Zastanawiam się, co jeszcze musi zrobić minister Jan Szyszko, by „wypaść z łask” swoich szefów? W zasadzie zrobił już wszystko, co powinno go skompromitować. No ale ponieważ stał się celem zmasowanego ataku opozycji - może czuć się bezpiecznie. Ot, taki polityczny paradoks.
Inna rzecz, czy na dłuższą metę jego działalność PiS-owi się opłaca. Bo jednak straty wizerunkowe - przynosi ogromne. W sprawie drzew może najbardziej spektakularne. Ale nie tylko…
Rok urzędowania ministra to przecież pasmo kolejnych wpadek i skandali: wycinka drzew w Puszczy Białowieskiej (pod pozorem walki z kornikiem-drukarzem), pospieszna wymiana kadr w Radzie Ochrony Przyrody, duże niejasności wokół kolejnych oświadczeń majątkowych, zmiany w prawie łowieckim na korzyść myśliwych, wreszcie fatalna ustawa, która może i miała ułatwić życie normalnym ludziom, ale zamiast tego zapoczątkowała masową wycinkę drzew przez deweloperów. A przygotowana naprędce korekta - okazała się kolejnym bublem…
I wreszcie dziś ujawniony skandal: minister ochrony środowiska brał udział w polowaniu na hodowlane bażanty, które wypuszczano mu z klatek wprost pod lufę…
Jeśli informacje portalu Wirtualna Polska są prawdziwe – minister – nawet jeśli nie złamał prawa - powinien się przynajmniej wytłumaczyć. (W podanie się do dymisji - po prostu już nie wierzę). Urzędnikom publicznym pewne zachowania po prostu nie przystoją. I tak minister zdrowia nie powinien publicznie palić, minister kultury – kląć, minister finansów – korzystać z rajów podatkowych, a minister ochrony środowiska - polować. Może jest w tym pewna hipokryzja. Ale jednak życie publiczne ma swoje reguły.
Tymczasem Jan Szyszko nawet nie usiłuje udawać, że ich przestrzega.
Żeby była jasność – Platforma z Bronisławem Komorowskim na czele też ma tu wiele „za pazurami”. Bo dzisiejsi obrońcy zwierząt z jej szeregów, dziwnie nie dostrzegali problemu, gdy po lasach z fuzją biegał ich prezydent… Podobnie jak PSL z całym swoim klubem zapalonych myśliwych.
Minister Szyszko, jako przedstawiciel PiS-u, jest pod szczególnym „nadzorem” mediów. To prawda. Ale też robi wiele, by dostarczyć im nośnych tematów.
Bo co ma wspólnego strzelanie do hodowanych w niewoli ptaków z tzw. ochroną gatunku, czy regulacją liczebności populacji? (Tak przecież brzmią ulubione hasła wytrychy – zwolenników polowań.) W tym wydaniu - to już tylko i wyłącznie rozrywka.
Taka jest niestety jednak mentalność myśliwych. Hodują zwierzęta w lasach niczym kury na fermach. Dokarmiają je ponad miarę, doprowadzając do nadmiernego rozmnażania, by potem mieć do czego strzelać. Ale w mediach mówią o ochronie przyrody, dbaniu o jakość gatunku, selekcji etc. Ot, strategia piarowa opracowana dla naiwnych.
Jak to wygląda naprawdę - opowiada m.in. były myśliwy Jan Kruczyński:
Gdy zwierzę na twoich oczach po strzale padnie, to na tę chwilę, w tej sekundzie, czujesz się wszechmocny, masz poczucie całkowitego, absolutnego panowania – jesteś Panem Wszechmocnym. Jeśli darujesz życie i nie strzelisz, to też czujesz się Panem, tym razem Wielkodusznym. Zawsze wygrywasz. Ale… mniej więcej co piąta zadana śmierć związana jest ze ściganiem rannego zwierzęcia, dochodzeniem i dobijaniem poharatanego kulami, jeszcze żywego zwierzęcia. Trzeba patrzeć w gasnące oczy. I trzeba patrzeć na to z bliska
Źródło: Polowanie na najgrubszą zwierzynę…
oraz: Myśliwy po łokcie we krwi
Wracając do hodowli zwierzyny na polowania. Polska bynajmniej nie jest tu prekursorem. W Republice Południowej Afryki ten proceder doprowadzono do szczególnej perfekcji. Organizuje się np. ośrodki dla osieroconych małych zwierząt, do opieki nad którymi zaprasza się wolontariuszy z całego świata. Za niemałą opłatą można tam karmić i pielęgnować kocięta lwów, gepardów, panter, cielaki żyraf, antylop, czy nosorożców. Oficjalnie są to uratowane sieroty. W praktyce – często młode specjalnie odłowione dla tychże ośrodków. Co gorsza, po odchowaniu takich młodych – gdy wolontariusze wyjeżdżają, lżejsi o parę ładnych dolarów ale za to z poczuciem spełnienia dobrego uczynku – zwierzęta teoretycznie są wypuszczane na wolność. Tyle, że często owa wolność znaczy tyle, co wolność naszych bażantów. To wolność zwierzyny podprowadzanej pod lufy strzelb.
Na wpół oswojone zwierzęta, pozbawione naturalnego lęku przed ludźmi, „zarabiają” po raz drugi. Tym razem jako łatwy i pewny łup turystów – myśliwych. Proceder nie jest legalny. Ale władzom brak środków, a może i chęci, by go zwalczać…
Zresztą tacy Amerykanie, by zapolować na grubego afrykańskiego zwierza nie muszą nawet jechać za ocean. Wystarczy pojechać na specjalne ranczo – zorganizowane pod potrzeby wielbicieli polowania. Zebry , antylopy, bawoły, żyrafy – żyją tam tylko po to, by było do czego strzelać. Ceny nie są niskie, ale biznes się kręci.
Czy to jest przyszłość polskiej zwierzyny? Czy nasze zające, sarny, jelenie mogą liczyć na troskę tylko o tyle, o ile można sprzedać licencję na ich odstrzał?
To zresztą powoli już się dzieje. Tzw. Ośrodki Hodowli Zwierzyny - to często zwykle bastiony myśliwskich łupów. Zresztą nawet chronione żubry - stają się coraz częściej przedmiotem myśliwskiego handlu.
Póki co prawo przewiduje - że do zwierzęcia w niewoli myśliwy strzelać nie może. Ale wystarczy, że ptak czy inne stworzenie opuści klatkę, zagrodę - taki zachłyśnięty wolnością bażant - wzbije się w niebo, a upojony przestrzenią szarak popędzi przed siebie - i już legalnie może być celem „wielbiciela przyrody” z fuzją…
Czasem wydaje mi się, że taka hodowla „na polowania” - jest już jedyną przyszłością dzikiej zwierzyny. Bo inaczej, jej istnienie tylko przeszkadza… Rolnikom, leśnikom i komu tam jeszcze… Bo dzik wchodzi w pole, jeleń obgryza młode drzewka, bóbr niszczy wały przeciwpowodziowe. Jednym słowem - same szkodniki - do wytępienia. Kiedy indziej jednak, kiedy dostaję kolejną porcję zdjęć od prawdziwych pasjonatów, którzy radość czerpią po prostu z podpatrywania przyrody - myślę, że może nie wszystko stracone. I tylko smutno mi, że ze strony rządu dobrej zmiany, w tej akurat, tak bliskiej mi dziedzinie - na nic dobrego liczyć nie mogę.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/330707-bazanty-drzewa-i-nie-tylko-czy-ministrowi-ochrony-srodowiska-wypada-zabawiac-sie-strzelaniem-do-ptakow