„Jeżeli taki Stanowski tak konsekwentnie krytykuje rząd, to popiera w ten sposób Nawrockiego i to jest coś takiego, co może przyciągnąć jakąś część elektoratu niezdecydowanego do Nawrockiego” - mówi socjolog prof. Henryk Domański w wywiadzie dla portalu wPolityce.pl.
wPolityce.pl: Za nami debata prezydencka, w której udział tym razem wzięli niemal wszyscy kandydaci. Czy pana zdaniem jest ktoś, kogo mógłby Pan wskazać jako jednoznacznego zwycięzcę?
Prof. Henryk Domański: Nie, nie ma takiego kogoś. To, co mówił Nawrocki, było mniej więcej powtórzeniem tego, co mówił w piątek na obydwu debatach, gdzie wypadł zresztą bardzo dobrze.
Z jego punktu widzenia ważne było wystąpienie Krzysztofa Stanowskiego z uwagi na jego rolę, jeżeli chodzi o uzyskanie poparcia dla Nawrockiego, ponieważ reprezentuje tego typu kategorię elektoratu, która jest kojarzona bardziej z nowoczesnością, z nowoczesnymi technologiami. Jest specjalistą od mediów społecznościowych, reprezentuje to środowisko, co jest zaprzeczeniem do pewnego stopnia wizerunku Prawa i Sprawiedliwości, które jest kojarzone z partią zaściankową, archaiczną, na którą nie można głosować.
Jeżeli więc taki Stanowski tak konsekwentnie krytykuje rząd, to popiera w ten sposób Nawrockiego i to jest coś takiego, co może przyciągnąć jakąś część elektoratu niezdecydowanego do Nawrockiego.
Czy Pana zdaniem Trzaskowski powinien był przyjść na tę debatę?
Zdecydowanie powinien przyjść. Bo co teraz może Platforma zrobić? Pewnie coś wymyślają gorączkowo, żeby w jakiś sposób złagodzić, osłabić ten efekt negatywny, bo nie było głównego kandydata, który bardzo źle wypadł w piątek. A co do tego, to akurat prawie wszyscy się zgadzają, oczywiście poza Platformą. Z tego punktu widzenia był to błąd.
A poza tym jednak jest to odbierane jako lekceważenie demokracji. Jeżeli się nie przychodzi na debatę, a inni przychodzą, to źle to świadczy o takim kandydacie.
Możemy podejrzewać, że wynikało to ze strachu, z kalkulacji, że będzie on mocno atakowany. A z drugiej strony Szymon Hołownia przyszedł, był mocno krytykowany przez innych kandydatów, ale zdaniem wielu radził sobie nieźle. Jak Pan ocenia wystąpienie marszałka Sejmu podczas debaty?
Myślę, że to jak wypadł, raczej nie ma większego znaczenia. Miałbym duże wątpliwości co do tego, czy udało mu się tym coś zyskać. Cały czas się powtarza. Jest stale bardzo ogólnikowy. Nie jest politykiem. Widać, że się nie orientuje w polityce, nie ma wiedzy. To, co wypowiadał, to były jakieś takie zdania, które on zapamiętał, to jest charakterystyczne w jego wystąpieniach, zdolność do zapamiętywania pewnych bon-motów czy takich popularnych stwierdzeń. Rzuca tymi hasłami, natomiast widać, że gdyby miał być prezydentem, miałby podejmować jakieś decyzje, to widać, że nie ma żadnego związku między tym, co on mówi, a tym, co ewentualnie by realizował.
Nie sądzę, żeby zyskał jakieś poparcie. Już w dosyć dużym stopniu zniechęcił do siebie ludzi, którzy głosowali na niego pięć lat temu, czy w późniejszych wyborach. Nie sądzę, żeby poprzez jedno czy dwa tego typu wystąpienia był w stanie coś uzyskać. To nie ma żadnego znaczenia, jeżeli by ewentualnie zwiększyło się jego poparcie o jakieś 2-3 punkty procentowe.
Jak w Pana ocenie wypadł „ten trzeci”, czyli Sławomir Mentzen? Polityk ten podczas debaty wyglądał momentami na bardzo spiętego.
Według mnie przez pierwsze półtorej godziny bardzo dobrze wypadał, bo to, co mówił było bardzo konkretne i rzeczowe .Można było sobie wyobrazić, że jak byłby prezydentem, podejmowałby decyzje na tym urzędzie, to by wiedział, jak je realizować. Był w tym bardzo przekonujący.
Natomiast później zaczął się powtarzać i zaczęło to być trochę nudne, nawet irytujące. Myślę, że to dobrze, że przyszedł na tę wczorajszą debatę. Bo gdyby nie przyszedł, to jeszcze bardziej to by obniżyło jego notowania, co już ma miejsce w ostatnich kilkunastu dniach.
Czy Pana zdaniem te trzy debaty będą miały w najbliższym czasie zauważalny wpływ na sondaże wyborcze?
Powinny mieć. Myślę, że na takie wydarzenia czekał elektorat Prawa i Sprawiedliwości albo ci, którzy twierdzili, że ta kampania wyborcza jest może nie tyle nudna, co po prostu nie przyciąga, nie mobilizuje. Myślę tutaj o niezdecydowanych, którzy nie czuli mobilizacji do tego, żeby iść na wybory.
Było to wydarzenie, które pokazało, co reprezentują główni kandydaci. Ci, którzy się najbardziej liczą. W piątkowej debacie widać było, że Trzaskowski, który jest przecież głównym faworytem tych wyborów, bardzo źle wypada i może to mieć konsekwencje dla sprawowania przez niego jego urzędu. To może wzbudzić takie duże wątpliwości, których do tej pory nie było.
Mamy cztery tygodnie do wyborów. Musi to jakoś oddziaływać na świadomość społeczną. Z tego punktu widzenia może mieć konsekwencje. Dużo zależy od tego, jak zareaguje na to sztab wyborczy Trzaskowskiego, ale wydaje mi się, że żeby nie wiem co wymyślili, to nie poprawią jego notowań.
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/726759-nasz-wywiad-prof-domanski-stanowski-pomoze-nawrockiemu
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.