Pamiętacie państwo to zdjęcie, opublikowane przez tygodnik „w Sieci” w październiku 2013 roku?
I argumenty jakie wtedy przedstawiał medialny i polityczny obóz smoleńskiego kłamstwa? Podstawowy dotyczył tego, że sugerowanie iż w tak straszliwej godzinie, na pogorzelisku w którym poległa narodowa elita, pan premier miał cokolwiek przyklepywać z Putinem, jest nieprzyzwoite. Nie do pomyślenia. Sam Donald Tusk przekazał tę myśl narodowi tymi oto słowami:
Na żadne pytania dotyczące tygodnika „w Sieci” nie będę odpowiadał, bo uważam się za człowieka przyzwoitego, staram się unikać ludzi nieprzyzwoitych i miejsc nieprzyzwoitych i wychodzi mi to w życiu. Nie będę komentował niczego, co prezentuje nieprzyzwoity tygodnik.
Radosław Sikorski grzmiał o okładce „nieprzyzwoitej, potwornej, obleśnej”:
Tu wypada zapytać panów Karnowskich, czy rzeczywiście uważają to, co sugerują - czy oni sugerują, że premier Tusk z premierem Putinem się cieszą? Chciałbym to usłyszeć, że oni naprawdę uważają, że dwóch morderców cieszy się z wykonanego zadania?
- mówił, choć doskonale wiedział, że pytanie brzmi inaczej. A mianowicie: co tam panowie przyklepali? Jaki deal? Jakie skryte przed opinią publiczną porozumienie? Władza mająca wówczas de facto monopol medialny nawet nie próbowała na to odpowiedzieć.
Choć przecież, wiedzieli. Jak ujawniła właśnie bowiem tzw. Komisja Berczyńskiego, już 28 kwietnia 2010 roku pan Jerzy Miller, wówczas przewodniczący państwowej komisji mającej zbadać tragedię smoleńską, tak sobie opowiadał:
Ja od Państwa jadę do premiera, który chce postawić kropkę nad i… […]Czyli, jeżeli dobrze zrozumiałem to przyjęcie dla potrzeb strony rosyjskiej interpretacji, że mamy do czynienia z wypadkiem, w którym lot miał charakter pasażerski jest poprawne. Co wcale nie znaczy, że zmuszamy się do tego samego traktowania wypadku w polskim obszarze prawa.
Żądamy konwencji chicagowskiej, załącznika 13 i to nie przeszkadza nam, akceptujemy i nie podpowiadamy polskiemu premierowi, że powinien zmienić swoje dotychczasowe stanowisko w tej sprawie. Ostateczna decyzja należy do premiera, bo to premier zastrzegł sobie prawo osobistego nadzoru, to może niedobre słowo, ale bieżącego przypatrywania się naszym poczynaniom.
Oraz słowa zapierające skalą cynizmu dech w piersiach:
My działamy po uzyskaniu pierwotnie zgody premiera. Nasze ustalenia zostaną zderzone z ustaleniami rosyjskimi. Nieformalnie, tylko w odbiorze społecznym. Jeżeli te dwa raporty będą różne, to będzie do tego cała teoria spiskowa budowana w społeczeństwie, że albo ten ukrył, albo tamten ukrył, ale na pewno prawda jest gdzieś jeszcze indziej. I w związku z tym, ja też oczekiwałbym, że nasze działanie będzie o tyle niestandardowe, że musi uwzględniać wymogi postępowania wypadku cy-wil-ne-go i wewnętrzne dalsze ustalenia metodologiczne oraz dokumentów kończących muszą być zweryfikowane z punktu widzenia tych okoliczności. Co do tego jestem przekonany.
Państwo sobie zdają sprawę, że to nie jest tylko i wyłącznie dla ministrów, dla generałów, dla komisji przy ministrze infrastruktury. To będzie potężna dyskusja publiczna z różnymi, dla nas nieprzyjemnymi sugestiami. Zaczynamy dotykać istoty problemu.
Albo zadbamy o jednolity przekaz, który nie sprzyja budowaniu mitów i podejrzeń, albo sami sobie ukręcimy bicz na własne plecy.
Co z tego wynika? Pan Miller, człowiek podstawiony przez premiera Donalda Tuska do zadania ustalenia przyczyn śmierci urzędującego prezydenta i 95 innych przedstawicieli elity narodowej, w tym najwyższego dowództwa wojskowego na terenie państwa raczej nieprzyjaznego, ma dwie podstawowe troski.
Po pierwsze żeby Tusk i Putin byli zadowoleni
Po drugie, żeby polska komisja powieliła rosyjskie „ustalenia”.
Po trzecie, żeby polska opinia publiczna została oszukana i uśpiona.
Tak jeszcze skracając: pan przewodniczący Miller już 26 kwietnia 2010 roku dba wyłącznie o to by jakieś tajne porozumienie w sprawie sposobu badania katastrofy smoleńskiej i w sprawie wyniku podobno dopiero co zaczynającego się dochodzenia (sic!) zostało zrealizowane. By układ przyklepany żółwikiem Tuska z Putinem został dotrzymany.
Co trzeba więcej by użyć słowa zdrada?
PS. polecam najnowsze wydanie tygodnika „w Sieci”:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/308501-a-wiec-mieli-co-przyklepywac-spojrzmy-raz-jeszcze-na-ujawnione-przez-w-sieci-zolwiki-tuska-z-putinem