„Raport komisji Millera był ewidentnie pisany na zamówienie premiera Tuska i w dużej mierze był wersją kopiuj-wklej raportu MAK, więc w żaden sposób nie jest wiarygodną wersją” - podkreślił w rozmowie z Telewizją wPolsce Grzegorz Januszko, ojciec stewardessy Natalii Januszko, która zginęła w katastrofie smoleńskiej. „To była po prostu kpina, teatrzyk na potrzeby medialne, taka maskirowka, która miała na celu wyłącznie zamydlenie społeczeństwu oczy, nic ponadto” - ocenił Dariusz Fedorowicz, brat innej ofiary katastrofy - prezydenckiego tłumacza Aleksandra Fedorowicza.
Wiceminister obrony narodowej Cezary Tomczyk ogłosił dziś, że na stronę resortu wraca raport komisji Jerzego Millera na temat katastrofy smoleńskiej i że jest on od dziś „jedynym oficjalnym dokumentem” w sprawie wydarzeń z 10 kwietnia.
W programie „W Centrum Wydarzeń” na antenie Telewizji wPolsce redaktor Marcin Wikło rozmawiał na ten temat z członkami rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej: Grzegorzem Januszko i Dariuszem Fedorowiczem.
Raport komisji Millera był ewidentnie pisany na zamówienie premiera Tuska i w dużej mierze był wersją kopiuj-wklej raportu MAK, więc w żaden sposób nie jest wiarygodną wersją
— ocenił ojciec stewardessy Natalii Januszko.
Dość jasne były wytyczne, że najbardziej niepokojące by było, gdyby ktoś snuł jakieś podejrzenia, że Rosjanie mogą odpowiadać za tę katastrofę. I to chyba pan Miller powiedział, że musimy to ujednolicić, bo jeśli będziemy za bardzo różnić się od wersji MAK, to ukręcimy sobie bat na własne plecy
— podkreślił Grzegorz Januszko.
Jestem po prostu w szoku. Nagle okazuje się, że przez te wszystkie lata my, którzy jesteśmy blisko sprawy, próbujemy poznawać takie fakty, jakimi są, nam się próbuje to wszystko wyrwać i uznać, że „ciemny lud wszystko kupi i wszystkiemu da wiarę”
— mówił z kolei Dariusz Fedorowicz.
To jest coś niemożliwego, aby wersję rosyjską, troszeczkę w udawany sposób modyfikowaną przez pana Millera, teraz ludziom pchać do głów na siłę, po tym wszystkim, co widzimy na Ukrainie w tej chwili. Chyba nikt nie ma dziś wątpliwości, jakie są prawdziwe cele imperium rosyjskiego i w jak dużej sprzeczności stała z nim pozycja Polski i naszego prezydenta, który tam w Smoleńsku zginął
— dodał brat prezydenckiego tłumacza Aleksandra Fedorowicza.
„Makabryczny taniec” i „maskirowka”
Obaj rozmówcy redaktora Wikły źle oceniają także badania prowadzone przez komisję Millera.
To był jakiś makabryczny taniec, danse macabre, badania, które de facto nie były badaniami. Osoba, która miała badać to ze strony polskiej, praktycznie nie miała żadnego wsparcia. Pan Klich sam się skarżył, że nie miał nawet tłumacza
— stwierdził Januszko.
Ówczesny polski rząd ochoczo brał w tym udział. Ten cały raport był tłem do tego, aby kultywować dobrosąsiedzkie stosunki z Federacją Rosyjską
— dodał.
To była po prostu kpina, teatrzyk na potrzeby medialne, taka maskirowka, która miała na celu wyłącznie zamydlenie społeczeństwu oczy, nic ponadto
— powiedział Fedorowicz.
Ze strony rosyjskiej był to wyłącznie policzek dla Polski, że tak się z nami bawiono. Myślę, że to nie był też przypadek, oni po prostu pokazywali naszym ówczesnym władzom, gdzie jest ich miejsce
— stwierdził.
Myślę, że tam też strach po prostu dominował. Rosjanie trzymali w ręku wszystkie dowody i trzymają do dzisiaj. A tak naprawdę strona polska mogła zrobić zupełnie co innego, jednak nie chciała tego zrobić
— ocenił brat prezydenckiego tłumacza.
Po tym jak pan Miller podpisał memorandum, że do końca postępowania sądowego rosyjskiego wszystkie dowody będą w Rosji, właściwie skazał nas jako Polskę na niebyt
— dodał.
Cały czas mamy do czynienia z rosyjską narracją, zabawą w kotka i myszkę
— ocenił.
„To jedna ze spraw fundamentalnych”
Dziennikarz Telewizji wPolsce pytał swoich gości także o próby obciążenia winą za katastrofę gen. Andrzeja Błasika.
To było coś strasznego. I jeszcze, co było wyjątkowo obrzydliwe, ochoczy udział mediów, które preparowały jakieś fragmenty taśm. „Jeśli nie wyląduję, to mnie zabiją”. Później, stawiany teraz jako wielki autorytet, dziennikarz tej stacji, mówił o jakiejś awanturze na płycie lotniska, która to informacja też się nie potwierdziła
— zauważył Grzegorz Januszko.
To było kłamstwo na zasadzie Goebbelsa. Im częściej się je powtórzy, tym większa jego część zostanie
— dodał.
Czy sprawa katastrofy smoleńskiej jest po prawie 14 latach wciąż żywa w przestrzeni publicznej?
Myślę, że to jedna ze spraw fundamentalnych. Tak jak bez prawdy o zbrodni w Katyniu budowaliśmy cały PRL, tak jeśli dziś, po Smoleńsku, nie poznamy tej prawdy i nie pokażemy jej też światu, to nie możemy mówić o suwerennej Polsce, o naszej wolności
— powiedział Dariusz Fedorowicz.
To sprawa nie tylko dla rodzin, ale po prostu dla całej naszej ojczyzny, podstawowa. Liczymy, że będziemy mogli w sposób jasny, niezbity, wiarygodny, tę sprawę po prostu światu pokazać
— dodał.
Pytany o to, czy szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz może przybliżyć nas do prawdy o 10 kwietnia 2010, ojciec śp. Natalii Januszko ocenił:
Wydaje się, że panu ministrowi dużo bliżej do tradycji ZSL niż PSL. I jeśli jakiekolwiek nadzieje były, że będzie w jakimkolwiek stopniu po stronie prawdy w tym rządzie, zostały rozwiane.
aja/Telewizja wPolsce
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/679719-januszko-raport-millera-byl-pisany-na-zamowienie-tuska