„Wygląda na to, że ta cała machina stosowania prawa karnego w polityce, bo tak bym chyba to nazwała w tej chwili, ruszyła i działa. I nie wygląda, jakby miała się zatrzymać” - oceniła w „Salonie Dziennikarskim”, wspólnej audycji publicystycznej portalu wPolityce.pl i Radia Warszawa, transmitowanej na antenie Telewizji wPolsce24 Agnieszka Romaszewska.
Gośćmi redaktora Jacka Karnowskiego, oprócz Romaszewskiej (redaktor naczelna Fronda.pl) byli także: Andrzej Rafał Potocki (Tygodnik „Sieci”), Józef Orzeł (Klub Ronina) oraz Piotr Semka („Do Rzeczy”). Pierwszym tematem było uchylenie aresztu Annie Wójcik, byłej dyrektor Biura Prezesa Rady Ministrów w czasach rządów premiera Mateusza Morawieckiego.
CZYTAJ TAKŻE: TYLKO U NAS. Anna Wójcik do Bodnarowców: „Trafiła kosa na kamień. Nie udało się mnie złamać”. Wzruszające wyznanie o synu
Romaszewska: Machina ruszyła i działa
Jacek Karnowski zapytał Agnieszkę Romaszewską, czy można tu mówić o przełomie.
To, że Annę Wójcik wypuszczono, to jest bardzo dobrze i chwała Bogu. Natomiast nie jestem przekonana, czy to jest jakikolwiek przełom. Wygląda na to, że ta cała machina stosowania prawa karnego w polityce, bo tak bym chyba to nazwała w tej chwili, ruszyła i działa. I nie wygląda, jakby miała się zatrzymać
— oceniła dziennikarka.
Na uwagę Karnowskiego, że ponoć są prokuratorzy, którzy zdają sobie sprawę z sytuacji i na przykład osobom zatrzymywanym w podobnych sytuacjach, jak pani Anna, zapewniają np. możliwie największe prawa, starają się „wyłamać” ze „schematów”.
Ja się im nie dziwię, bo nie każdy chce, mówiąc brutalnym językiem, nie każdy chce się „zeszmacić”. Zastosowanie tutaj tzw. aresztów wydobywczych, opowiadanie o zabieraniu dzieci… To wszystko w takim akompaniamencie medialnego krzyku, czy „sypie” czy nie „sypie”. A zresztą mnie strasznie irytuje to słowo „sypie”, dlatego, że trzeba sobie zdawać sprawę, co to słowo znaczy. Pochodzi z języka, potem weszło do języka też opozycji politycznej, ale co to oznaczało? To oznaczało: wydawać, mówić prawdę o swoich - na przykład - współpracownikach w opozycji; albo prawdę o swoich kamratach kryminalistach
— zwróciła uwagę redaktor naczelna Fronda.pl.
A tutaj nie mamy nawet do czynienia z kwestią „sypania”, bo tu nie chodzi o to żeby powiedzieć prawdę. Tu chodzi o to, żeby tam powiedziano coś, co będzie mogło wreszcie być wykorzystane procesowo
— dodała.
To jest ten problem, ja się dlatego tak irytuję słowem „sypać”. Bo tu nie chodzi o to, żeby ktoś kogoś „wysypał”. Tu chodzi o to, żeby uzyskać obciążające materiały i posługujmy się może właściwym określeniem
— podkreśliła Romaszewska.
Orzeł: To nie zagony pancerne, to machina represji
Do Józefa Orła prowadzący skierował pytanie, na jakim etapie wojny władzy z opozycją jesteśmy.
To nie są zagony pancerne. to jest z wielkim trudem budowana machina represji, tak jak Agnieszka powiedziała, karnych w sprawach politycznych i dotyczących ludzi z polityki. I najwyraźniej nie udało się Tuskowi tej maszyny stworzyć. To jednak są działania indywidualne i widać, że są prokuratorzy, którzy działają w myśl instrukcji i właśnie starają się prawie za wszelką cenę uzyskać takie nieprawdziwe, obciążające zeznania na współpracowników, szefów i tak dalej. I są prokuratorzy, którzy w to nie wchodzą albo zaczynają przestawać wchodzić. Bo mamy dwa przypadki - to zwolnienie Ani Wójcik jest bardzo ważne
— odpowiedział publicysta.
Czy nie jest tak, że „bodnarowcy” ustępują, kiedy zaczyna kumulować się jakaś energia społeczna? Jak wokół ks. Olszewskiego, a później - wokół Anny Wójcik?
Tak, dokładnie, a ja wiem dokładnie, co to jest mieć ADHD i Aspergera jako ojciec, więc wiem, jak dziecko bez rodziców funkcjonuje - czyli nie funkcjonuje. Ale sędzia Grochowicz, doświadczony sędzia, który postanowił nie tylko nie wsadzić Ziobry do więzienia czy do aresztu, ale jeszcze tak ośmieszył komisję tę śledczą, tak pokazał krok po kroczku… Ośmieszenie tej komisji jest też ośmieszeniem tej procedury sejmowej, która te komisje stwarza, czyli całej koalicji rządzącej
— podkreślił Józef Orzeł.
Przecież to koalicja rządząca jest winna powołania tak głupiej komisji, złożonej z tak strasznie zdziecinniałych ludzi
— ocenił.
Potocki: To najgorszy rodzaj wymuszania zeznań
A propos tego co mówiła Agnieszka, czyli a propos „sypania”, jest takie powiedzenie, które mówi że jako przykład takiej osoby, która sypie bądź jest zmuszana do tego, żeby powiedzieć nie tyle prawdę, ile właśnie to, co oczekuje prokuratura. To jest najgorszy rodzaj zeznań: mówi co wiedział, co wie i co przypuszcza i tutaj prokuratura obraca się generalnie nie w temacie co osoba przesłuchiwana wie, tylko dąży do tego, żeby wymusić zeznania na temat tego, co ta osoba przypuszcza
— powiedział z kolei Andrzej Potocki z Tygodnika „Sieci”.
Zarówno pani Wójcik, jak i pani Dubejko, jak i ksiądz Olszewski - były wybierane te osoby spośród z pozoru najłatwiejszych do złamania, żeby powiedzieli, co przypuszczają
— dodał.
Jacek Karnowski przypomniał wpis Romana Giertycha na platformie X.
Sam fakt, że został oddelegowany mecenas do przesłuchania pani śp. Barbary Skrzypek, z kancelarii pana Giertycha, to już pokazuje tę metodę, gdzie za plecami stoi Giertych, który de facto nie ma umocowania. Oczywiście, można było tam doszukać się tego, że on również prowadził sprawę tego Austriaka w kwestii „dwóch wież” i niby pod tym pretekstem, ale to taki raczej naciągany pretekst
— ocenił Potocki.
Generalnie absolutnie przedstawiciel kancelarii Giertycha był na tym przesłuchaniu i przesłuchiwał - jeszcze raz powtarzam pytanie: z jakiej niby racji? - a pani Skrzypek nie miała prawa do udziału pełnomocnika
— zauważył publicysta Tygodnika „Sieci”.
Semka: Napawa optymizmem, że ludzie potrafią znaleźć w sobie tyle hartu ducha
CZYTAJ TAKŻE:
Pomyślałem sobie, że to, co przeżyła pani Anna Wójcik, nie byłoby możliwe bez przemysłu pogardy, który sankcjonuje tego typu rzeczy. I przykładem takiego przemysłu pogardy w wykonaniu osoby publicznej, jest zamieszczone na portalu X, na koncie Sławomira Izydorczyka, który przedstawia się jako adwokat i wykładowca, i który, jak sprawdziłem, rzeczywiście ma kancelarię prawną w Gdyni przy ulicy Starowiejskiej, na którym jest fotomontaż pokazujący skrwawioną twarz pani Anny, ze skrwawioną bluzką, tą białą, w której występowała i z takim oto cynicznym „żartem”: „Zdjęcie po torturach - tego bali się pokazać ci podli bodnarowcy”
— wskazał z kolei Piotr Semka.
I to zamieszcza na swoim koncie na portalu X człowiek, który jest adwokatem, człowiek, który teoretycznie funkcjonuje w jakimś środowisku adwokackim, który podlega samorządowi adwokackiemu i który przykłada rękę do przemysłu pogardy, który tego typu osoby ma nie tylko zmusić do upokorzenia, ale jeszcze wtórnie upokorzyć w postaci na przykład fotomontażu, który który narusza wizerunek
— dodał publicysta „Do Rzeczy”.
W tym kontekście Jacek Karnowski odniósł się do rozpowszechniania przez część dziennikarzy i polityków nieprawdziwej informacji na temat Anny Wójcik.
Europoseł Bartosz Arłukowicz i pani redaktor Biedrzycka puszczali w obieg po wypuszczeniu pani Anny Wójcik informacje, jakoby ona pobiegła do studiów telewizyjnych, czyli że ta tęsknota za synem nie była tak dotkliwa. To jest fałsz, ona się połączyła telefonicznie z dwiema redakcjami, z nami i z jeszcze inną telewizją, w drodze z Katowic do domu. Przez telefon - nie była w żadnym studiu, co więcej, odmówiła udziału w wieczornych audycjach, powołując się na pierwszeństwo rodziny
— powiedział Karnowski.
Przypomnijmy jeszcze jedną okoliczność: publicyści z obozu prorządowego, jako dowód na to, że rzekomo nie było żadnego problemu z synem, wskazują, że Anna nie wystąpiła o widzenie z synem. Co trzeba mieć w głowie albo w sercu albo w sumieniu, aby dziwić się, że matka nie chce, aby syn, który już jest w ciężkiej sytuacji psychologicznej, był wieziony do więzienia, aby w tych ponurych okolicznościach spotykać się z matką. To przecież trzeba nie mieć serca, żeby taki zarzut stawiać matce. Więc się nie dziwię, że pani Anna nie chciałaby, aby syn ją widział w więzieniu i oglądał to ponure miejsce, w którym się znalazła
— ocenił Semka.
I z takich właśnie „perełek” przyłączenia się do tego hejtu już w dużej mierze państwowego, składa się ta maszyna, która ma tych ludzi miażdżyć. Jeśli coś mnie napawa optymizmem, to to, że ci ludzie w tych sytuacjach potrafią znaleźć w sobie tyle twardości hartu ducha, żeby się temu nie dawać
— podsumował dziennikarz.
jj
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/725862-salon-dziennikarski-o-sprawie-anny-wojcikmachina-represji