Katoliccy lekarze bulwersują koordynatora transplantacyjnego: Niech leczą pryszcze

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. freeimages.com
Fot. freeimages.com

Marek Skiba, wojewódzki koordynator transplantacyjny ze Szpitala Wojewódzkiego w Suwałkach, nie szczędzi ostrych słów krytykując chirurgów, którzy uważają, że nie ma czegoś takiego jak śmierć pnia mózgu.

Niektóre narządy do przeszczepu - zwłaszcza serce, można pobierać od pacjentów, u których stwierdzono śmierć mózgu. Według profesora Jana Talara śmierć pnia mózgu nie istnieje, przez co taka transplantologia jest barbarzyństwem, bo pobiera się organy od żywych osób.

Zdaniem Marka Skiby, wojewódzkiego koordynatora transplantacyjnego, takie twierdzenie to bzdura.

Jak to nie ma śmierci pnia mózgu? Bzdura. My posiłkujemy się bardzo dokładnymi badaniami i jeżeli wykazują one, że mózg nie funkcjonuje, to znaczy, że nie żyje. Zresztą transplantolodzy nie tylko w Białymstoku, ale w całej Polsce pracują zgodnie ze światowymi standardami, a polskie prawo jest chyba najbardziej restrykcyjne, jeżeli chodzi o transplantologię. Jeżeli katoliccy lekarze mają taki problem z prawem moralnym, to niech zmienią swoją profesję. Ja proponuję specjalizacje z dermatologii. Lecząc pryszcze, nie będą mieli takich problemów

— mówi Skiba „Gazecie Wyborczej”.

To jest jak brzęczenie muchy. Nie szkodzi, a denerwuje. Ludzie, którzy głoszą takie tezy, nie mają pojęcia, o czym mówią

— dodaje wojewódzki koordynator transplantacyjny.

Podobnie myśli profesor Marek Gacko, szef kliniki transplantologii w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym w Białymstoku.

To jest niedorzeczne. Profesor Talar ma prawo do swoich poglądów, ale ja osobiście się z tym nie zgadzam. W ostatnim czasie faktycznie liczba wykonanych przeszczepów spadła, ale nie chcę tego wiązać z takimi doniesieniami

— mówi.

Oficjalnie lekarze nie podają, że nagłośnienie sprawy z deklaracją wiary i klauzulą sumienia powoduje, że spada liczba transplantacji w Polsce. Osób, które sprzeciwiają się pobraniu organów z ich ciała, jest jednak coraz więcej.

W ubiegłym roku otrzymaliśmy 870 zgłoszeń, w tym już mamy ich 1300

— mówi dyrektor Roman Danielewicz z Centrum Organizacyjno-Koordynacyjnego ds. Transplantacji „Poltransplant”, które prowadzi krajowy rejestr sprzeciwów.

MG/bialystok.gazeta.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych