Walka o dobre imię Polski, i szerzej, o nasz wizerunek, nie jest sprawą prostą. Dekady zaniedbań zrobiły swoje, i dziś stoimy przed problemem podstawowym: jak sprawić, by nasze argumenty zostały w ogóle wysłuchane. Innymi słowy, jak się przebić do zachodniej, zwłaszcza amerykańskiej opinii publicznej.
Ważną próbą jest godzinny film pt. „Polska: The Royal Tour”, który właśnie miał swoją premierę w Los Angeles. Jego reżyserem jest znany amerykański dziennikarz i podróżnik Peter Greenberg, a polskim producentem Piotr C. Śliwowski. Dzieło - zrealizowane dzięki staraniom Polskiej Fundacji Narodowej - zostanie zaprezentowane na antenie stacji tworzących amerykańską sieć telewizyjną PBS (w sumie 354 stacje lokalne, pierwsza emisja zaplanowana została na 22 kwietnia b. r.). Będzie też dostępne w Amazon Prime i w samolotach LOT-u. Z filmu będą korzystały polskie instytucje promujące nasz kraj. Jest też pewne, że zobaczą go widzowie polskich telewizji.
Film będzie więc żył długo po emisji, będzie krążył po różnych kanałach komunikacji, w Polsce i na świecie. Także dlatego, że został przygotowany z rozmachem: 60-osobowa ekipa pracowała nad nim trzy miesiące, widać też wysiłek polskich władz, by rzecz wypadła okazale (wykorzystanie samolotu oraz okrętu marynarki wojennej).
Formuła filmu jest prosta: po kraju oprowadza Greenberga ktoś, kto rządzi: monarcha, prezydent lub premier. W przypadku Polski w rolę przewodnika, z dużym powodzeniem, wcielił się premier Mateusz Morawiecki. Widzowie poznają Warszawę, Kraków, Wieliczką, Gdynię. Widzą polskie góry i polskie morze. W sumie: piękny, szybko rozwijający się kraj o bogatej, heroicznej historii, i tej dawnej, i tej najnowszej (powstanie warszawskie i „Solidarność”). Nie brakuje i zaskoczeń, choćby takich, jak konstatacja Greenberga, że Polska odzyskała pełną niepodległość w 1991 roku - a więc w roku pierwszych w pełni wolnych wyborów. Stronę opozycyjną ucieszy zapewne fakt jednoznacznego wyeksponowania roli Lecha Wałęsy w 1980 roku.
Nie brakuje też zwykłej codzienności i sporej dawki autentycznego dowcipu.
Jest także wizyta w Auschwitz, zdecydowanie najbardziej poruszający fragment filmu. Dla nas, w kontekście naszego boju o prawdę, także kluczowy. A jednocześnie fragment, który wyjątkowo mocno uzasadnia angażowanie się Polski i jej instytucji w tego typu przedsięwzięcia.
Na tle tego, co nam się kłamliwie, i coraz bardziej bezczelnie zarzuca,film jest odtrutką na kłamstwo. Wiadomo, kto i kiedy napadł na Polskę, kto chciał wymordować, i niestety to uczynił, polskie elity, wreszcie kto zaplanował i przeprowadził Holocaust. Co prawda Greenberg konsekwentnie używa słowa „nazis”, a nie „Niemcy”, ale premier aż czterokrotnie mówi jasno, bez żadnych zastrzeżeń, że to „Germans” uczynili to wszystko ludzkości. Mówi to, nie dodając nawet „nazi”.
Polskie cierpienie przedstawione jest jasno i wyraźnie, włącznie z wątkiem dotyczącym Polaków mordowanych w Auschwitz, miejscu tak często sprowadzanym wyłącznie do miejsca kaźni Żydów. Mamy także zgrabne wyjaśnienie przyczyn uchwalenia ustawy o IPN, mającej przecież na celu zapobieżenie ordynarnemu kłamstwu.
Wszystkich ważnych wątków nie sposób wyliczyć, ale warto choćby wskazać dwukrotne podkreślenie, że Polacy pieczołowicie odbudowali zniszczone przez wojnę miasta i zabytki, także te, które nie są wprost naszym dziedzictwem. A jest to nasz dorobek zbyt mało doceniany.
Reżyser filmu Peter Greenberg kilkukrotnie podkreślał, że przed przystąpieniem do pracy Polskę kojarzył z czarno-białymi zdjęciami, nawet wówczas gdy zaczęła dominować kolorowa telewizja. Gdy przyjechał, zobaczył dynamiczny kraj o imponującej historii. I takie wrażenie wynoszą widzowie. Obraz nabrał kolorów.
Jedno dzieło, rzecz jasna, nie załatwi sprawy, nasze problemy z wizerunkiem nie znikną z dnia na dzień, ani z roku na rok. Także dlatego, że wrogów Polsce nie brakuje. Ale warto zauważyć, że coś się jednak nam wreszcie udaje, że w tej batalii nabieramy wprawy, umiemy zagrać sprytnie, i w sumie zaczyna pojawiać się, być może jeszcze tylko punktowo, pewna skuteczność. Przed nami długa droga, ale ważne, że wreszcie ruszyliśmy do przodu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/442805-poland-the-royal-tour-to-udana-proba-przelamania-niemocy