Szpital Wojewódzki we Włocławku obwinia media, że zrobiły z placówki szpital grozy.
Po śmierci bliźniąt i kolejnych błędach lekarskich, którymi zajmuje się prokuratura, władze szpitala postanowiły zając się odpieraniem zarzutów.
W szpitalu mówią jednym głosem: padliśmy ofiarą nagonki mediów.
Sprawę śmierci bliźniąt bada Prokuratura Okręgowa we Włocławku. Z kontroli NFZ wynika, że na oddziale patologii ciąży było za mało położnych i sprzętu. Tyle że władze szpitala zarzuciły NFZ kłamstwo i poinformowały, że rozważają wytoczenie procesu NFZ, bo aparatów KTG na oddziale było sześć, a nie dwa, jak im zarzucił fundusz.
Z oddziału ginekologicznego odeszła połowa lekarzy. Część nie wytrzymała presji, a część nie chciała pracować w napiętnowanym szpitalu. Zaufanie do lekarzy spadło.
Dziś zamiast symbolicznego koniaku można się spodziewać, że pacjent wyjmie dyktafon –
mówi Gazecie Prawnej jeden z pracowników szpitala. Krzysztof Kwiatkowski, zastępca Prokuratora Rejonowego we Włocławku, powiedział Gazecie,
zawsze mieliśmy sprawy o błędy lekarskie, ale nigdy aż tyle. Tylko w tym roku wpłynęło 11 spraw dotyczących błędów w tej konkretnej placówce. Ona nigdy nie miała dobrej prasy.
Rocznie w szpitalu rodzi się 1,5–1,6 tys. dzieci. W zeszłym roku zmarło ich pięcioro.
Wskaźnik umieralności okołoporodowej we Włocławku wynosi 3,7 promila, czyli dwa razy mniej niż średnia w kraju. To nie jest mordownia! Ale tego już nikt nie poda na żółtym pasku –
mówi Krzysztof Motyl, dyrektor szpitala ds. medycznych.
ann/gazetaprawna.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/102714-szpital-we-wloclawku-odpiera-zarzuty