Reakcja niemieckich mediów, ministra obrony Borisa Pistoriusa i kanclerza Olafa Scholza na monachijskie przemówienie J.D. Vance’a znakomicie oddają to w jakim stanie upośledzenia intelektualnego, moralnego i psychicznego znajdują się niemieckie elity.
Politico pisze, iż w wystąpieniu wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych było samo czerwone mięso. Można się z tym zgodzić i dodać, że krwiste i soczyste.
Zgromadzeni na corocznej, rytualnej już Konferencji Bezpieczeństwa spodziewali się zapewne tych samych co zawsze banalnych i słodkopierdzących zapewnień o niezłomnej przyjaźni, partnerstwie i współpracy, wspólnej obronie zachodnich wartości tak jak je rozumieją Bruksela i Berlin, czy amerykańscy Demokraci. Tymczasem Vance wygarnął jaśnie państwu prawdę o tym czym stała się Unia, Europa (mówił też o Wielkiej Brytanii) i jej zepsute, pyszne elity.
My zwrócimy uwagę na jeszcze jeden aspekt, na który wskazał Vance – na pychę, arogancję europejskich elit, na jej pogardę dla obywateli, na całkowite nieliczenie się z ich poglądami, oczekiwaniami, czy obawami.
Jeśli uciekacie w strachu przed własnymi wyborcami, Ameryka nie może dla was nic zrobić. Ani, zresztą, nie możecie nic zrobić dla Amerykanów, którzy mnie wybrali i wybrali prezydenta Trumpa.
Nie można go też wygrać, (demokratycznego mandatu – przyp. Red.) lekceważąc swój podstawowy elektorat w kwestiach takich jak to, kto ma być częścią naszego wspólnego społeczeństwa.
Wierzę, że odrzucanie ludzi, odrzucanie ich obaw lub co gorsza, zamykanie mediów, unieważnianie wyborów lub odsuwanie ludzi od procesu politycznego niczego nie chroni. W rzeczywistości jest to najpewniejszy sposób na zniszczenie demokracji.
To, czego niemiecka demokracja, żadna demokracja, amerykańska, niemiecka ani europejska nie przetrwa, to mówienie milionom wyborców, że ich myśli i obawy, ich aspiracje, ich apele o ulgę są nieważne lub niegodne nawet rozważenia. Demokracja opiera się na świętej zasadzie, że głos ludu ma znaczenie. Nie ma miejsca na zapory ogniowe. Albo przestrzegacie tej zasady, albo nie. Europejczycy, ludzie mają głos.
Nie powinniśmy bać się naszych obywateli, nawet gdy wyrażają poglądy niezgodne z poglądami przywódców.
Vance mówił o istocie demokracji, o tym, że władza należeć ma do ludu, a nie jaśnie oświeconych elit, które wiedzą lepiej. Z pychy i pogardy wobec własnych obywateli biorą się wszystkie pozostałe grzechy.
Europejskie elity wiedzą lepiej, elity nikogo nie muszą słuchać. Nie tylko własnych poddanych, ale nawet sojusznika, który zapewnia im bezpieczeństwo, komfort na brukselskich salonach. Prostacy z Ameryki a już zwłaszcza ci od Trumpa, mają być jak goryle, ochroniarze. Tyle, że jeszcze sami muszą płacić za to, że chronią Unię, bo jaśnie państwo ma kochane pieniążki, ale na zupełnie inne zbytki.
Najgłośniej zareagować musieli oczywiście Niemcy, choć nie byli jakoś bardziej niż inne nacje przez Vance’a wyróżniani (a za nimi oczywiście gorliwie cała ekipa Donalda Tuska). Ktoś powie, że poczuli się wywołani do tablicy, gdyż byli gospodarzami imprezy. Moim zdaniem wzdęli się z oburzenia, bo czują się władcami Europy, panami Unii i żaden obcy nie będzie im mówił jak się mają na swych posiadłościach mościć, jak prowincje i poddanych traktować.
Jako pierwszy – jeszcze na sali zareagował lewicowy minister obrony Niemiec Boris Pistorius, który całkowicie odrzucił supozycje Vance’a iż w Unii niszczona jest wolność słowa i demokracja.
Nie mogę przejść nad tym do porządku dziennego, nie mogę pozostawić przemówienia wiceprezydenta USA bez komentarza To jest nie do zaakceptowania
— niemal krzyczał Pistorius.
Potem padły jak zwykle gładkie słówka:
Wiemy nie tylko, przeciwko komu bronimy naszego kraju, ale także o co walczymy – za demokrację, wolność słowa, państwo prawa i godność każdego człowieka.
Dzień później wychynął Olaf Scholz poniżony tym, że wiceprezydent USA się z nim nie spotkał, ale znalazł czas dla szefowej AfD Alice Weidel. Kanclerz Niemiec oburzał się ingerencją w niemieckie wybory.
Widać było, że nawet nie chodzi o to, że obaj politycy nie zgadzają się z diagnozami wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych – choć oczywiście Pistorius bredził i łgał gdy mówił, iż Unia nie jest taka jak ją Vance opisuje, tylko o to, że ktoś ośmiela się Niemców pouczać.
To oni maja prawo ustawiać innych w karnych szeregach demokracji i praworządności tak, jak je Niemcy zgodnie ze swą tradycją rozumieją.
W razie potrzeby Berlin ma narzędzia do dyscyplinowania i cały repertuar kar, których niemieccy urzędnicy jak von der Leyen nie zawahają się użyć wobec nieposłusznych prowincji czy poddanych. Najbardziej po niemiecku ujęła to była wiceszefowa Parlamentu Europejskiego i była minister sprawiedliwości socjalistka Kataina Barley, która w 2020 roku w rozmowie z radiem Deutschland Funk mówiła, że Polskę i Węgry trzeba finansowo zagłodzić. Jakże te niemieckie przenośnie są precyzyjne i dobitne.
Pierwszy raz wiązankę prawdy pod adresem Niemiec puścił w 2018 roku Donald Trump kiedy w swym wystąpieniu w ONZ mówił, iż Niemcy uzależniają się od Rosji. Wtedy delegacja niemiecka zareagowała pogardliwym śmiechem.
W Monachium jednak już do śmiechu i nie było. Była wściekłość. Wylała się buta i popłynęła przez niemieckie media, które w większości są organami propagandowymi rządu.
Obecnie Europa jest w szoku wywołanym zdradą i upokorzeniem przez Trumpa. To zrozumiałe. Szok, wściekłość i strach nie mogą jednak decydować o przyszłości. W Białym Domu rezyduje teraz nowy pan. Europejczycy nie są jego wyrobnikami. A Trump nie może ich wyrzucić z Europy
— pisze w „Sueddeutsche Zeitung” publicysta Hubert Wetzel. Wiadomo o co chodzi z tą zdradą – o to, by amerykańscy podatnicy nadal wydawali ogromne sumy na obronę Niemiec, a amerykańscy chłopcy byli gotowi zginąć za przepustowość Nord Stream 2.
Oczywiście niemieckie media żyją w krainie szczęśliwości i może im się zdawać, że jest ona powszechna, bo polityczne elity w zamian za propagandę po gospodarsku je tuczą, więc ich zdaniem Vance w sposób karykaturalny przedstawił europejskie demokracje i wolności słowa w Europie i pokazał fikcyjny kontynent.
Tutaj na portalu Wpolityce przedstawiliśmy reakcje niemieckich mediów.
Intelektualna bezradność wobec tego co powiedział Vance jest uderzająca. Skąd się ona bierze – już wspomniałem, iż moim zdaniem z niepomiernej pychy i buty – źródła niemal wszystkich niemieckich, a teraz i wszczepionych unijnych grzechów.
Skąd ta buta? Odpowiedzi niech szukają psychologowie społeczni, albo psychiatrzy społeczni – taka specjalność w przypadku Niemiec i Rosji byłaby przydatna.
Wspaniale tezę o niemieckiej pysze, potwierdza artykuł Johannesa Boehme „Dlaczego świat zmierza w prawo”, który ukazał się w tygodniku „Die Zeit” 6 lutego, a więc na kilka dni przed monachijską awanturą.
Niemiecki publicysta, któremu zdaje się, że dokonał socjologicznego odkrycia na miarę Tysiącletniej Rzeszy zastanawia się jaka jest przyczyna wzrostu popularności „prawicowych populistów” i znajduje odpowiedź. To wszystko przez reformy oświaty i upowszechnienie się wyższego wykształcenia.
Ci, którzy na studia się nie załapali zazdroszczą tabunom magistrów i doktorów wyższych zarobków i statusu społecznego i z tej złości, zawiści że taki awans klasowy i finansowy ich ominął popierają destrukcyjną prawicę.
Prawicowy populizm stał się przystanią dla wszystkich, którzy przegapili falę upowszechnienia dostępu do studiów
— pisze Niemiec.
Dopóki prawie wszyscy byli niewykształconymi wyżej głąbami, to populiści czuli się swojsko, więc głosowali jak trzeba – na lewicę. Teraz mamy zaś bunt niewykształconych przeciwko wykształconym - twierdzi Boehme.
Niemiec przytacza nawet dane jako dowód na prawdziwość swego epokowego odkrycia. Otóż w roku 1969 roku na uczelniach RFN (wtedy to była NRF) studiowało 380 tys. osób i prawie nikt na skrajną prawicę nie głosował. Nawet w rządzie Willy Brandta 5 ministrów podobnie jak on sam, nie miało wyższego wykształcenia. Tymczasem obecnie jest 2,8 mln studentów i ekstremalna super groźna prawica podnosi swój gadzi łeb.
Boehme twierdzi, że nie tylko w Niemczech większa liczba osób z wyższym wykształceniem zagraża demokracji i czemu tam jeszcze, ale wszędzie na świecie i wylicza, że w ostatnich wyborach parlamentarnych prawicowi populiści zgarnęli 54 proc. głosów na Węgrzech, ponad 40 proc. we Włoszech, 37. we Francji i 14 proc. w Wielkiej Brytanii.
Mają też silne poparcie w najbogatszych krajach Szwajcarii, Holandii, i Norwegii Zasiadają też w parlamentach Czech, Estonii, Rumunii, Hiszpanii, Portugalii, Belgii, Grecji. Polski Boehme nie wymienia. Zapomina też o tym, że nieprawidłowa prawica będzie formować rząd w Austrii.
Ci co mają wyższe wykształcenie głosują na lewicę i są pełni wyższych ideałów, więc walczą z globalnym ociepleniem, bronią mniejszości i uchodźców, podczas gdy niewykształcone głąby takimi wzniosłymi sprawami się nie zajmują, bo ich horyzonty z powodu strachu przed deklasacją ulegają ograniczeniu. No i lądują w szponach skrajnie skrajnej prawicy.
Nędzne instynkta prawicowych głąbów sprawiają, że gotowi są poświecić się i żyć w biedzie i zacofaniu, byle pognębić swego wroga. Boehme pisze, że te niewykształcone tłumoki chcą wyjścia z Unii chociaż wiedzą, że na tym ucierpią, ale straty znienawidzonych elit będą jeszcze większe.
Nawet nie wiadomo jak ten odkrycia i wywód Boehme komentować. Przedstawiony w tekście sposób rozumowania, widzenia świata i jego problemów są tak absurdalne i prymitywne, że wymykają się racjonalnej ocenie. Tu chodzi o jakiś specjalny stan umysłu i charakteru.
Jest w tym też specjalna nikczemność specjalne poczucie wyższości które każe twierdzić, iż ludzie odrzucają rządy jasno oświeconej elity bo są zawistnymi, przestraszonymi życiem niewykształconymi głąbami.
Niemiecka pycha, arogancja same w sobie już są niepomierne, ale szczególnej mocy i smaku dodaje im tez marksistowskie, lewackie prymitywne przekonanie, iż podstawową motywacją ludzi, poszczególnych grup, czy klas jak chcą marksiści, są najbardziej nikczemne i prymitywne instynkty jak zawiść, zazdrość, chciwość, przyjemność czerpana z cudzego nieszczęścia.
To nie przypadek, że obok Związku Sowieckiego, to NRD - Niemiecka Republika Demokratyczna, była modelowym państwem lewicowego – socjalistycznego zamordyzmu. Hitler płakał w piekle ze wzruszenia jak mu pokazywano NRD-owskie kroniki filmowe, a i dziś z czułością i rosnącą nadzieją zaczyna patrzeć na współczesne Niemcy i Brukselę. Ot już niedługo w Unii rusza jeden z jego ulubionych konceptów - masowego, przymusowego przesiedlania ludzi gorszego gatunku, a więc pakt imigracyjny.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/721466-niemcy-to-stan-psyche-i-umyslu