Mają swoje lata i nie mogą już czekać na powrót do władzy mędrców z PO. A PiS nie tylko nie chce odejść, ale dostało mandat na kolejną kadencję.
Aktorzy dziwne rzeczy o polityce mówią na co dzień i niezależnie od wieku. Ale po przekroczeniu osiemdziesiątki, niektórym włącza się jakiś hormon antypisowski i produkuje wyjątkowe głupstwa. Szkoda, że ten hormon wpływa na poglądy także aktorów naprawdę wybitnych, w rodzaju Janusza Gajosa, Krzysztofa Kowalewskiego, Stanisława Tyma (także reżysera, pisarza, satyryka, felietonisty) czy Stanisława Brejdyganta (także reżysera, scenarzysty, pisarza). Po osiemdziesiątce ich złość na rządy PiS przybiera karykaturalne formy. I najczęściej porównują rządy PiS z PRL, gdzie żyli i odnosili sukcesy, a nawet bywali hołubieni (z wyjątkiem Tyma, którego w latach 70. objęto zapisami cenzury).
Teraz nasi wybitni osiemdziesięciolatkowie są zmuszeni do fundamentalnej, choć dość słabo uargumentowanej krytyki rządów PiS, skoro twierdzą, że przez tę partię mają fatalne życie, a wielu spraw po prostu nie mogą wytrzymać. Najnowsze zrzędzenie na rządy PiS wydobył z siebie Krzysztof Kowalewski (w tygodniku „Polityka”). On tak cierpi, że gdy np. ogląda TVP, to jednak nie ogląda, bo ma „za słaby żołądek na takie emocje”. A jak mimo wszystko ogląda, to wyłącza dźwięk, szczególnie gdy widzi prezydenta lub premiera, by nie słuchać tego, co mówią, a jeszcze bardziej „razi samo to, jak mówią”. Starość Kowalewskiego przypada na „czasy duszne”. W dodatku wszystko „pełza ku katastrofie”, a tacy jak on są „ubabrani w tym błocie, którym [ich] oblepiają”. Innymi słowy, „toniemy w bagnie”. Strasznym bagnie, skoro „w PRL było łatwiej”. A teraz „przehandlowaliśmy wolność. Jedni za 14. emeryturę, drudzy za parę stówek”.
Krzysztof Kowalewski, podobnie jak Stanisław Tym, uważa, że pisowcy i ich sympatycy to po prostu głupole, bo „tam intelektualnie to jest bardzo cieniutko”. Szczególnie odtwórca roli Ryszarda Ochódzkiego cierpi przez tę głupotę, bo przyzwyczaił się do mądrych rządów PO, gdzie intelekt lał się cysternami, że aż był nadmiarowy w stosunku do potrzeb rządzenia Polską i Polakami. A teraz to już czysta głupota, nawet nie cynizm towarzysza Jana Winnickiego (z serialu „Alternatywy 4”), granego przez innego zrzędę seniora – Janusza Gajosa. A sam Gajos to krynica mądrości, tylko głupole nie są w stanie tego docenić i dla nich „to prostak”.
Głupole nie rozumieją na przykład finezyjnych uwag Gajosa z 1 sierpnia 2020 r. (na imprezie Jerzego Owsiaka Pol’and’Rock Festival). Mówił wtedy m.in.: „Jak patrzymy na scenę polityczną, to tam też wchodzi nikt i zostaje kimś bardzo ważnym” (to o prezydencie Andrzeju Dudzie). Musiał się wybrzydzić na „coś takiego, co wykonał, przepraszam za wyrażenie, mały człowiek. Jednym ruchem ręki podzielił nasz kraj i nas samych na dwie części. To jest zbrodnia” (to o Jarosławie Kaczyńskim). Skądinąd wielki Gajos jest chyba tylko o 1 cm wyższy od „małego człowieka”. Nie przeszkodziło to wielkiemu człowiekowi stwierdzić, że „w ten sposób powstawały najgorsze sprawy na świecie, tak powstawało to, co się później nazywało hitleryzmem”.
Stanisław Brejdygant poza tym, że jest ojcem równie antypisowskiego jak on sam muzyka Krzysztofa Zalewskiego, wysyła do „Gazety Wyborczej” przezabawne listy, w których opisuje nie tylko swoje straszne życie w pisowskim reżimie (np. grając w serialu TVP „Dziewczyny ze Lwowa”). Jeden z takich listów (z 30 sierpnia 2017 r.) za pośrednictwem „GW” skierował do kanclerz Angeli Merkel. I napisał: „Wstyd mi. Trudno opisać, jak bardzo mi wstyd [za polskie władze]. Wiem, że czyni Pani niemałe wysiłki, by pertraktować z obecnym rządem mego kraju. I wiem, że czyni Pani to bona fide, w dobrej wierze.(…) Uważam, że jest Pani niezwykłym politykiem. Ratuje Pani bowiem godność polityki, nie odbierając jej walorów moralności. (…) Dla Pani, wiem to, bo jest to czytelne, moralność jest ważna. (…) Jest Pani prawdziwym mężem stanu. (…) Ja wiem, że to Pani i tylko Pani jest jedynym w mojej ojczystej Europie mężem stanu”.
Dlaczego aktorscy seniorzy nie mogą sobie spokojnie pracować i odpoczywać, tylko muszą walczyć ze strasznym pisowskim reżimem? Zapewne dlatego, że ich młodość przypadła na lata 50. XX wieku i nie bardzo mogli się już wtedy wykazać heroizmem, a w czasie wojny byli po prostu za młodzi. Teraz są więc radykałami, jakimi nie mogli być ponad 60 lat temu. Poza Stanisławem Tymem (on zrzędzi z powodu zbrzydzenia głupotą) nie byli nimi także później, ale przecież jakoś trzeba było żyć, tym bardziej że dla dobra polskiej kultury. No i wtedy można było się narazić na represje (jak Tym), a dziś można wrzucać rządzącym, co się chce i bez żadnych konsekwencji (chyba że w postaci nowych ról). Drugi powód to niecierpliwość. Mają swoje lata i nie mogą już czekać na powrót do władzy mędrców spod znaku PO. A PiS nie tylko nie chce odejść, ale w dodatku głupole dali im władzę na kolejną kadencję. Czy w takiej sytuacji nie można się zżymać, narzekać i złorzeczyć? Można, a nawet trzeba.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/516954-dlaczego-gajos-tym-kowalewski-tak-bardzo-nienawidza-pis