W trakcie debat przed wyborami prezydenckimi kandydaci mają jedno zadanie: dobrze wypaść. Nie wiadomo dokładnie co znaczy, ale liczy się wrażenie i emocje jakie wywołuje kandydat na tle swoich konkurentów. A zatem liczą się wygląd, gładkie, płynne wypowiedzi, dobór słów, uśmiech, wzbudzanie sympatii.
Debaty to oczywiście też sztuczki. Ostatnio Karol Nawrocki podarował Rafałowi Trzaskowskiemu tęczową flagę. Przerażony Trzaskowski natychmiast schował symbol LGBT pod pulpit i pewnie nie spodziewał się, że flagę ochoczo odbierze mu Magdalena Biejat. Trzaskowski wypadł podwójnie głupio: wszyscy pamiętamy jak z dumą i radością pokazywał się w tym towarzystwie, a teraz symbol walczących mniejszości seksualnych natychmiast usunął ze swojego otoczenia. Co gorsza, ukryty sztandar odzyskała i uhonorowała kandydatka lewicy, do której elektoratu Trzaskowski stale umizguje się. Bez wątpienia zrobiło to kiepskie wrażenie.
Pytania i odpowiedzi z założenia mają być jednak najważniejszym elementem debat. W przyjętej konwencji prowadzący i kandydaci zwykle wybierają ścieżkę poprawności. Dlatego najczęściej pytania można sprowadzić do próby rozwijania kwestii: co zrobić, żeby było dobrze? Na przykład w służbie zdrowia, poziomie życia emerytów, cenach energii, bezpieczeństwie. Na tak postawione pytania kandydaci ochoczo odpowiadają bardziej lub mniej błyskotliwie, ale zawsze przekonują, że już ona/on wie, co trzeba zrobić, żeby było dobrze.
Rzadko można usłyszeć pytania i odpowiedzi, które rzeczywiście pokazują różnice między kandydatami, co może pomóc w podjęciu decyzji niezdecydowanym wyborcom. W tej kampanii, na razie takich pytań nie usłyszeliśmy. A o co należałoby zapytać?
Jak zawsze przed wyborami politycy przekonują, że są to najważniejsze wybory w historii, a od ich wyniku zależą dalsze losy naszego kraju. Jest w tym sporo przesady, ale też sporo racji. W Polsce temperatura sporu politycznego stale rośnie. I nie są to tylko słowa i deklaracje. Wiemy już doskonale, jak działały rządy obozu prawicy, kierowanego przez Jarosława Kaczyńskiego, a jak działają ośmiogwiazdkowych pseudoliberałów Donalda Tuska, czy wcześniej starych komunistów Leszka Millera.
Tym razem nie chodzi o możliwość wykonania nawet dużego zwrotu, ale stawką jest nasza wolność, demokracja, czyli możliwości wybierania przez Polaków swoich władz i ocalania suwerenności ojczyzny. Dziś ośmiogwiazdkowa koalicja Donalda Tuska bez oporów przekazuje Brukseli (Berlinowi) kluczowe dla funkcjonowania państwa zakresy władzy. A więc tym razem mówienie o nadzwyczajnej wadze zbliżających się wyborów prezydenckich ma mocne podstawy.
Dlatego główne pytanie w tej kampanii powinno być skierowane do Rafała Trzaskowskiego i pojawiać się przy każdej okazji:
Czy w przypadku, gdy Karol Nawrocki wygra wybory, Rafał Trzaskowski uzna wolę Polaków i pogodzi się z porażką? Czy też idąc za „europejskim” wzorem Rumunii będzie próbował unieważnić wybory (bo na „ścieżkę francuską” jest już za późno)? Czy będzie próbował wybiegów, krętactw, oszustw czy wręcz rozwiązań siłowych z użyciem służb, prokuratury, sądów, policji czy nawet wojska, aby domknąć system i wprowadzić ośmiogwiazdkową dyktaturę?
Te pytania muszą być stale obecne kampanii. Rafał Trzaskowski nie może od nich uciec.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/726797-pytanie-ktore-nie-padlo-w-debatach-prezydenckich
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.