W okresie największej zachorowalności daje się we znaki dramatyczny brak miejsc na oddziałach dla dzieci. W szpitalu w Międzyrzeczu (woj. lubuskie) mali pacjenci leżą na świetlicy. Rodzice wołają o pomstę do nieba, a oburzeni lekarze dodają: „To co wyprawia NFZ jest niedopuszczalne”. Podobnie jest w innych szpitalach.

Od miesiąca na moim oddziale dzieci leżą na świetlicy, bo w salach brakuje miejsc

— podkreśla w rozmowie z TVN24 Tomasz Jarmliński, ordynator oddziału dziecięcego.

Nie ma już oddziału zakaźnego, więc ryzyko zakażeń wewnątrzszpitalnych jest ogromne. Na naszej pediatrii jest 20 łóżek, a pacjentów 23. Na 12 sal są tylko 3 izolatki. Powinniśmy ich mieć co najmniej 10, aby bezpiecznie hospitalizować dzieci

— wylicza Jarmoliński.

Zrozpaczeni rodzice skarżą się, że w takich warunkach nie są w stanie uchronić swoich dzieci przed wirusami. A szpitale narzekają na brak pieniędzy.

Ze względu na „niską opłacalność” w ostatnich latach w województwie lubuskim zamknięto osiem oddziałów pediatrii. Te, które działają, też borykają się z dużymi problemami finansowymi

— informuje tvn24.pl.

To co wyprawia NFZ jest niedopuszczalne. W okresie zachorowań mamy potężne nadwykonania. Nie odmawiamy dzieciom. Dyrektorzy NFZ zapewniają, że będą za nie płacić, natomiast kiedy dochodzi do rozliczeń na koniec roku, otrzymujemy 40 proc. kwoty

— tłumaczy Kamil Jakubowski, prezes szpitala w Międzyrzeczu, cytowany przez tvn24.pl

A to o wiele za mało. Długi szpitali się powiększają,  a ich dyrektorzy zastanawiają się, co w takiej sytuacji mają robić.

Czy zamknąć niektóre poradnie dziecięce? Ograniczyć przyjęcia, albo zamknąć świąteczną pomoc dla dzieci? Nie wiem. Skoro urzędnicy są bezduszni w NFZ, to my chyba też musimy tacy być dla nich

— dodaje Jarmoliński.

Szpital w Międzyrzeczu przygotowuje kolejne pomieszczenie na przyjęcie nowych pacjentów. Chodzi o… stary magazyn, który obecnie jest w remoncie. Trudno o bardziej wymowny obraz stanu polskiej służby zdrowia pod rządami Bartosza Arłukowicza…

bzm/tvn24.pl