Marcin Wikło i Marek Pyza byli w Smoleńsku w czasie gdy w Rosji pracowali polscy prokuratorzy. Z reportażu w tygodniku „Sieci” dowiadujemy się, że Rosjanie na pokaz własnych mediów deklarowali szeroką wspólpracę ze stroną polską, a w praktyce Polacy byli całkowicie uzaleznieni od ich sprzętu i fachowców.
Dziennikarze użyli drona, by odtworzyć ścieżkę przelotu ostatnich kilometrów polskiego tupolewa.
Na filmie widać w jaki sposób polska załoga była sprowadzana. Załoga nie miała szans znaleźć się na pasie startowym lotniska Smoleńsk Siewiernyj. Wszystkie wskazania kierowały załogę na miejsce przed pasem i z lewej osi pasa. Gdyby kierować się tymi wskazaniami załoga wylądowałaby w krzakach
—powiedział Marek Pyza.
Dziennikarz dodał, że miejsce katastrofy jest coraz mniej dostępne dla osób, które chciałyby tam przyjść i zobaczyć, gdzie ta tragedia się wydarzyła oraz oddać hołd ofiarom.
Wszystkie te miejsca, gdzie można było coś ciekawego zobaczyć i sfotografować były obstawione przez Rosjan
—powiedział Marcin Wikło.
Do wraku nie można było podejść, jest to miejsce bardzo strzeżone, strefa zamknięta
—dodał Marek Pyza.
Dziennikarze powiedzieli, że Rosjanie wpuścili do hangaru, gdzie leży wrak Tu-154M, jedynie własnych dziennikarzy, by pokazać jak świetnie wygląda ta współpraca. Polskich dziennikarzy nie wpuszczono.
Czy polscy prokuratorzy mogli normalnie pracować? Niestety nie.
Rosjanie nas oszukali, polscy prokuratorzy nie mogli za bardzo w Smoleńsku nic zrobić. Pierwotny plan był taki, że chcieli zinwentaryzować wrak, zorientować się ile tego wraku zostało. Myśleli, że wyciągną te części wraku na zewnątrz, oddzielnie sfotografują. Rosjanie nie zgodzili się na ten plan
—stwierdził Pyza.
Okazało się ze stronie polskiej nie wolno robić tam niczego. Nawet dotykać części wraku. Jedynie badanie, które było możliwe, to fotografowanie ich, ale przez Rosjan, nie Polaków. To daleko mniej niż to, na co polscy specjaliści liczyli. To farsa. Rosjanie coraz bardziej ordynarnie będą torpedować to śledztwo
—dodał Pyza.
Dziennikarze stwierdzili, że mieliśmy do czynienia ze „smoleńskim spektaklem Putina”.
Podpicowane, naprawione. Dwa lata temu hangar z brezentu, z dziurami, wyglądało to wszystko jak złomowisko. Żołnierze, którzy pilnują tego miejsca opowiadali nam, że od dwóch, trzech lat nikogo tu nie było i nikt nic nie robi. Teraz są toi-toie, parking
—powiedział Wikło.
Jakie wnioski się nasuwają?
Wyjazd specjalistów z żandarmerii wojskowej i policji był bezsensowny. Wraku nie tylko wam nie oddamy, lecz nawet nie pozwolimy go dotknąć. Świadkowie, których chcecie przesłuchać, nie żyją, wyjechali albo stracili pamięć. Obawiam się, że to mogła być pierwsza i ostatnia wizyta prokuratorów polskich w Smoleńsku
—skwitował Pyza.
Strona polska została de facto upokorzona przez Rosjan
—dodał Wikło.
pc/wPolsce.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/411503-porazajaca-relacja-pyzy-i-wiklo-ze-smolenska