Kazimierz Dejmek, wybitny twórca teatralny, reżyser słynnych „Dziadów”, których zdjęcie z afisza było zapalnikiem tzw. wydarzeń marcowych 1968 roku, w latach 90. minister kultury i sztuki w rządach Waldemara Pawlaka i Józefa Oleksego, nie jest w Rzeszowie w żaden sposób upamiętniony, pomimo iż tu zaczęła się jego artystyczna kariera.
Dejmek mieszkał ze swoimi rodzicami w Rzeszowie w czasie wojny (dom ten stoi zresztą do dziś). Tam kończył gimnazjum. Ciekawym elementem jego biografii jest działalność w oddziale partyzanckim obwodu AK Rzeszów o kryptonimie „Rakieta”. Zanim tam trafił wraz z kilkoma kolegami, stanowili oni ubezpieczenie ruchomej radiostacji nadawczej rzeszowskiego inspektoratu AK. Przydziały ewidencyjne przypisywały Dejmka do placówki Niebylec (miejscowość niespełna 30 km od Rzeszowa – przyp. JK). „Rakieta” brała udział w dywersji i bezpośredniej walce z wrogiem, specjalizowała się także w likwidowaniu konfidentów.
W 1944 roku Dejmek został zdemobilizowany. Rozpoczął naukę w rzeszowskiej Szkole Handlowej, ale ciągnęło go do aktorstwa. Jako adept studia aktorskiego debiutował rolą Jaśka w „Weselu” Wyspiańskiego, którego fragmenty wystawił Teatr Narodowy Ziemi Rzeszowskiej (dzisiejszy Teatr im. Wandy Siemaszkowej). W 1945 roku, jako 21-latek, wyjechał z Rzeszowa – przeniósł się do Teatru Wojska Polskiego w Jeleniej Górze.
Pomimo tego, że jego kontakt z Rzeszowem właściwie się wtedy urwał, uważam, że zasługuje na upamiętnienie w mieście, w którym zaczęła się jego wielka kariera. Ktoś powie, że to za słabe związki z miastem. Nie do końca się z tym zgadzam. Inaczej: chcę się powołać na precedens w postaci sposobu, w jaki Rzeszów potraktował wybitnego jazzmana Tomasza Stańkę (nie jest to, broń Boże, przytyk do Stańki, którego niezwykle cenię jako twórcę, lecz stwierdzenie faktu). Jest prawdą, że Stańko urodził się w Rzeszowie, ale gdy miał 5 czy 6 lat wyjechał z rodzicami do Krakowa. W mieście swojego urodzenia spędzał jako dziecko wakacje, bo tu mieszkała jego babcia. I tyle. Później odwiedzał już Rzeszów okazjonalnie albo z koncertami. Czy to są silniejsze związki? A jednak trzy lata temu otrzymał honorowe obywatelstwo Rzeszowa. Powtórzę: moje słowa nie są skierowane przeciw Stańce, są raczej głosem za tym, by Rzeszów nie zapomniał o innym wybitnym twórcy, który spędził w tym mieście fragment życia.
Kiedy podzieliłem się tymi myślami z kolegą – rzeszowskim dziennikarzem specjalizującym się w tematyce teatralnej – przyznał mi rację, ale odbił piłeczkę. „Zwróć uwagę, że Rzeszów nie pamięta także o Grotowskim i Szajnie” – odpisał.
No, nie jest tak do końca. Grotowski jest upamiętniony choćby rzeźbą przedstawiającą jego głowę, która – wraz z głową aktora Zdzisława Kozienia – wita wchodzących do Teatru im. Wandy Siemaszkowej. Szajna ma swoją rzeźbę – „Przejście 2000” – zainstalowaną na Skwerze Cichociemnych nieopodal Rynku. Jest też Szajna Galeria - otwarta w 1997 roku w rzeszowskim teatrze. A przede wszystkim jest Festiwal „Źródła Pamięci. Szajna – Grotowski - Kantor”, poświęcony tym trzem reformatorom teatru, którzy urodzili się w południowo-wschodniej Polsce. Dejmek się tu nie urodził (przyszedł na świat w Kowlu, dzisiejsza Ukraina), ale spędził w Rzeszowie kilka lat, które go, śmiem twierdzić, w dużej mierze ukształtowały (mam tu na myśli także – o czym się zapomina – okres AK-owski). Nic by się więc nie stało, gdyby ten znakomity festiwal rozszerzył formułę na „Źródła Pamięci. Szajna – Grotowski – Kantor – Dejmek”.
Może warto byłoby też pomyśleć jeżeli nawet nie nad honorowym obywatelstwem dla Dejmka, to przynajmniej nad tablicą pamiątkową umieszczoną w widocznym miejscu w rzeszowskim teatrze.
PS Być może nie jestem obiektywny, bo jestem z Dejmkiem skoligacony rodzinnie: jego ojciec i moja babcia byli rodzeństwem. Nie mam w tym jednak żadnego interesu, bo kontakty Dejmka z rodziną z Rzeszowa – odkąd sięgam pamięcią – były sporadyczne, głównie przy okazji rodzinnych pogrzebów. Ale uważam, że Rzeszów powinien po prostu oddać sprawiedliwość wybitnemu twórcy, który tu zaczynał.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/390788-rzeszow-nie-pamieta-o-dejmku-upominam-sie-o-rezysera-slynnych-dziadow