„Wybory będą wpływać na koalicję rządzącą i na jej przetrwanie. Oczywiście jest też kwestia wyboru głównego sojusznika w sferze obronnej” – mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Mieczysław Ryba.
wPolityce.pl: Jakie znaczenie będą miały tegoroczne wybory prezydenckie w Polsce?
Prof. Mieczysław Ryba: Z uwagi na to, co dzieje się nie tylko w Polsce, ale i w otoczeniu międzynarodowym, te wybory będą rozstrzygać kierunek naszego rozwoju, po prostu naszą przyszłość. Chodzi o to, czy chcemy być państwem suwerennym, czy częścią superpaństwa unijnego, zwykłym województwem. Patrząc symbolicznie, czy chcemy być dziedzicami Bolesława Chrobrego, jego korony, czyli państwa mającego aspirację bycia regionalnym mocarstwem, czy po prostu, jak za czasów rozbicia dzielnicowego, strefą wpływów niemieckich. To jest bardzo fundamentalna sprawa, ponieważ wszystko się zmienia w geopolityce. Jesteśmy świadkami potężnych wstrząsów, relacje międzynarodowe będą układane na nowo. Prezydent jest współodpowiedzialny za politykę zagraniczną. A te wybory też będą wpływać na koalicję rządzącą i na jej przetrwanie. Oczywiście jest też kwestia wyboru głównego sojusznika w sferze obronnej. Mamy do wyboru układ z Ameryką taką jaka ona jest, czyli rezygnująca z ideologii gender, idąca w kierunku państwa narodowego, rezygnującą z zielonego ładu lub z unijną utopią. Bo trudno mówić, że Unia będzie w stanie stworzyć realną siłę obronną. I w tym sensie te wybory mają potężny ciężar gatunkowy
W przestrzeni publicznej pojawią się stwierdzenia, że Donald Tusk, po ewentualnej wygranej Rafała Trzaskowskiego doprowadzi do „domknięcia systemu”. Na czym to domknięcie systemu miałoby polegać?
Przede wszystkim Tusk musi zalegalizować niesprawiedliwość, której dokonał, czyli będzie starał się przeprowadzić pewne ruchy ustawowe nakierowane na to, by wszystkie nieprawości, niegodziwości, których się dopuścił, były domyśle zalegalizowane. Nie będą oczywiście legalne, ale w ten sposób będzie działał. Będzie się starał domknąć system w sądownictwie, czyli tak zmienić ustrój sądowy, by zmarginalizować, jeśli nie powyrzucać ,wszystkich tak zwanych neosędziów. Wreszcie będzie się starał spacyfikować opozycję i zminimalizować wolność słowa. Próby tego widzimy już teraz. Telewizja wPolsce24 oraz TV Republika przeżywają sądową gehennę. Może też dość do przejęcia różnych instytucji, takich jak IPN, który wciąż funkcjonuje w sposób wolny. Chodzi o to, żeby podomykać wszelkie możliwe kanały komunikacji społecznej i możliwości odrodzenia się prawicy. Dobrym przykładem podobnych działań jest sytuacja Marine Le Pen we Francji.
Czy wierzy pan, że ktoś, czyli Karol Nawrocki lub Sławomir Mentzen, mają szansę wygrać z Rafałem Trzaskowskim w tych wyborach?
Tak i myślę, że te szanse rosną z każdym dniem. Te batalie w postaci debat, które niedawno się odbyły, porównałbym do fundamentalnej, ważnej bitwy całej kampanii. Bitwy, która komuś miała dać inicjatywę strategiczną. Rafał Trzaskowski chciał stoczyć bitwę na polu, które on wyznaczył i z przeciwnikiem, którego sobie wybrał. Mówimy o Karolu Nawrockim. Tymczasem i pole się nieco zmieniło. Proszę zwrócić uwagę, jego nieobecność przed na rynku w Końskich, a przede wszystkim później w TV Republika była walką z nim. musiał. W każdej z tych bitew przegrał. I teraz inicjatywa strategiczna jest po drugiej stronie. Polacy są przed tzw. bardzo długim weekendem. Są święta. Za chwilkę będzie długi weekend majowy. A więc to, co Polacy sobie przedyskutują przez ten czas w różnym rodzinnym gronie, przy grillu, w różnych innych sytuacjach, będzie działało. I to jest rzeczywistość, która działa na niekorzyść Trzaskowskiego, a działa na korzyść prawicy. I to w sposób jednoznaczny. bo pokazano, że mamy do czynienia z kompletnym upartyjnieniem telewizji, bo pokazano, że Trzaskowski boi się realnej konfrontacji, realnej debaty, pokazano, że mamy do czynienia z próbą ograniczenia wolności słowa, bo tym samym czasie był wyrok odbierający koncesję w Telewizji Polsce24 oraz TV Republika. Do tego dochodzą bardzo niekorzystne komentarze w całej przestrzeni internetowej. Gdyby Trzaskowski poszedłby na debatę w Republice, to mógłby dużo odbić. Powiedziałby, że było zamieszanie, że przeprasza, ale tutaj staje i jest odważny. Tak się jednak nie stało. Rozbity został obóz koalicyjny. Zwróćmy uwagę, że owszem jest konflikt między Hołownią a elektoratem prawicy, elektoratem PiS i Konfederacji, ale wytworzyła się pewna swoista, nie w pełni uświadomiona, ale wydaje mi się, że realna więź między tymi, którzy ze sobą rozmawiają. Pamiętajmy, że część kandydatów została nazwana planktonem. To oczywiście obraża nie tylko tych kandydatów, ale obraża wyborców tych kandydatów. To jest skrajnie niekorzystne dla Trzaskowskiego, szczególnie gdy bierzemy pod uwagę drugą turę wyborów.
Przed nami jeszcze jedna debata. Będzie miała znaczenie?
W kampanii wyborczej wszystko może mieć znaczenie. Ale naprawdę musi się coś wydarzyć. Nie może być tak, jak było, bo byłby to odgrzewany kotlet. Może dojdzie do gry na jakieś gadżety, czyli imprezy towarzyszące, a nie na argumenty. Ale trudno mi sobie wyobrazić Trzaskowskiego, który czymś zaskoczy. On sobie tym lekceważeniem zraził praktycznie wszystkich pozostałych kandydatów. I siłą rzeczy będzie się musiał z tego tłumaczyć, a przy okazji dźwigać piętno wiceprzewodniczącego Platformy, czyli efektów rządów Tuska. A wystarczy spojrzeć na wyniki spółek Skarbu Państwa, zadłużenie państwa czy stan jego dochodów, który radykalnie maleje z roku na rok. Do tego stan portfeli Polaków po zimie, po opłatach za energię, itd. Trudno sobie wyobrazić, jaką ofensywę mógłby przeprowadzić Trzaskowski. On ma oczywiście zdolność do obracania kota ogonem, ale to nie jest coś, co nada ton. Do tego wydaje mi się, że jest to człowiek stosunkowo słaby psychicznie. Unikał debat, a gdy do jednej stanął, to nie wyglądał na mocarza.
Jeszcze gorzej to wyglądało, kiedy stanął w konfrontacji z realnymi dziennikarzami, czyli nie z takimi, którzy mówią: „Dlaczego pan jest taki piękny?”; „Dlaczego napisał pan tak fascynującą książkę?”. Trzaskowski to nie jest ktoś, to wytrzyma to profesjonalnie. Możemy się jednak spodziewać, że w tej kampanii jeszcze kogoś aresztują, NIK ogłosi jakiś pseudoskandal. Ale czy to zadziała? Wątpię.
Rozmawiał Tomasz Karpowicz
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/726922-prof-ryba-dziedzictwo-chrobrego-albo-niemieckie-wplywy
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.