Jak informowaliśmy na wPolityce.pl, szef klubu radnych PO w Radzie Warszawy Jarosław Szostakowski powiedział wprost, że kiedyś władza Prawa i Sprawiedliwości się skończy i wtedy pomnik ofiar katastrofy smoleńskiej, którego budowa właśnie ruszyła, zostanie rozebrany.
Powiedział więc dwie rzeczy: że kiedyś władza PiS się skończy, i że pomnik zostanie rozebrany. Pierwsza opinia jest prawdziwa, ale druga fałszywa.
Gdyby szef klubu PO w Radzie Warszawy stwierdził, że po wygranej jego partii pomnik zostanie zniszczony, powiedziałby prawdę. Tak, oni nie cofnęliby się przed tak barbarzyńskim ruchem, nie mam żadnych wątpliwości.
Robiliby rzeczy straszniejsze niż w latach 2008-2015. Bo wówczas III RP nie doceniała możliwości prawicy. Uważała, że sprawnie kontroluje „pisowskie getto”, które de facto pracuje na rzecz reprodukcji władzy Tuska i Komorowskiego. To był największy błąd tych ludzi. Gdy skończyła się koniunktura, prawica miała narzędzia (przede wszystkim struktury, media i organizacje społeczne), które pozwoliły jej zdobyć władzę.
Jeśli PO i siły jej podobne dojdą do władzy za dwa lata, a nawet za sześć, to wyciągną wnioski. Będą chciały możliwie szybko przerobić Polskę na podobieństwo lewicowo-liberalnych „dyktatur” Europy zachodniej, w której żadna siła nieakceptowana przez establishment nie ma żadnych możliwości dojścia do władzy. Zrobią to na poziomie prawnym, edukacyjnym, światopoglądowym.
W tym sensie - co już pisałem - nie ma powrotu do III RP. Każdy, kto snuje opowieści o Platformie „korzystającej z narzędzi stworzonych przez PiS”, nie rozumie tego podstawowego faktu. Dziś działania PiS w tym kontekście nie mają znaczenia: samo dojście tej partii do władzy zmieniło sytuację 180 stopni, i uśmierciło znany nam kształt III RP.
Radny Szostakowski jest więc po prostu szczery, ale popełnia jeden błąd. Otóż zakłada, że Prawo i Sprawiedliwość może zmienić u władzy wyłącznie siła podobna obecnej Platformie czy Nowoczesnej. A co, jeśli IV RP przebuduje Polskę na tyle głęboko, że nie będzie powrotu do „tego, co było”? Że zmiany - zawsze ostatecznie nieuchronne - wyrosną już z nowej rzeczywistości światopoglądowej, gospodarczej i społecznej, i będą jej korektą, zmianą, pochodną - a nie powrotem do „tego, co było”? Nawet jeśli będą ulepione z gliny, która dziś jest budulcem Platformy i Nowoczesnej.
Pewne intuicje takiego scenariusza pojawiają się po stronie lewicowo-liberalnej.
Oczywiście, nie żadnych ma gwarancji, że nowe odrzuci również przemysł pogardy, którego kontynuacją jest nienawiść wobec idei upamiętnienia ofiar tragedii smoleńskiej i śp. Lecha Kaczyńskiego. Ale coś mi mówi, że owa nienawiść już dziś ogranicza się do niewielkiej grupy ludzi, którzy w tej sprawie nie mają czystego sumienia. Polacy - rozumiani jako cała wspólnota narodowa - wcześniej czy później doceniają wielkość swoich bohaterów, a Lech Kaczyński był taką właśnie, wielką postacią.
A że czasem Polacy potrzebują więcej czasu? Cóż, nikt nie jest doskonały.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/380867-rozbiora-pomnik-po-zmianie-wladzy-a-co-jesli-iv-rp-przebuduje-polske-na-tyle-gleboko-ze-nie-bedzie-powrotu-do-tego-co-bylo