Maria Kaczyńska - niezapomniana Pierwsza Dama. Dziś przypada jej rocznica urodzin

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot.prezydent.pl
fot.prezydent.pl

Dziś urodziny mojej mamy” - przypomina Marta Kaczyńska.

Fot.screenshot/Facebook/Marta Kaczyńska
Fot.screenshot/Facebook/Marta Kaczyńska

Oto krótkie fragmenty książki „Moi Rodzice”, w którym Marta Kaczyńska wspomina rodziców. Lech Kaczyński zawsze pamiętał o każdym święcie swojej żony.

Pamiętał zawsze.Kupował przynajmniej kwiaty, ale najczęściej właśnie jubilerski drobiazg, na przykład pierścionek. Najzabawniejsze jest to, że ojciec nie miał żadnego notatnika, wszystkie daty urodzin, imienin, rocznic miał w głowie. Nie tylko całej rodziny, ale także przyjaciół. I nigdy o niczym nie zapominał. Niektóre przyjaciółki rodziców żartowały, że Leszkowi nie można podawać daty urodzin, bo zawsze będzie wiedział, ile która ma lat. Dla wielu może być to zaskakujące, ale zawsze obchodził Dzień Kobiet. Dostawałam od niego wtedy piękne kwiaty. Mówił, że ma coś z okazji Dnia Kobiet dla dużego i małego Babusika. To zawsze mnie wzruszało.

Maria Kaczyńska zawsze starała się tworzyć ciepły, pełen miłości dom. Jak wspomina Marta Kaczyńska:

Jeśli chodzi o codzienne życie w Pałacu, to rodzice zrezygnowali na przykład z wystawnych śniadań, które im początkowo serwowano. Chcieli zachować minimum prywatności. Mama wolała sama zrobić śniadanie. Wniosła trochę życia do kuchni, która znajdowała się w apartamencie i prawdę mówiąc, nie była przystosowana do tego, by w niej jadać. To było niewielkie pomieszczenie bez stołu, bez okna. Mama prosiła obsługę Pałacu, żeby w lodówce zawsze był twaróg, masło, trochę wędliny i pomidory. Wstawiła sobie do kuchni radio, które było bez przerwy włączone, i słuchała Tok FM. Zawsze chciała być na bieżąco z informacjami i znać także te najbardziej krytyczne opinie, które w tej rozgłośni można było akurat często usłyszeć. Wspominałam, że od najdawniejszych czasów mama była chodzącym biurem taty. Później stała się też jego biurem prasowym. Do kuchennej lodówki mama poprzyczepiała sobie zdjęcia moje i swoich wnuczek, tak żebyśmy zawsze były blisko niej. Miała tam zasuszone kwiatki i hoker, przy którym można było zjeść śniadanie. Ewentualnie niosła to śniadanie do małego stolika, który stał w holu apartamentu rodziców. Starała się, by było jak najbardziej kameralnie i domowo.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych