Spodziewaliśmy się w redakcji, że okładkowy tekst najnowszego wydania tygodnika „Sieci”, pełen pasji, niezwykle ciekawy i zmuszający do myślenia esej Macieja Pawlickiego, nawiązujący do książki „Fałszywa pandemia”, wywoła kontrowersje.
Bezrefleksyjne oburzenie rozmaitych lemingów i ludzi owładniętych niechęcią jest oczywiste. Zaskoczyła nas jednak bardzo osobista i emocjonalna reakcja ministra zdrowia pana profesora Łukasza Szumowskiego.
Mam trochę wrażenie, że ktoś pisze książkę raczej z gatunku fantastyki, no bo w tym spisku na pewno uczestniczyłoby około 500 tysięcy medyków, do tego podobno politycy, to jest kolejna grupa już może nie aż tak liczna, ale kilkuset osób, i w tym wszystkim - rozumiem - minister zdrowia jak taki pająk skutecznie pociągający za sznurki pajęczyny, do końca nie wiadomo w jakim celu, ale na pewno w jakimś zbrodniczym. A tak na poważnie, to jest to trochę obrażające, choćby pamięć tych tysiąca ponad ośmiuset, które zmarły. I przypominam, w sezonie grypowym grypa nie jest tak brutalna i nie zabiera tylu osób z tego świata. No, powiem szczerze, że jak ktoś widzi takie spiski, to jest jakiś sygnał, żeby może jednak trochę zastanowić się nad swoim zdrowiem psychicznym
— oświadczył Łukasz Szumowski.
Minister wziął najwyraźniej artykuł do siebie - zupełnie niepotrzebnie, bo to nie o nim. Wielokrotnie pisaliśmy, że Polska - jako kraj peryferyjny w stosunku do centrów interpretacji świata - nie mogła zareagować inaczej. Próba walki z ludzkim strachem zmiotła by każdy rząd i kilka ten los spotkał. Dobrze, że rząd premiera Morawieckiego nie zostawił ludzi samym sobie, dobrze, że współzarządzał tym minister zdrowia Łukasz Szumowski, dobrze, że w momencie gdy tyle było niewiadomych, przyjęto jako punkt odniesienia najgorsze możliwe scenariusze rozwoju wypadków.
Na tym polega praca i odpowiedzialność polityków.
Ale to jest inny porządek niż nasz - niezależnej, choć wiernej wartościom i niepokornej, redakcji, jaką tworzymy w „Sieci” i portalu wPolityce.pl. Naszym prawem i obowiązkiem jest pytać i oceniać, jak w danym momencie sprawy się mają.
A fakty są takie, że nie potwierdziły się czarne scenariusze o wielkiej śmiertelności wywoływanej zakażeniem koronawirusem, choć jest ona większa niż grypy i każda ofiara wywołuje ból. Ale też większość ofiar ma ciężkie choroby współistniejące. Pytanie: czy gdyby grypa nagle okazała się dwukrotnie groźniejsza, też byśmy zamykali świat?
Faktem jest też, że nastąpiło po drodze przesunięcie celu, jaki stawia się przed społeczeństwami: już nie „spłaszczenie krzywej”, przygotowanie szpitali, zapewnienie chorym odpowiedniej terapii, odizolowanie najbardziej zagrożonych, ale wyeliminowanie wirusa z przestrzeni jest celem.
Niemożliwym do zrealizowania.
Faktem jest też szokujący koszt społeczny przyjętej metody walki: upadłe firmy, często dorobek życia, bezrobocie, depresje, kryzysy i rozpady rodzin, przemoc domowa, samobójstwa. Rosnące napięcia międzynarodowe, możliwe wojny.
Z każdym miesiącem ten koszt będzie rósł.
Dokąd dojdziemy walcząc nadal o całkowite wyeliminowanie wirusa z przestrzeni, zwiększając liczbę testów, które wykrywają zakażonych, nie zdających sobie sprawy z faktu, że chorują?
To z kolei medialnie nakręca panikę, wymuszając kolejne testy, tworząc spiralę „stanu nadzwyczajnego”.
Może się minister Szumowski obruszać, może i na nas fuknąć (taką ma robotę), ale rząd - jako całość - musi przemyśleć podejście do epidemii. Musi odpowiedzieć na pytanie, czy tylko wirusolodzy mają decydować o tej sprawie? Gdyby spece od bezpieczeństwa ruchu drogowego decydowali o tym, jak i gdzie jeździmy, nigdzie nie przekraczalibyśmy prędkości 30 km na godzinę. Dlatego trzeba przenieść punkt ciężkości z debaty o liczbie zakażeń, na liczbę ofiar - bo to jest najważniejsze.
O tym jest tekst Macieja Pawlickiego: Czy to fałszywa pandemia? Maciej Pawlicki o książce, która zmusza do myślenia. Przeczytaj tekst okładkowy tygodnika „Sieci”, który już wzbudził ogromne emocje
Myślę, że minister Szumowski powinien go spokojnie przeczytać i pomóc rządowi wskazać na mądre ścieżki wyjścia ze spirali wiecznej - dla większości bezobjawowej - i straszliwie kosztownej epidemii.
Trzeba to zrobić szybko, przed jesienią, która musi oznaczać powrót do szkół. Jeśli nastąpi to przy tym poziomie wrażliwości, szybko skończy się katastrofą. Także polityczną, bo opozycja gra na chaos i zmęczenie ludzi.
Powtarzam: w marcu nie można było zareagować inaczej. Ale dziś trzeba wyciągnąć wnioski.
Dlatego powstał ten tekst Macieja Pawlickiego.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/512842-pan-minister-szumowski-niepotrzebnie-bierze-to-do-siebie