Inwazja imigrantów wstępem do dżihadu w Europie?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP/EPA
PAP/EPA

Europa (może poza Węgrami) ewidentnie nie radzi sobie z masowym napływem imigrantów. Wszystkie decyzje podejmowane w Brukseli, czy Berlinie noszą znamiona totalnej improwizacji, a zamykane naprędce granice i miotanie się od ściany do ściany kanclerz Niemiec świadczą o tym najlepiej.

W związku z napływem imigrantów do Europy na usta ciśnie się podstawowe pytanie: przed czym ci ludzie tak naprawdę uciekają? Zaraz po wylądowaniu na plażach Grecji, czy Włoch pierwsze czego szukają to gniazdek, by naładować swoje smartfony i nawigacje. Czy to jest pierwsza potrzeba uchodźcy? Czy uchodźcę stać od ręki zapłacić nawet 10 tysięcy dolarów za miejsce na pontonie? Czy uchodźcy zabierają ze sobą całe torby markowych ubrań? Nikt chyba w to nie uwierzy. Zresztą jak sami przyznają w rozmowach z dziennikarzami, część z nich to dezerterzy, którzy nie chcą walczyć w obronie swego kraju, a większość szuka tu lepszego życia, zasiłków, darmowej opieki medycznej, a nawet – jak przyznał jeden z nich – nowych zębów. Z tego powodu trzeba o nich z całą stanowczością pisać per imigranci, a nie uchodźcy. Bo zasadnicza różnica między uchodźcą a imigrantem jest taka, że uchodźca to człowiek, który jak sama nazwa wskazuje, ucieka, ucieka najczęściej z obszaru bezpośrednio ogarniętego działaniami wojennymi. Bez środków do życia, tak jak stoi, byle tylko ratować swoje życie. Nie można ulegać narzuconemu spinowi establishmentu, który chce wziąć Polaków na litość.

Mainstreamowe media oczywiście budują narrację wielkiej tragedii i nieustannie pokazują zdjęcia kobiet, małych dzieci oraz opowieści imigrantów, którzy przekonują, że tam skąd przybywają nie ma już życia. Pokomunistyczni dziennikarze nagle zaczęli odwoływać się do chrześcijańskiego miłosierdzia i nauczania papieża, choć chwilę wcześniej utopiliby cały polski episkopat w łyżce wody. Hipokryzja mediów i ich funkcjonariuszy na szczęście coraz częściej jest niwelowana przez ostatnie wolne medium jakim jest internet. To w sieci możemy zobaczyć jak naprawdę wygląda inwazja imigrantów do Europy. Tony podarowanego jedzenia, które wala się po pasie ziemi niczyjej albo w śmietnikach, zamieszki na granicy z dziećmi jako żywymi tarczami, markowe ciuchy i wypasione smartfony, a także co najważniejsze – zdjęcia poukrywanych wśród imigrantów bojowników Państwa Islamskiego. To w internecie odnajdujemy liczne dowody okrucieństwa dżihadystów oraz przejmowania kontroli przez muzułmańskie społeczności w licznych dzielnicach europejskich stolic.

Zatrzymywani w przejściowych obozach imigranci, o czym już kilkukrotnie pisałem, zaczną się radykalizować i nastawiać coraz bardziej wrogo do całej zachodniej cywilizacji. W związku z tym, największym zagrożeniem jest przygotowanie ogromnej liczby bojowników w Europie i przejście od zapowiedzi walki z niewiernymi do czynów. Może jeszcze nie teraz, bo Europę trzeba najpierw nasycić imigrantami, wprowadzić chaos i zamieszanie, poróżnić głównych decydentów. Ale za pół roku, może rok, na wezwanie liderów Państwa Islamskiego setki, a może tysiące ukrytych agentów i zwerbowanych wśród imigrantów bojowników przystąpią do wykonywania w Europie zamachów terrorystycznych, poprzedzonych rozruchami w wielu europejskich miastach. Moim zdaniem to pewne i wcale nie jest podyktowane chęcią wystraszenia kogokolwiek. To naturalny dla IS etap ekspansji i walki z zachodnią cywilizacją. Co wtedy powiedzą dzisiejsi gorący zwolennicy przyjmowania wszystkich i w każdej ilości?

Trzeba również brać pod uwagę to, że ten napływ imigrantów jest najprawdopodobniej sterowany. Warto tu przywołać to, co ma do powiedzenia w tej sprawie Witold Gadowski, który był na terenach ogarniętych wojną, na pograniczu turecko-syryjskim. Inspiratorzy (którymi może być zarówno Państwo Islamskie jak i Rosja) wprowadzili do Europy tylko w tym roku ok. 500 tys. ludzi z Bliskiego Wschodu i północnej Afryki. Wśród nich są, co zostało już potwierdzone wieloma dowodami, poukrywani terroryści z IS, którzy przyjechali tu rozwijać komórki terrorystyczne.

Korzyścią dla potencjalnych inspiratorów, która z płynie z napływu imigrantów, jest wywołanie poważnego rozdźwięku w Unii Europejskiej na tle kryzysu imigracyjnego. Ma to już miejsce, co szczególnie widać na przykładzie Słowenii, Węgier i Chorwacji, które wzajemnie obwiniają się o fatalnie zorganizowaną akcję relokacyjną imigrantów i przerzucają się odpowiedzialnością. Poza tym Niemcy, Austria i Węgry już przywróciły kontrole na granicach. Także w samych Niemczech Angela Merkel zaczyna być poddawana coraz mocniejszej krytyce, co finalnie może zakończyć się utratą przez nią władzy w 2017 roku. Komu służą podziały w Europie, wiadomo nie od dziś. Skłócona Europa staje się doskonałym celem ataku politycznego (niekoniecznie militarnego) dla Moskwy. Osłabionej kłótniami i nieustannym napływem kolejnych tysięcy ludzi Europie, Putin może narzucać swoje rozwiązania tej czy innej sprawy. Szczególne znaczenie ma tu oczywiście kryzys na Ukrainie. Ta kwestia została zepchnięta od kilku tygodni niemal na kompletny margines. Owszem, niebawem ma dojść do spotkania zachodnioeuropejskich polityków w sprawie konfliktu w Donbasie, ale na żadne przełomowe rozwiązania nie ma co liczyć.

Spalone sklepy, strefy szariatu i muzułmańskie patrole niebawem mogą być najmniejszym problemem jaki ma z muzułmańskimi imigrantami Europa. Jeśli nie zostaną podjęte natychmiastowe działania które skutecznie zamkną napływ imigrantów to pozbawiony wartości kontynent w niedługim czasie padnie pod naporem inwazyjnego islamu.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych