„Nasze dzieci były tak umiarkowanie niesforne. Miały prawo do uzgadniania naszych poleceń, czasem nie chciały czegoś zrobić albo się złościły. Kiedy spotykałem grzeczne, ułożone dziecko, mówiłem mu, że ma prawo być niesforne. Chodzi o to, żeby na własnej skórze odczuło, gdzie jest granica. Na tym polega rola wychowawcy” - tak rolę ojca rozumie Jan Duda, ojciec prezydenta RP.
W wywiadzie dla „Gazety Krakowskiej” mówił o roli rodziców w procesie formowania dziecka, wychowywaniu i pomaganiu dzieciom w osiąganiu dojrzałości i kształtowaniu osobowości.
Tak naprawdę to nie rodzice wychowują dzieci - oni tylko pomagają im się wychować. Bo człowiek się wychowuje sam. Człowiek powinien być wychowywany do odpowiedzialności. To jest podstawowy drogowskaz, umiejętność wyznaczania sobie granic. Wychowanie odbywa się w takim czworokącie. Pierwsza jest rodzina. Druga szkoła, która fachowymi metodami wdraża wiedzę, kulturę. Na trzecim miejscu są instytucje - jak Kościół, harcerstwo, wolontariat, kluby sportowe. I wreszcie czwarty element - podwórko, internet, koledzy
—powiedział Jan Duda.
Ojciec prezydenta mówił też o coraz powszechniejszym kryzysie męskości. To nie jest pusty slogan, tylko coraz powszechniej zauważany problem.
Według mnie kryzys męskości wynika z przesadnej emancypacji kobiet. Wyemancypowane kobiety wpadły we własną pułapkę. Nie zostawiają miejsca dla mężczyzn. Tymczasem mężczyźni mają wrodzone skłonności do podejmowania trudnych wyzwań, wymagających dużego wysiłku, predyspozycje do zamierzeń o charakterze strategicznym. Natomiast operacyjnie są dużo słabsi od kobiet. Nie potrafią jednocześnie zajmować się dzieckiem, gotować zupę i jeszcze pamiętać o tym, że trzeba zapłacić rachunek za prąd. To domena kobiet.
Jan Duda podkreśla, że mężczyźni nie są wychowywani do odpowiedzialności. To np. problem rodzin niepełnych, w których wychowywaniem chłopca zajmują się mama i babcia. Zwrócił też uwagę na plagę rozwodów. Podkreślił, że zbyt łatwo można się rozstać. Sugeruje, że każdy rozwód powinien być poprzedzony obowiązkową separacją.
Nie powinno się dawać rozwodów bez separacji, żeby mąż i żona mieli czas jeszcze się namyślić
—mówił i wyjaśniał jak wielką krzywdą dla dzieci jest rozstanie rodziców.
Jeśli ojciec odchodzi z domu, porzucając rodzinę, to jest dramat dla dzieci. Dużo większy, niż gdyby umarł. Dziecko ze zmarłym ojcem może utrzymywać kontakt duchowy. Zastanawia się, co by tata powiedział, gdyby je widział. Ta więź, świadomość, że mam kontakt psychiczny z ojcem, to klucz
—tłumaczył.
Jan Duda dopytywany była także o to, co zrobiłby gdyby któreś z pana dzieci było homoseksualne.
Oczywiście, bardzo bym bolał, ale nie dlatego, że jest inne, tylko dlatego, że ma gorzej. To jest trudne życie. My mamy doznania, cieszymy się sobą w małżeństwie. Oni tego nie mają. To smutne, współczuję tym ludziom. Jednak gdyby się okazało, że homoseksualizm dotyczy mojego dziecka, na pewno bym go nie odrzucił. Absolutnie. Natomiast dyskutowałbym, czy to jest naprawdę jego czy jej cecha, czy tylko taka fanaberia
—mówił.
Ojciec prezydenta opowiadał także o swoim synu prezydencie RP. Przyznał, że jest dumny z całej trójki swoich dzieci i z uwagą obserwuje działalność prezydencką Andrzeja Dudy.
Mogę obiektywnie powiedzieć, że syn znalazł się na swoim miejscu. Taki człowiek był potrzebny. Młody, odważny, który bierze na swoje barki to, co trzeba. Startuje, wygrywa, a potem nie boi się trzymać linię i mieć swój wyrazisty wizerunek. A że to nie pasuje wielu osobom…
—przyznał i podkreślił:
kiedyś wysłuchałem jego przemówienia, zadzwoniłem i powiedziałem: Synu, teraz już mogę umrzeć spokojnie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/451837-ojciec-prezydenta-synu-teraz-juz-moge-umrzec-spokojnie