„Ze smutkiem muszę przyznać, że możemy się spodziewać przynajmniej załamania projektu Trójmorza, który był bardzo dobrym pomysłem” - ocenia w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski. W jego ocenie brak zaangażowania ze strony rządu Donalda Tuska w Trómorza może spowodować stopniowe wycofanie się Amerykanów z projektu, który przyniósł nam tak wiele korzyści. „Nie należy mieć jakichś iluzji, co do natury gry politycznej, która wokół tej inicjatywy się toczy, skoro jest w istocie konkurencyjna dla interesów niemieckich” - uważa nasz rozmówca.
wPolityce.pl: Mija 10 lat od powołania inicjatywy Trójmorza. Na warszawskim szczycie gości 12 prezydentów środkowoeuropejskich państw i sekretarz USA ds. energii. Co oznacza brak zainteresowanie tym wydarzeniem ze strony rządu Donalda Tuska?
Prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski: Uważam, że niestety widzimy koniec tego projektu z uwagi na stanowisko obecnego polskiego rządu. Minister Radosław Sikorski w ogóle nie wspomniał swoim sejmowym ekspose o Trójmorzu, a przecież Polska jest tu kluczowym państwem inicjatorem tego projektu, krajem z największym potencjałem o strategicznym położeniu geograficznym. Jednym słowem nie da się kontynuować projektu Trójmorza bez zaangażowania Polski. Na dodatek druga co do wielkości w tym zespole państw Rumunia, też jest teraz paraliżowana kryzysem prezydenckim. Nie mamy zatem naturalnego lidera. Oczywiście historia się tu nie kończy i zawsze może się coś wydarzyć, ale niestety ze smutkiem muszę przyznać, że na razie możemy się spodziewać przynajmniej załamania projektu Trójmorza, który był bardzo dobrym pomysłem.
Czy ten pomysł przyniósł konkretne efekty?
Powołane w 2015 roku przez wspólną inicjatywę prezydentów Polski i Chorwacji Trójmorze miało trzy wymiary i oczywiście nie należy go mylić z przedwojenną koncepcją Międzymorza. Przypomnę, że w zamyśle, Trójmorze zakłada współpracę krajów UE z tego regionu w zakresie rozwoju infrastruktury w trzech obszarach. W sposób szczególny chodziło o wymiar transportowy, gdzie sztandarowym projektem jest Via Carpatia. W Polsce Via Carpatii jest już bardzo zaawansowany i zrealizowany w ok. 80 proc. Rumunia ma już zabezpieczone środki na ten cel i pierwsze już ruszyły.
Chyba najwięcej udało się uzyskać jeśli chodzi o energetykę.
Tu osiągnięto duże sukcesy, pozbywając się na północ od Karpat zależności od Rosji, poprzez budowę terminali LNG w Świnoujściu, na wyspie Krk w Chorwacji na Adriatyku oraz w porcie Konstanca w Rumunii na Morzu Czarnym. Do tego doszły terminale pływające w państwach bałtyckich oraz odłączenie państw bałtyckich od postsowieckiego systemu energetycznego i przyłączenia ich do systemu europejskiego. Dokonano tego dzięki rozbudowie infrastruktury energetycznej na granicy polsko-litewskiej oraz dzięki interkonektorom na granicy ze Słowacją i z Czechami. Warto podkreślić, że obecnie interkonektor na granicy polsko-ukraińskiej, czyli w Hermanowicach oraz w Bliche Volytsia, wymaga już jedynie kosmetycznych prac. Te wszystkie decyzje zapady jeszcze za czasów pierwszej prezydentury Donalda Trumpa, dzięki polsko-amerykańsko-ukraińskiemu porozumieniu prezydentów o tranzycie gazu amerykańskiego przez Polskę na Ukrainę.
A komunikacja cyfrowa?
Cyfryzacja to nie tylko komputery i sieci, ale także kwestie sterowania ruchem kolejowym i lotniczym, czyli zapobieganie katastrofom oraz sprawy związane z monitoringiem antypowodziowym. To także szybsze badania dotyczące regionalnego popytu i lepszej wymiany towarów.
Mówi pan o końcu projektu, a przecież zaledwie przed dwoma laty do Trójmorza przystąpiła Grecja, która traktuje ten projekt bardzo poważnie. Czy to nie jest nowe otwarcie tej inicjatywy na kolejny akwen, Morze Śródziemne?
W 2023 r. na szczycie w Bukareszcie do Trójmorza przystąpiła Grecja, która jest przecież państwem tzw. Starego Zachodu, choć ciągle ma złą prasę z racji kryzysu zadłużeniowego z 2008 roku. W ramach zespołu badawczego Polski Akademii Nauk profesor Agnieszki Orzelskiej-Stączek odbyliśmy szereg wizyt w wielu stolicach Trómorza, Bratysławie, Pradze, Bukareszcie, Budapeszcie, Wilnie i właśnie w Atenach, badając tamtejszy stosunek klasy politycznej i środowisk akademickich do Trójmorza. Nigdzie nie było tak trzeźwego i tak dopracowanego w szczegółach podejścia do Trójmorza jak w Grecji. Oni dobrze wiedzą, czego chcą i dlaczego do Trójmorza się przyłączyli. Myślę, że dali mu bardzo istotny impuls. Po pierwsze otwierając Trójmorze na akwen śródziemnomorski, czyli już nie tylko Adriatyk, ale także Morze Egejskie i Morze Śródziemne. Pamiętamy, że tam są ważne greckie porty, od Pireusu przez Kavalę, po Aleksandropolis i Sloniki. To właśnie z tego ostatniego portu biegnie Via Carpatia aż do litewskiej Kajpedy. Jeśli tę trasę potraktujemy jak kręgosłup, to można powiedzieć, że odchodzą od niego żebra w kierunku Rumunii, Polski Ukrainy – aż po Lwów, Kowel i Kijów.
Gdzie należy szukać pana zdaniem przyczyn tworzenia takiego związku państw?
Źródłem powstania całej koncepcji była konstatacja dotycząca pewnych realiów gospodarczych. Okazało się, że cztery kraje z tej grupy 13 państw Trójmorza, jest największym rynkiem zbytu dla najsilniejszej gospodarki UE, czyli niemieckiej. To na ten rynek Niemcy eksportują więcej niż do Stanów Zjednoczonych, Francji i nawet Chin, a nawet o 600 proc. więcej niż na rynek rosyjski przed sankcjami. Zrodziło się zatem pytanie, skoro jesteśmy tak świetnym rynkiem zbytu dla Niemiec, to dlaczego nie jesteśmy tak dobrym rynkiem dla siebie nawzajem? Odpowiedź na to pytanie była jasna, dlatego, że nie ma odpowiedniej infrastruktury transportowo-komunikacyjnej w naszym regionie. Kiedy na Zachodzie Europy ta infrastruktura się rozwijała, kraje tego regionu ciągle jeszcze należały albo do imperium rosyjskiego, albo do imperium austro-węgierskiego, albo do rzeszy kajzerowskiej. A później byli Sowieci i tworzono sieci autostrad oraz linie kolejowe dostosowane do potrzeb gospodarczych, wojskowych, kulturowych i cywilizacyjnych tamtych centrów: Moskwy, Petersburga, Berlina, Wiednia. Nie ruszano geograficznej bariery Karpat, którą trzeba dla transportu przełamać, żeby zaistniała swobodna wymiana dóbr. W tej sytuacji jasne stało się, że trzeba rozbudować infrastrukturę na linii północ-południe, a nie wschód-zachód, bo te robili zawsze Niemcy z Rosjanami, dla potrzeb swojego biznesu. Uznano, że przełamanie tego ograniczenia infrastrukturalnego będzie poważnym impulsem rozwojowym dla tego regionu. I tak się właśnie stało. To wszystko jest dzięki Polsce i dzięki temu pomysłowi.
Czy ta nowa infrastruktura nie przydała się szczególnie po wybuchu wojny Ukrainie?
Dokładnie. Od 2022 r., czyli od chwili inwazji Rosji na Ukrainę, tymi drogami prowadzony jest transport sprzętu wojskowego z południa przez Polskę. Drogi mają znaczenie nie tylko dla ruchów wojsk, ale przede wszystkim zaopatrzenia wojskowego. Zaopatrzenie dla Ukrainy z południa idzie przez Polskę, bo tędy jest znacznie łatwiej, niż przedzierać się wąskimi drogami wzdłuż Karpat. Via Carpatia będzie mieć ogromne znacznie dla ruchu wojsk, które na wypadek konfliktu będą przemieszczać się wzdłuż ewentualnego frontu. Ponadto otwarły się także świetne perspektywy współpracy w zakresie przemysłów zbrojeniowych krajów Trójmorza ze Skandynawią, która ma ten przemysł bardzo rozwinięty. O ile Ukraińcy od Niemców i Amerykanów słyszeli często, że nie wolno im użyć takiej czy innej broni przeciwko Rosji, bo będzie to eskalacja, to od Skandynawów takich słów nie słyszą. Oni zostają bardziej lojalni wobec własnych rządów narodowych niż uwarunkowań płynących z Brukseli.
Skoro to takie ważne i opłacalne, to dlaczego może się rozpaść?
Cała koncepcja Trómorza jest w oczywisty sposób konkurencyjna wobec portów niemieckich i holenderskich, dlatego należy spodziewać się teraz jej tłumienia. Jeśli rozwinęlibyśmy komunikację Odrą oraz komunikację drogową do portów w krajach bałtyckich, to część cargo przeniosłaby się z Lubeki, Hamburga i Amsterdamu do naszych portów. Specjalny status krajów współpracujących z Trójmorzem ma Ukraina i Mołdawia. Mamy duże zainteresowanie Japonii jako istotnego inwestora dla tego regionu. Rumuni starali się o zainteresowanie Singapuru, zresztą nie bez sukcesu, bo na szczycie w Bukareszcie w 2023 r. była silna delegacja państw Zatoki Perskiej. Można także myśleć o włączeniu do współpracy Kanady, aby móc sfinansować kolejne poważne inwestycje infrastrukturalne tego regionu. Ani UE ani Niemcy nie zechcą dać na ten cel odpowiednich funduszy, a kraje Trójmorza w odpowiedniej wielkości ich nie wygenerują.
Zatem bez USA i polskiego zaangażowanie nic z tego nie będzie?
Niestety Trójmorze zaczyna obecnie świecić już światłem odbitym. Nie należy mieć jakichś iluzji, co do natury gry politycznej, która wokół tej inicjatywy się toczy, skoro jest w istocie konkurencyjna dla interesów niemieckich. W obecnym rządzie nie ma ochotników do politycznego starcia z Niemcami, tak jak to było za zarządów Zjednoczonej Prawicy i wsparcia ze strony USA. Kiedy Donald Trump przybył do Warszawy w 2017 r. i udzielił Trójmorzu poparcia, to natychmiast zaktywizowały się Rumunia, Litwa, Łotwa i Estonia, czyli te państwa, które boją się Rosji. Natomiast jeśli Ameryka zacznie się z tego projektu wycofywać - z różnych powodów - i jednocześnie Polski rząd nie będzie już dystrybutorem amerykańskiego poparcia, to to sprawa upadnie. W Polsce nie ma już rządu, który chciałby przy tym projekcie współpracować z USA.
Dziękuję za rozmowę.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/728052-zurawski-trojmorze-moze-pogrzebac-brak-zaangazowania-rzadu
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.