„To są rzeczy bardzo groźne. To są precedensy o niewyobrażalnych konsekwencjach, bo one mogą doprowadzić do tego, że powstanie słownik słów zakazanych. Ten słownik będzie się rozrastał i nie będzie miał kto się temu przeciwstawić, bo jeśli będzie z innego środowiska, będzie się bał z uwagi na karierę, punkty czy inne rzeczy. Tutaj jest coś, nad czym należy się zatrzymać i to bardzo głęboko zdiagnozować po to, żeby to zatrzymać. W każdym słowie. Skutki bowiem będą po prostu nieobliczalne” - mówi portalowi wPolityce.pl prof. Piotr Jaroszyński, filozof kultury, wykładowca Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
wPolityce.pl: Rada Języka Polskiego zaakceptowała oficjalnie opinię dr hab. Marka Łazińskiego z Uniwersytetu Warszawskiego ws. używania słowa „Murzyn”. W jego opinii słowa „Murzyn” powinno używać się wyłącznie na prawach historycznego cytatu ponieważ „w języku polskim obrosło wyjątkowo silną frazeologią obraźliwą”. Jakby Pan Profesor się do tego odniósł?
Prof. Piotr Jaroszyński: Musiałby to uzasadnić, że to „obrosło”. Jeżeli jesteśmy na poziomie naukowym, czyli wypowiedzi naukowca, który ma stopień samodzielnego pracownika naukowego, to podstawowym kryterium uznania wypowiedzi za naukową lub nienaukową jest uzasadnienie. Autor posłużył się metaforą, którą trzeba wyjaśnić i poprzez wyjaśnienie uzasadnić takie stanowisko w sprawie używania słowa „Murzyn”. Nie ma innej drogi.
Czy w ocenie Pana Profesora tego typu teza, że słowo „Murzyn” „w języku polskim obrosło wyjątkowo silną frazeologią obraźliwą” jest uzasadniona z naukowego punktu widzenia?
To jest kwestia uznaniowa. Ktoś może mówić o drugim, że jest „Murzyn”, mając intencję obrażenia kogoś, a może mówić nie mając intencji obrażenia kogoś. Nie ma koniecznego związku. Natomiast próba wprowadzenia ogólnej zasady, że dziś słowo „Murzyn” jest obraźliwe jest nieprawdą – chodzi tu oczywiście o język polski, bo w innych językach, zwłaszcza angielskim to jest inne znaczenie. U nas nie ma powodu, dlatego że my w wymiarze społecznym nie mieliśmy bezpośrednich związków z Murzynami, więc nie było powodu, żeby nadać temu słowu odcień pejoratywny czy obraźliwy. Proszę zwrócić uwagę u Conrada – powieść „Murzyn z załogi Narcyza”. Dla Conrada, który pisał po angielsku, ale myślał po polsku, on był przykładem osoby niezwykle wrażliwej, moralnie szlachetnej. Obawiam się, że językoznawcy w Polsce po prostu nie znają języka polskiego. Oni znają jakiś metajęzyk, który sobie wytworzyli w ramach tzw. nauki, natomiast nie są wychowani na arcydziełach literatury polskiej, w związku z tym oni nie czują języka polskiego. Słowo „Murzyn” tak jak słowo „stół”, można powiedzieć „ty stole” czy „ty taborecie” i to może być żart, to może być nawet pieszczota, a może to być obraźliwe – to zależy od kontekstu, od intencji. Próba zadeklarowania i to jeszcze podparta tzw. naukowym stylem wypowiedzi, zadekretowania, że słowo „Murzyn” jako takie współcześnie jest obraźliwe stanowi bardzo niebezpieczny precedens. Oni zaraz nam wyczyszczą wszystkie słowa i nie będzie można mówić. Dlatego próba ingerencji w język – a słowo nie jest neologizmem, tylko jest słowem zadomowionym w języku polskim od długiego czasu – naruszanie takich słów to już jest odmiana totalitaryzmu, dlatego że wchodzi się w podstawowe związki, które tworzą język jako narzędzie komunikacji o różnych rzeczach, różnych sferach. Nie ma to w tym wypadku jednoznacznie negatywnego znaczenia. W mojej opinii jest to coś, co przekracza stanowisko tego pana. To nie są jego kompetencje, aby wydawać nie tylko oceny, ale właściwie to jest wyrok na słowo, bo za tym pójdzie cenzura. Jestem ciekawy, jaką cezurę czasową uznają: od którego roku można używać, a do którego roku, miesiąca, dnia i godziny, sekundy nie można używać, bo będzie to naruszeniem zasad politycznej poprawności - o to przecież chodzi. Także tu mamy do czynienia z nawrotem instrumentalnego traktowania nauki, naukowców dla realizacji celów ideologicznych. Ideologia – o czym pisał przecież bardzo dużo Orwell – posługuje się językiem po to, żeby spacyfikować społeczeństwo i każdego z nas.
Powiedział Pan Profesor ciekawą rzecz, a mianowicie, że przynajmniej część polskich językoznawców najwyraźniej jest odcięta od tego klucza w postaci dzieł literatury. Lewica chce usunięcia z listy lektur powieści „W pustyni i w puszczy”. Pytanie, czy te rzeczy są ze sobą w jakiś sposób powiązane?
To jest działanie na kilku frontach, ponieważ Lewica tym kanałem tzw. nauki i kariery akademickiej, nie odpuściła, nie oddała tych stanowisk. O ile łatwo jest znaleźć kolegę ze związków, który będzie dyrektorem gabinetu, to na poziomie wykształcenia i nauki, na poziomie wyższym ludzi przygotowuje się przez dziesiątki lat. W związku z tym – ponieważ nie było dekomunizacji – Lewica spokojnie przetrzymała pierwsze uderzenie i wyszła obronną ręką. Teraz dyktuje nam, jakim językiem mamy mówić, albo nie mówić. To są rzeczy bardzo groźne. To są precedensy o niewyobrażalnych konsekwencjach, bo one mogą doprowadzić do tego, że powstanie słownik słów zakazanych. Ten słownik będzie się rozrastał i nie będzie miał kto się temu przeciwstawić, bo jeśli będzie z innego środowiska, będzie się bał z uwagi na karierę, punkty czy inne rzeczy. Tutaj jest coś, nad czym należy się zatrzymać i to bardzo głęboko zdiagnozować po to, żeby to zatrzymać. W każdym słowie. Skutki bowiem będą po prostu nieobliczalne.
Chociażby wyrugowanie myślenia abstrakcyjnego, które przecież jest oparte na bogactwie słów.
Totalitaryzm polega na tym, że nie tylko ma wymiar społeczny, ale ma wymiar jak najbardziej osobisty, że ingeruje we wnętrze jednostki, a język jest wszechobecny. Wszystko, co po ludzku przeżywamy, znajduje jakąś formę werbalizacji czyli nadania temu postaci słownej. Niewypowiedziane i niezapisane grozi wtedy, że zaczną wprowadzać na coraz większą skalę cenzurę politycznej poprawności i nastąpi uderzenie w jaźń. Człowiek nie będzie wiedział, kim jest i nie będzie wiedział, czym jest rzeczywistość wokół niego, ludzie wokół niego i wspólnoty. Wypowiadanie się na temat tego wszystkiego, wyrażanie się za pomocą języka będzie zakazane i może doprowadzić do potężnej choroby psychicznej w skali całego społeczeństwa. To jest szalenie groźne.
To doprowadzi w konsekwencji do odcięcia od korzeni.
Oczywiście, że tak. Przecież są różne słowa. Niech oni się zabiorą najpierw za te wulgaryzmy, które zalewają i media i świat polityki, a nie Murzynami. Tu nagle jest taka cisza, a są tak straszne wulgaryzmy, które potem powtarzają dzieci, ale to im jakby nie przeszkadza. Chociaż wiemy, że są wulgaryzmy, to nikt nie wprowadzi słownika zakazu używania tych słów. Jeżeli słowa mogą mieć znaczenie pejoratywne czy obraźliwe, to jest od tego dobre wychowanie, żeby tego unikać, a nie ingerencja w język, żeby słowa wyrzucić. Przecież się inne słowa pojawią. Oni nie nadążą za wymianą. Jak wyrzucą „Murzyna”, to będzie inne słowo, które może okazać się jeszcze gorsze – jeśli jest ono w jakimś sensie obraźliwe – niż to wyjściowe „Murzyn”. Także to jest bardzo niebezpieczne w wymiarze społecznym i w ogóle w wymiarze pokoleniowym. Co innego wyeliminować to słowo, a co innego nie używać tego słowa. Ale też przecież te słowa, nawet wulgarne, czy obraźliwe, w różnych sytuacjach pojawiają się i mogą, nawet z punktu widzenia artystycznego, być ujęte w cudzysłów po to, żeby w ten sposób zaznaczyć dystansowanie się do takiego słowa. Rzeczywistość językowa jest bardzo skomplikowana. Obawiam się, że językoznawcy za słabo znają język polski, a z drugiej strony nie znają języków klasycznych, greki i łaciny, oni wiszą w próżni, w jakimś wymyślonym pojęciu języka.
W konstrukcie po prostu.
W konstrukcie syntaktycznym tak naprawdę i arbitralnym. To jest ich świat. A mówią po polsku fatalnie. Słuchałem kilku i byłem przerażony. Każdy, kto ma wyczucie języka polskiego, jego melodyki, jego akcentowania, intonacji, natychmiast się zorientuje, co się dzieje, jeśli się przysłucha. Potwornie mówią. To właśnie pokazuje, jak system przygotowywał sobie różne warianty kontrolerów naszego życia.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/541903-nasz-wywiad-prof-jaroszynski-to-sa-rzeczy-bardzo-grozne