W swej apoteozie Bolesława Chrobrego Piastowicz Tusk z Polaków kpi. I nie jest żadnym pocieszeniem to, że kpi po raz kolejny.
Dynastia Piastów nie wymarła, choć oficjalnie ostatnim jej przedstawicielem był Jerzy Wilhelm, książę legnicko-brzeski, który zmarł w 1675 roku. Potomkiem Piastów i to wprost wywodzącym się od króla Bolesława Chrobrego okazuje się Donald Tusk. Nic dziwnego, że pogalopował do Gniezna, żeby uświetnić tysiąclecie koronacji swego wielkiego przodka.
Piastowicz Tusk zakrzyknął w miejscu koronacji syna Mieszka I: „Królu Bolesławie! My, Naród Polski XXI wieku, mówimy dziś, w 1000-lecie twojej koronacji, pełnym głosem i z pełnym przekonaniem: Twoja korona świeci jasno, a Królestwo trzyma się mocno!”. Piastowicz Donald nie nałożył korony, więc nic mu nie świeciło na głowie, choć wykazywał ewidentne objawy przegrzania. Szczególnie wtedy, gdy ogłosił powstanie nowej doktryny.
Wyraźnie podjarany swoim tysiącletnim dziedzictwem rzekł był Piastowicz Donald: „Determinacja Bolesława Chrobrego i jego następców doprowadziły do tego, że ich mądre decyzje ukształtowały nas na kolejne tysiąc lat. I do dzisiaj pozostają w mocy. Do dzisiaj są dla nas wspólne. Dlatego może dzisiaj warto, bez zbędnego patosu, ogłosić nową narodową doktrynę. Doktrynę piastowską. Doktrynę opartą na sile. Nie na złudzeniach. Nie tylko na marzeniach. Nie tylko na aspiracjach, ale też na sile. Czymże są w polityce marzenia, aspiracje, plany bez siły? Nikt lepiej tego nie rozumiał niż bohater dzisiejszej uroczystości – Bolesław Chrobry. Niezależność i przynależność oparte na sile – to jest nasza doktryna piastowska”.
Piastowskie korzenie i tradycje Donalda Tuska są jego świeżym odkryciem, bowiem wcześniej nie bardzo je zauważał, przez co się nimi nie chwalił, a powinien. Za to zupełnie inna tradycja jest widoczna, i to nie tylko w ostatnich uniesieniach Piastowicza Donalda. I ta tradycja powinna być mu bliższa. Piastowicz jest wprawdzie formalnie historykiem z wykształcenia, ale przeoczył ostatniego przed nim twórcę doktryny piastowskiej, do której się odwołał 25 kwietnia 2025 r. Doktrynę piastowską sformułował tuż po wojnie i od października 1956 r. towarzysz Władysław Gomułka. W latach 1945-1949 był on ministrem ds. ziem odzyskanych (piastowskich), ale potem poszedł w odstawkę, a nawet w sierpniu 1951 r. został aresztowany. To towarzysz „Wiesław” bardzo świadomie, a nawet z premedytacją nawiązał do tradycji piastowskiej. Chcąc się uwiarygodnić wobec tratowanych sowieckim butem Polaków postanowił przyznać, że istnieje coś takiego jak polska tożsamość narodowa, a jej korzenie wprost sięgają państwa piastowskiego. To miało legitymizować komunistyczną władzę w oczach społeczeństwa. Odwołanie się do Piastów i Bolesława Chrobrego najpewniej ma legitymizować także Donalda Tuska, bo pilnie tego potrzebuje, gdy jego notowania lecą na twarz. Ani Gomułka, ani Tusk przed ogłoszeniem „doktryny piastowskiej” nie byli znani jako wyznawcy tej tradycji.
Piastowie symbolizowali początki Polski, jedność i suwerenność państwa. Gomułka, odwołując się do tej tradycji, chciał przedstawić Polskę Ludową jako naturalną kontynuację historycznej państwowości polskiej, nawiązującej do pierwszych Piastów po chrzcie Polski, czyli księcia Mieszka I i jego syna - króla Bolesława Chrobrego. To miało zbliżyć społeczeństwo do idei przywiezionej na sowieckich czołgach, której Gomułka chciał nadać narodowy charakter. Odwołanie do Piastów miało sprawić, by to, co po 1945 r. nazywano socjalizmem było przez Polaków traktowane jako system zgodny z polską tradycją, a nie importowany z ZSRR.
Piastowie, jako symbol polskiej siły i niezależności, byli wymarzonym punktem odniesienia, by sugerować odrębność Polski od Rosji Sowieckiej, ale też od innych państw komunistycznego bloku. Żeby sobie poradzić z powojenną odbudową i integracją tzw. Ziem Odzyskanych, odwołanie do Piastów, którzy rządzili na tych terenach, miało uzasadniać historyczne prawa Polski do tych ziem i wzmacniać poczucie historycznej ciągłości. Tradycja piastowska, jako symbol polskości, była narzędziem do budowania mostów między władzą a narodem, szczególnie po październiku 1956 r.
Piastowie reprezentowali jedność, siłę i niezależność, co w oczach Gomułki miało odzwierciedlać wizję Polski jako autonomicznego państwa w bloku wschodnim, zachowującego narodowy charakter, mimo zależności od ZSRR. Oczywiście bardzo szybko ta retoryka stała się narzędziem propagandowym, a nie realną podstawą polityki. Ani dla Gomułki, ani dla Tuska nie było i nie ma problemu w tym, że idea piastowska była wykorzystywana do promowania przez endecję i Romana Dmowskiego wizji Polski jako państwa narodowego, opartego na etnicznie polskim rdzeniu. Nie ma problemu, bo nie chodzi o tradycję, tylko o taktykę.
Endecja odwoływała się do piastowskiej koncepcji Polski przeciwstawiając ją jagiellońskiej wizji wielonarodowej i wielokulturowej Rzeczypospolitej. Idea piastowska była szczególnie istotna w kontekście ziem zachodnich (Śląsk, Pomorze), które znajdowały się pod zaborem pruskim. Podkreślano historyczne prawa Polski do tych terenów, co miało mobilizować Polaków do walki o ich odzyskanie.
Po odzyskaniu niepodległości w 1918 r. idea piastowska była wykorzystywana do uzasadniania roszczeń terytorialnych Polski, szczególnie na zachodzie (np. Śląsk, Pomorze Gdańskie). Endecja promowała wtedy wizję „piastowską” jako podstawę dla państwa narodowego, w przeciwieństwie do federacyjnej koncepcji jagiellońskiej, reprezentowanej przez obóz piłsudczykowski. W czasie II wojny światowej idea piastowska była wykorzystywana przez polskie ruchy polityczne, szczególnie narodowe, do uzasadniania powrotu Polski do granic zachodnich sprzed zaborów. Podkreślano historyczne prawa do ziem piastowskich, takich jak Śląsk czy Pomorze. Także w kręgach emigracyjnych i państwa podziemnego pojawiały się koncepcje powrotu do „piastowskich” granic. Po II wojnie światowej, w wyniku przesunięcia granic Polski na zachód (Ziemie Odzyskane), idea piastowska stała się osnową komunistycznej propagandy.
O ile idea piastowska w polskiej polityce w XIX wieku i do końca II wojny światowej w XX wieku były głęboko zakorzenione w polskości i odwoływały się do ważnych dla Polaków wartości, o tyle Gomułka i Tusk potraktowali „doktrynę piastowską” cynicznie i instrumentalnie. Dlatego Tusk jest w tym znacznie bliższy Gomułce niż na przykład Dmowskiemu. A nawet można powiedzieć, że Gomułka był w tym autentyczniejszy niż Tusk. Piastowicz Donald po prostu z Polaków kpi. I nie jest żadnym pocieszeniem to, że kpi po raz kolejny.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/727825-tusk-i-zakorzenienie-w-doktrynie-piastowskiej-gomulki
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.