„Różne rzeczy byłam w stanie sobie wyobrazić, ale nie to że mamy nie wpuszczą na mszę pogrzebową Janka Lityńskiego (który zresztą powinien był jeszcze sobie pożyć… ). Strasznie to przykre” - napisała na Facebooku szefowa telewizji Biełsat i działaczka opozycji antykomunistycznej Agnieszka Romaszewska-Guzy.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
I nie ważne był limit czy nie był i jaki. Mama wzięła wieniec od Prezydenta i pojechała z poczuciem, że to absolutnie oczywiste, że powinna tam być. I choć nadrabiała miną, bardzo ją to zabolało
— zaznaczyła.
Długa historia współpracy Romaszewskich z Lityńskim
We wpisie nie zabrakło też osobistych wspomnień związanych ze zmarłym.
Znaliśmy Janka Lityńskiego od czasów powstania KOR-u, od 76 r. Wiele razy bywał u nas w domu na Kopińskiej, gdzie zresztą uwielbiał go nasz ówczesny pies - spanielka Gama… Do tej pory pamiętam Jego nerwowe gesty, i kręcenie loczków na palcu, jak rozmawiał (a gadał strasznie szybko) siedząc u nas w kuchni… Tak się jeszcze jakoś zdarzyło, że potem Lit siedział pół roku w Białołęce w jednej celi z moim mężem, z którym rozegrali nieskończoną liczbę robrów w brydża
— relacjonowała Romaszewska-Guzy.
Nie mogę powiedzieć, by moi rodzice się z Nim jakoś blisko, osobiście przyjaźnili, ale wtedy w opozycji była taka garstka ludzi, że znali się niemal wszyscy. Znaliśmy i jego matkę panią Reginę i pierwszą żonę Anię ( ja akurat dosyć słabo, ale moi rodzice studiowali z jej starsza siostrą) i drugą żonę Krysię i córkę Basię…
— dodała.
Zasmucająca sytuacja
W kontekście uroczystości pogrzebowych nie zabrakło jednak gorzkiej refleksji.
Dotychczas pogrzeby były jednak tą sytuacją, która raczej jednała niż dzieliła. Czemu jednała? Nie tylko z tego powodu, ze wobec śmierci wszyscy są równi, ale przede wszystkim z szacunku i sentymentu dla wspólnej przeszłości, której nie sposób zaprzeczyć a która była i bardzo ciekawa i często bardzo wymagająca i co tu dużo mówić - chwalebna. Ludzie nie lubiący się za bardzo na co dzień, uprzejmie się sobie kłaniali, a ci co nie zgadzają się ze sobą kompletnie, a jednak się lubili to nawet miło się uśmiechali i zagadywali
— napisała dziennikarka.
Agnieszka Romaszewska-Guzy podała również przykład sytuacji, w której można wznieść się ponad podziały.
Mszę pogrzebową mojego Taty wśród innych kapłanów koncelebrował ksiądz Isakowicz-Zalewski, bo w latach 80, gdy go prześladowano i ciężko pobito, rodzice mieli z nim kontakty i mu pomagali. Po prostu przyszedł i przystąpił do koncelebry. I nie przyszło mi do głowy by mieć coś przeciw, choć wylał na mnie jako na współpracująca z „banderowcami” kubły pomyj, a to co opowiada o Ukraińcach jest poniżej wszelkiej krytyki
— przypomniała.
I najgorsze jest w tym wszystkim to, że Janek był w tym najmniej ważny, bo sam nigdy by niczego podobnego nie zrobił. Cokolwiek by nie uważał i jakich by nie miał poglądów, bo był generalnie facetem osobiście bardzo sympatycznym….
— zaznaczyła.
gah
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/542636-romaszewska-guzy-ta-sytuacja-bardzo-zabolala-mame