ta decyzja jest faktycznie precedensowa i jest zarazem precedensem skandalicznym, bo w sposób ewidentny narusza wolność słowa. Przy czym myślę, że warto tutaj zwrócić uwagę na kilka spraw. Ks. prof. Oko razem ze współautorem swojej publikacji zaprezentowali wyniki po pierwsze rzetelne i po drugie wyniki, które oceniali w sposób normatywny za pomocą kryteriów przynależących do nauki Kościoła katolickiego. Mają zatem do tego pełne prawo, bo niezależnie nawet od jakichkolwiek innych uwarunkowań zewnętrznych my katolicy mamy prawo stwierdzić, że homoseksualizm jest dewiacją, że narusza porządek moralny, że nie ma innych małżeństw, jak tylko związek kobiety i mężczyzny. To jest po prostu wewnętrznie spójne w świetle naszych poglądów i naszej doktryny. Mamy prawo to głosić w przestrzeni publicznej, która deklaruje się, że jest przestrzenią pluralistyczną i tolerancyjną. Tymczasem następuje zakwestionowanie tego prawa i co ciekawe, oskarżycielem w tej kwestii jest człowiek, który też – nominalnie – jest członkiem wspólnoty Kościoła katolickiego, ale jest człowiekiem, który zdradza naukę Kościoła, a więc ktoś, kto jest po prostu absolutnie niewiarygodny poprzez fikcyjną przynależność do Kościoła katolickiego i zdradę jego poglądów. Staje się tutaj oskarżycielem i w pewnym sensie sędzią w tej sprawie. To pokazuje pewien poziom zagmatwania, ale chcę zwrócić uwagę przede wszystkim na to, że mamy tu do czynienia praktycznie ze skandalicznym precedensem naruszenia wolności słowa.
Czy można powiedzieć, że ta sprawa ks. prof. Oko i ks. prof. Johannesa Stöhra stanowi niejako pierwszy owoc – zły owoc – trwającej w Niemczech schizmy?
Myślę, że tak. Dlatego wspomniałem, że tutaj mamy do czynienia jak sądzę z takimi dwoma poziomami. Mianowicie, z jednej strony jest to poziom podstawowy i najbardziej zasadniczy, jakim jest odmówienie prawa wolności badań naukowych, wolności przekazywanych poglądów na poziomie państwowym, na poziomie orzeczenia sądowego państwowego. To jest jedna sprawa.
U źródeł całego tego procesu leży oskarżenie księdza, który jest księdzem schizmatyckim, który przynależąc nominalnie do Kościoła – jak wspomniałem – de facto w tym Kościele nie jest, bo sprzeciwia się tym poglądom.
Z podobnymi przypadkami, może nie tak drastycznymi, cenzury dyktowanej przez homolobby na przykład w Stanach Zjednoczonych mieliśmy do czynienia przed kilku laty w przypadku słynnego raportu Marka Regnerusa. Raportu, który został odebrany jego autorowi, bo był nieprawomyślny. Odebrany w tym sensie, że Regnerus musiał przekazać ten raport – dotyczący wychowania dzieci w związkach homoseksualnych, głównie lesbijskich w USA – który odsłonił całą skalę dewiacji wynikających z tych nienormalnych rodzin. Ten raport został odebrany jego autorowi – uzyskał zakaz publikacji, odebrano mu grant i raport praktycznie mógłby się nie ukazać, gdyby nie pewne inne ścieżki pozyskania tego raportu. Chodzi mi o to, że Regnerus przekazał kopię tego raportu swoim przyjaciołom, ci nie byli związani żadnymi umowami z instytucjami uniwersyteckimi i dlatego mogli ten raport udostępnić publicznie. Wspominam o tym, że mamy do czynienia z ogromną, coraz bardziej narastającą skalą ograniczenia wolności słowa, wolności badań naukowych, wolności wypowiedzi i to jest ograniczanie w jednym kierunku, bardzo jednostronne. Tutaj proces posunął się o tyle dalej, że to już nie jest tylko zakaz publikacji, ale to jest kara finansowa, zagrożenie też karą pozbawienia wolności, a więc to już nie jest cenzura, ale to jest po prostu represja fizyczna w stosunku do osoby wypowiadającej swoje poglądy. Ale tak jak już wspomnieliśmy, u źródeł tego konkretnego procesu w Niemczech leży niewątpliwie rozdarcie Kościoła katolickiego w Niemczech.
Gdybyśmy mieli doprecyzować to rozdarcie Kościoła katolickiego w Niemczech, to czy źródeł tego nie należy szukać w reformacji, która do tej pory zbiera swoje żniwo chociażby w postaci protestantyzacji życia katolickiego w tym kraju?
Oczywiście, że tak. Wystąpienie Lutra, które było tak hucznie świętowane ku zresztą krytyce wielu katolików w Kościele powszechnym, rocznica reformacji w 2017 roku z jednej strony rzeczywiście była świętowana, z drugiej przywoływała dramat tamtej sytuacji sprzed 500 lat. Dramat, który z jednej strony zaowocował najpierw wojnami religijnymi, a później postawą takiego kompromisu, który wcale nie jest koegzystencją, ale który jest kompromisem służącym zacieraniu autentycznych wartości. Chodzi mi o to, że w Niemczech to współistnienie wspólnot katolickich i protestanckich, liczne małżeństwa mieszane, sąsiadowanie ze sobą osób o różnych przekonaniach w moim przeświadczeniu prowadziło ostatecznie do zaniku wymogów Kościoła katolickiego, wymogów wiary, wymogów nauki Kościoła katolickiego. Chcąc równać, równało się właśnie niestety w dół, równało się do wspólnoty luterańskiej, która w moim przekonaniu – wiem, że to zabrzmi nieekumenicznie – odbiega jednak swoją jakością od doktryny Kościoła katolickiego. Efektem tego jest taka sytuacja, w której dzisiaj wielu kapłanów, wielu też biskupów niemieckich, także kardynałów, usiłując nadal prowadzić tę swoiście rozumianą koegzystencję rezygnuje z rdzenia nauki katolickiej i przechodzi na pozycje protestanckie sądząc, że w ten sposób wytworzy się jakaś opacznie rozumiane braterstwo i wspólnota z braćmi i siostrami włączonymi. To jest oczywiście błąd, który prowadzi do tego, że zdradzamy Kościół i zdradzamy ostatecznie najgłębiej mówiąc Chrystusa i Jego Ewangelię.
Czy w tej sytuacji należy się spodziewać kolejnych ataków na tych księży, którzy stoją na gruncie prawdy i jej bronią?
Myślę, że ten proces, o którym mówimy, który inspiruje naszą rozmowę, jest procesem bardzo spektakularnym, ale on odsłania zjawisko, które niewątpliwie już trwa – to jest zjawisko takich powiedziałbym miękkich prześladowań, miękkiego, nie tak drastycznego, niemniej jednak ostracyzmu, niemniej jednak napiętnowania, stygmatyzacji ortodoksyjnych księży i obawiam się, że rzeczywiście to zjawisko w tej chwili może się nasilić w zależności też od tego, jak ostatecznie zakończy się ten proces. Tak czy inaczej można niestety się obawiać, że pojawią się kolejne próby podobnych ataków, kolejne próby podobnych oskarżeń i wolność wypowiadania doktryny katolickiej będzie kneblowana. Dokładnie właśnie to chcę podkreślić, że to jest kneblowanie wolności wypowiadania doktryny katolickiej.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/560243-ks-prof-bortkiewicz-o-sprawie-ks-oko-cenzura-homolobby