„Kiedy pięcioletnia dziewczynka zaczyna się rozbierać, to jest to coś absolutnie fantastycznego, bo mamy do czynienia z grą erotyczną w najczystszej postaci” - powiedział w 1982 r. w jednym z telewizyjnych wywiadów europoseł Zielonych Daniel Cohn-Bendit. Zapewne chciał wywołać skandal, ale wszyscy puścili jego słowa mimo uszu. Goście w studiu, prowadzący i widzowie przed telewizorami. Niemcy były wtedy wciąż ogarnięte seksualną rewolucją rozpętaną w toku rewolty studenckiej 68 roku.
A Partia Zielonych (wówczas jeszcze pod nazwą Sojusz 90/Zieloni) pchała się właśnie do wielkiej polityki, czyli do Bundestagu. Jak wynika z historycznych badań, które Zieloni sami zlecili w 2013 r. stosunki seksualne między dorosłymi a dziećmi były tolerowane nie tylko w szeregach ugrupowania, żądanie ich legalizacji znalazło się w oficjalnym programie partyjnym. W ramach walki ze „skostniałymi, konserwatywnymi strukturami społecznymi”. Uwalniania się od wszelkich ograniczeń. Pięć lat wcześniej w autobiograficznej książce „Wielki bazar” Cohn-Bendit relacjonował swoje doświadczenia wychowawcy w przedszkolu, gdzie „flirtował z małymi dziewczynkami”, które „rozpinały mu rozporek”. Także i te dywagacje przeszły zupełnie bez echa. Wywołały skandal dopiero w 2001 r., gdy dziennikarka Bettina Röhl o nich przypomniała, oskarżając Cohn-Bendita o pedofilię. Kilka lat później europoseł wyjaśniał, że jego wypowiedzi były wynikiem szerszego społecznego trendu eksperymentów, w tym badań nad „dziecięcą seksualnością”, na fali rewolucji seksualnej. W 1974 r. znany pisarz Gabriel Matzneff rozpisywał się w eseju pod tytułem „Ci poniżej 16 lat” o „wolnej miłości” z nastolatkami (płci żeńskiej), którą jak przyznał sam praktykował. Jedna z jego kochanek miała 13 lat.
Gwałt jako forma socjalizacji
W społeczny trend eksperymentów nad dziecięcą seksualnością wpisuje się także tzw. „eksperyment Kentlera”, o którym stało się głośno kilka dni temu za sprawą publikacji raportu badaczy z Uniwersytetu w Hildesheim na zlecenie Berlińskiego Senatu ds. Nauki, Młodzieży i Rodziny. Wynika z niego, że znany psycholog i seksuolog Helmut Kentler, przez 30 lat celowo przekazywał bezdomne dzieci pod opiekę pedofilom. We współpracy z urzędnikami Berlińskiego Senatu oraz urzędu ds. dzieci i młodzieży, tzw. Jugendamtem. Domy zastępcze złożone z pedofilów zostały założone pod koniec lat 60. XX wieku i funkcjonowały do ok. 2003 roku. Sam Kentler, który był homoseksualistą, także zaadoptował co najmniej trzech chłopców. Czy oni także byli molestowani seksualnie, nie wiadomo. Śledztwo w tej sprawie wciąż trwa. Wiadomo natomiast, że Kentler utrzymywał przyjazne relacje z pedofilami u których umieszczał „trudną młodzież”, co nierzadko oznaczało dzieci niepełnosprawne umysłowo lub fizycznie, na co urzędnicy się godzili, bo Kentler był wówczas gwiazdą wśród pedagogów. A wielu z nich także miało skłonności „pedo-seksualne”. Kentler często gościł w radiu i telewizji, a jego poradnik na temat dziecięcej seksualności trafił do wielu niemieckich domów. Nie ukrywał przy tym wcale swoich poglądów na temat „seksualności dzieci uwolnionej od ciasnego gorsetu moralności”. Otwarcie mówił o tym, że ojcowie zastępczy są w stanie „wytrzymać „z tymi niesfornymi i umysłowo ograniczonymi dziećmi” tylko dlatego, że „są w nich zakochani”. Gwałcenie chłopców przez ich przybranych ojców miało pomóc w „ich socjalizacji”.
Kentler był też biegłym sadowym w co najmniej 30 procesach w sprawie molestowania seksualnego dzieci i chełpił się tym, że przyczynił się do uniewinnienia sprawców. W 1990 roku polecił w sądowej ekspertyzie by dziecko, ofiara gwałtu, dalej mieszkała u swojego gwałciciela, którego określił jako „naturalny talent pedagogiczny”. Jego zdaniem tylko seksualna przemoc szkodzi dzieciom, jeśli stosunek seksualny natomiast następuje „w miłej i czułej atmosferze” dziecko tylko na tym korzysta. A pedofile „przecież rzadko stosują przemoc”. Kentler był przy tym bardzo aktywny w kościele ewangelickim, gdzie szerzył zrozumienie dla homoseksualizmu. Miał za to nawet dostać w 1997 r. nagrodę (Magnusa-Hirschfelda), ale jego krytykom udało się temu zapobiec. Jak to się stało, że Kentler mógł działać bezkarnie, przy milczeniu środowiska akademickiego, którego był przecież prominentnym członkiem? Bo rewolucja seksualna uchodziła za element walki z faszyzmem, uporania się z balastem nazizmu. Koledzy Kentlera z uniwersytetu w Hanowerze, gdzie wykładał, nie chcieli uchodzić za zacofanych wrogów ideologii emancypacji. Jeszcze w 2008 r. lewicowy niemiecki dziennik „taz” chwalił Kentlera z okazji jego śmierci jako „zasłużonego bojownika na rzecz permisywnej moralności seksualnej”.
Normalizacja pedofilii
Eksperyment Kentlera to jednak niejedyny trup, który w ostatnich latach wypadł z szafy ruchu ‘68. Kolejnym jest Odenwaldschule, prywatna szkoła w Południowej Hesji, gdzie w latach 70 i 80 XX wieku setki dzieci było molestowanych seksualnie oraz gwałconych przez nauczycieli, z którymi żyli w ramach tzw. „intymnych rodzin”. Głównym sprawcą był dyrektor szkoły Gerald Becker, renomowany „reformatorski” pedagog. Śledztwo przeprowadzone w 2011 r. wykryło co najmniej 900 ofiar. Do szkoły, zamkniętej w 2015 r., uczęszczał w latach 60 m.in…Daniel Cohn-Bendit. Tu także trafiła część dzieci złowionych przez Kentlera na ulicach Berlina. Raport badaczy z uniwersytetu w Hildesheim dlatego wyraźnie mówi o „sieci pedofili” wokół Kentlera, do której należeli także prominentni naukowcy i „inne osoby ze środowiska pedagogicznego”. W 2016 r. okazało się, że takich szkół jak Odenwaldschule było więcej. W szkole podstawowej Elly-Heuss-Knapp w Hesji nauczyciel miał molestować w latach 1961-1994 co najmniej 35 dzieci. Ofiary otrzymały „symboliczne odszkodowanie” w postaci 10 tys. euro, oraz przeprosiny za to, że przez lata ich skargi były ignorowane.
Nic nie mogło w końcu stanąć na drodze postępu. W latach 70 i 80 wielu wojowników na rzecz emancypacji seksualnej otwarcie głosiło swoja „miłość do chłopców” na łamach gazet. Zdaniem psychoterapeuty Juergena Lemke „pedofile załapali się na przyczepkę” na fali rewolucji seksualnej i przebili się do kół naukowych. Ile było ofiar tej rewolucji trudno oszacować. Na sprawiedliwość w każdym razie nie mają co liczyć bo większość tych zbrodni dawno się przedawniła. Są to zbrodnie bez kary. Tymczasem promocja pedofilii trwa w najlepsze. Liczne organizacje pederastów, jak NAMBLA (North American Man/Boy Love Association) w USA, dalej walczy o uznanie pedofilii za „normalną” orientację seksualną. I może liczyć na poparcie części psychologów, wśród których ta dyskusja trwa od dawna. Zmiana definicji pedofilii i postawienie jej na tym samym stopniu co homoseksualizm miałoby poważne konsekwencje. W końcu orientacji seksualnej nie da się według dzisiejszych standardów psychologii klinicznej zmienić, a więc nie byłoby po co leczyć pedofilów, a karanie ich za orientacje łatwo dałoby się ubrać w szaty dyskryminacji.
W lipcu 2014 r. odbyła się konferencja na uniwersytecie w Cambridge w Wielkiej Brytanii o klasyfikacji seksualności w Diagnostycznym i Statystycznym Podręczniku zaburzeń psychicznych - DSM. W ramach konferencji niektórzy naukowcy, jak prof. Philip Tromovitch z uniwersytetu w Tokio przekonywali, że „seksualne zainteresowanie dziećmi jest czymś normalnym u dorosłych mężczyzn”. Wygłoszono liczne wykłady jak ten zatytulowany: „Wyzwolić pedofila – analiza dyskursywna”, a jako gościnny mówca wystąpił emerytowany prof. socjologii z uniwersytety w Essex Ken Plummer, który przekonywał słuchaczy, że „izolacja, poczucie winy i strach”, które odczuwa wielu pedofilów wynika nie z ich czynów, lecz „z systemowych prześladowań seksualnych mniejszości”, do których się zaliczają.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/505684-eksperyment-kentlera-to-trup-ktory-wypadl-z-szafy-ruchu-68