Berliński dziennik „Tagesspiegel” załamuje ręce nad pięcioma aktywistami, którzy w marcu 2022 r. dostarczyli żywność i ciepłe ubrania rodzinie migrantów z Iraku oraz obywatelowi Egiptu na granicy polsko-białoruskiej, a następnie próbowali przewieźć przybyszów samochodem do najbliższego miasta. „Nawet pięć lat więzienia grozi grupie aktywistów w Polsce za pomoc migrantom. Jak mogło do tego dojść?”- czytamy w niemieckiej gazecie, a z egzaltowanego tonu może wynikać, iż nasi zachodni sąsiedzi nie tak wyobrażali sobie politykę migracyjną rządu Donalda Tuska (który nie tylko, przynajmniej deklaratywnie, kontynuuje działania rządu PiS, ale niekiedy stara się wręcz stworzyć wrażenie, że sam jako pierwszy wpadł na pomysł pod tytułem „ochrona granic”).
Choć Donald Tusk, Platforma Obywatelska i ich obecni koalicjanci za rządów PiS regularnie krytykowali politykę ówczesnych władz w sprawie sytuacji na granicy polsko-białoruskiej (co rodziło obawy, że po ewentualnym dojściu do władzy rząd Tuska wpuści migrantów, a zabezpieczenia być może rozmontuje), to dziś zdają się ją kontynuować, przynajmniej deklaratywnie. Premier Tusk, podobnie jak Rafał Trzaskowski - jego zastępca kandydujący na urząd prezydenta RP - zachwowują się dziś wręcz tak, jak gdyby chcieli przekonać społeczeństwo, że słowa o „największym łajdactwie” czy „biednych ludziach szukających swojego miejsca na ziemi” nigdy nie padły.
„Dali zupę siedmiorgu dzieciom”
Wpuszczania migrantów do Polski najwyraźniej od rządu Tuska oczekiwali Niemcy. I najwyraźniej poczuli się zaskoczeni, że nie jest aż tak dobrze, jak oczekiwali. Ze zdziwieniem przepełnionym egzaltacją dziennik „Tagesspiegel” odnotowuje proces grupy aktywistów, którzy dostarczyli pożywienie migrantom na granicy polsko-białoruskiej.
„Ponieważ dali zupę siedmiorgu dzieciom”. Aktywistom, którzy pomagali uchodźcom w Polsce grożą lata więzienia
— pisze niemiecka gazeta.
W lesie spotkali głodujących rodziców z dziećmi i dali im jedzenie i picie: za to wielu osób pomagających uchodźcom w Polsce spotkało się z drakońskimi karami. Jak to możliwe?
— pyta „Tagesspiegel”.
To, że nasi zachodni sąsiedzi oczekiwali raczej, że obecny rząd będzie raczej przyjmował migrantów - choćby i tych ściąganych przez Łukaszenkę - autorka tekstu, Hannah Wagner, oddaje w taki oto sposób:
Na alarm biją obrońcy praw człowieka, a wielu nie dowierza wręcz, że doszło do tego rodzaju procesu. „Tym bardziej, że narodowo-populistyczny rząd PiS, który był u władzy jeszcze w momencie postawienia w stan oskarżenia, już nie rządzi” – wskazuje.
Pushbacki Tuska dobre, PiS-u złe?
Chwilę później pomocną dłoń Tuskowi rzuca Kai-Olaf Lang z Fundacji Nauki i Polityki, niemiecki politolog cytowany przez „Tagesspiegel”.
Rząd (Donalda) Tuska od samego początku jasno dał do zrozumienia, że zamierza trzymać się konsekwentnej polityki ochrony granic. Zabezpieczenie granic i przeciwdziałanie nielegalnej migracji, która jest postrzegana jako próba destabilizacji, to priorytet dla wszystkich polskich rządów
— mówi Lang, dodając, że w ocenie polskiego rządu nasz kraj jest celem ataków hybrydowych z Mińska, stąd nacisk na bezpieczeństwo.
„Wiele osób w Polsce również widzi to w ten sposób” - wyjaśnia ekspert. Podczas gdy solidarność z uchodźcami wojennymi z Ukrainy pozostaje wysoka, wielu postrzega sytuację w północno-wschodnim regionie przygranicznym przede wszystkim przez pryzmat polityki bezpieczeństwa
— podkreśla „Tagesspiegel”. Rażące niezrozumienie sytuacji. Pushbacki Tuska są dobre, bo nie są „narodowo-populistyczne”, poza tym - nieuprawnione porównanie uchodźców wojennych z Ukrainy i ludzi ściąganych do Europy przez Łukaszenkę wyłącznie w celu destabilizacji granic UE.
„Niezwykle surowa polityka migracyjna”
Jak czytamy, polscy aktywiści przekazali grupie migrantów spotkanej w przygranicznym lesie żywność i ciepłe ubrania, po czym próbowali dziewięcioosobową irakijską rodzinę oraz obywatela Egiptu przewieźć samochodem do najbliższego miasta.
Ten humanitarny akt doprowadził do oskarżenia, które jest poważne: polska prokuratura zarzuca dwóm mężczyznom i trzem kobietom wspieranie ‚nielegalnych imigrantów’ (…) W przypadku skazania, aktywistom może grozić do pięciu lat więzienia
— – emocjonuje się Hannah Wagner.
Choć autorka tekstu w niemieckiej gazecie dostrzega prawdziwą przyczynę sytuacji na granicy polsko-białoruskiej i jej faktycznego winowajcę: białoruskiego dyktatora Alaksandra Łukaszenkę, to i tak najstraszniejsza okazuje się Polska, nawet bez „narodowo-populistycznego rządu”.
Nadzieje pozbawionych środków do życia mężczyzn, kobiet i dzieci na lepszą przyszłość często szybko gasną, ponieważ Polska od lat prowadzi niezwykle surową politykę migracyjną
— kto ich tych środków do życia pozbawił i czy naprawdę nadziei na lepszą przyszłość trzeba upatrywać akurat w psychopatycznych pomysłach dyktatora, który od lat tyranizuje, więzi i morduje swój własny naród?
I wreszcie: po co cudzysłów przed wyrażeniem: „nielegalni migranci”, kiedy właśnie o nielegalnych migrantach mowa?
Na ile jest to kolejny przykład niemieckiego oderwania od rzeczywistości Europy Środkowo-Wschodniej i naiwności co do Putina i Łukaszenki (mimo sankcji i kolejnych komunikatów i oświadczeń, w którym unijni przywódcy wyrażają niezgodę, oburzenie, zdziwienie zbrodniami wschodnich satrapów), a ile - cyniczna gra, która albo ma pokazać Polakom, że nawet Niemcy uważają Tuska za obrońcę granic, albo pokazać Tuskowi, że miało być inaczej?
CZYTAJ TAKŻE:
jj/DW.COM
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/726839-tagesspiegel-broni-aktywistow-z-granicy-z-bialorusia
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.