Kolejna Katarzyna Waśniewska?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. sxc.hu
fot. sxc.hu

Matka 4-miesięcznej Joli z Olecka (woj. warmińsko-mazurskie) zeznała na policji, że córeczka zmarła pod opieką niańki. Anna K. nie potrafiła jednak powiedzieć, kim była owa niańka i skąd pochodziła. Ostatecznie zmieniła wersję wydarzeń i przyznała, że nie było żadnej opiekunki.

Do tragedii doszło 8 listopada. Około godziny 18 kobieta wezwała karetkę pogotowia. 25-letnia matka utrzymywała policję i sąsiadów w przekonaniu, że jej córeczka w chwili śmierci była pod opieką niańki.

Błagała, żeby ratować dziecko. Krzyczała o niani, która przed chwilą uciekła z domu. Dziewczynka nie dawała znaków życia. Byłem bezradny. Również lekarze nic nie wskórali –

wspomina sąsiad.

Policja sporządziła portret pamięciowy podejrzanej oraz przesłuchała dziesiątki osób. Przejrzano także nagrania z miejskich monitoringów, jednak po opiekunce nie było ani śladu.

Przeprowadzono również sekcję zwłok niemowlaka.

Wykazała ona, że przyczyną zgonu była śmierć łóżeczkowa albo zadławienie jedzeniem. Lekarze pobrali próbki do dalszych badań -

powiedział Wojciech Piktel z prokuratury w Olecku.

Niespodziewanie Anna K. zmieniła swoje zeznania. Przyznała, że mała Jola nie była pod opieką niani. Kobieta twierdzi, że córka zmarła w nocy.

Obudziłam się, a ona nie oddychała. Nie wiedziałam, co robić. Wymyśliłam nianię –

zeznała.

Teraz prokuratura sprawdza wiarygodność najnowszych zeznań.

Wstrząśnięci sąsiedzi niejednokrotnie komentują, że sprawa Anny K. łudząco przypomina historię Waśniewskiej. Mają jednak nadzieje, że wszystko uda się szybko wyjaśnić.

AC/SE.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych