Uwaga! To nie jest żart. To dzieje się naprawdę. Na łamach renomowanego czasopisma prawniczego „Oxford Journal of Legal Studies” (wydawanego przy wydziale prawa Uniwersytetu w Oxfordzie) dwóch naukowców z Uniwersytetu w Sheffield w Anglii, Josh Milburn i Alasdair Cochrane, opublikowało tekst „Czy powinniśmy chronić zwierzęta przed mową nienawiści?”.
Na zadane w tytule pytanie autorzy odpowiadają twierdząco. Nie widzą oni żadnego powodu, dla którego mielibyśmy chronić przed obraźliwymi i poniżającymi słowami tylko ludzi, a nie zwierzęta. Ich zdaniem „hate speech” pod adresem „zwierząt nie będących ludźmi” (takiego terminu używają) powinien zostać zakazany, ponieważ jest dla nich krzywdzący. Dlatego niedopuszczalne powinno być stosowanie takich powiedzeń, jak np. „kurzy móżdżek”, „głupi jak koza”, „łże jak pies”, „mieć węża w kieszeni” czy „podłożyć komuś świnię”.
Zaprezentowana w artykule naukowym argumentacja jest logiczną konsekwencją zacierania różnic gatunkowych między ludźmi a zwierzętami. Choć trudno byłoby obronić tezę, że muchy mogą poczuć się urażone sformułowaniem „natrętny jak mucha”. Nie do końca też jest jasne, dla kogo bardziej obraźliwe są słowa „glista ludzka”: dla ludzi czy dla glist?
Aż chciałoby się napisać, że tekst angielskich naukowców jest głupi jak but. Lepiej jednak uważać, bo jutro można zostać oskarżonym o obrazę butów.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/554878-zwierzeta-powinny-byc-chronione-przed-mowa-nienawisci