W czwartkową noc nadeszła informacja, której polski świat polityki wypatrywał z dużym zainteresowaniem. Prezydent Donald Trump nominował nowego ambasadora Stanów Zjednoczonych w Polsce. Został nim Tom Rose.
„Thomas jest szanowanym biznesmenem i komentatorem, który przez prawie dekadę prowadził udany program radiowy w Sirius XM i pełnił funkcję wydawcy i dyrektora generalnego The Jerusalem Post. Zadba o to, aby nasze interesy były reprezentowane w Polsce i zawsze stawiał Amerykę na pierwszym miejscu”
— napisał Trump na swoim portalu społecznościowym Truth Social.
Rose był też doradcą wiceprezydenta USA Mike’a Pence’a.
Nowy ambasador Stanów Zjednoczonych w Warszawie Thomas Rose jest dobrze znany widzom TV wPOLSCE24. Był gościem tej stacji informacyjnej kilkukrotnie, także w dniu wyborów w USA. Osobiście spotkałem go w grudniu ub. roku. Na zaproszenie posła do PE Adama Bielana przyjechał na Dni Studyjne frakcji EKR w Warszawie. Obaj panowie dobrze się znają. Był pod wrażeniem wystąpienie premiera Mateusza Morawieckiego, który z pasją mówił o konieczności przywrócenia konkurencyjności europejskiej gospodarki.
Rose był uczestnikiem moderowanego przeze mnie panelu na tej konferencji, potem bezpośrednio rozmawialiśmy przez półtorej godziny.
W zamierzeniu miał to być wywiad ale szybko role się odwróciły. Tom Rose był bardzo zainteresowany sytuacją w Polsce i naszym regionie. Przedstawiłem mu też polską perspektywę na wojnę na Ukrainie, podkreślałem kluczowe znaczenie utrzymania wsparcia amerykańskiego dla niepodległości naszego sąsiada dla bezpieczeństwa całego regionu i dla postrzegania Ameryki jako mocarstwa.
To sympatyczny i inteligentny rozmówca. Wyczuwa się dziennikarskie i biznesowe doświadczenie, duże zainteresowanie światem, szerokie horyzonty. Nie jest ideologiczny, szuka racjonalnych rozwiązań.
Co ważne, Tom Rose w przeszłości publicznie bronił prawdy o polskim losie i bohaterstwie w czasie II Wojny Światowej:
„Rząd polski nie tylko „nie brał udziału” w stłumieniu powstania w getcie warszawskim — polski rząd, odmawiając poddania się Hitlerowi, uciekł do Londynu, gdzie przyłączył się do aliantów, aby kontynuować walkę o wyzwolenie Polski i całej okupowanej Europy spod nazistowskiego piekła”
— napisał w internetowej dyskusji w 2019 roku.
Ostatnio ironicznie komentował zabiegi lewicy europejskiej o „przywrócenie praworządności” w Polsce, które zaowocowały zainstalowaniem władzy Donalda Tuska i wiadomo jakim podejściem do prawa.
W rozmowie ze mną mówił mi o kluczowej roli Polski w regionie i wyborze, jaki przed nami stoi. Przestrzegał przed rezygnacją z samodzielności i rozpuszczeniem się w Unii Europejskiej, zwłaszcza takiej, która wypycha Stany Zjednoczone z Europy. W jego ocenie czas NATO w którym amerykańska ochrona jest dla wszystkich za darmo się kończy.
„Prezydent Trump chce silnych, niezależnych sojuszników. Sytuacja w której tylko jeden element sojuszu dysponuje realną siłą nie jest sojuszem, jest zależnością” — stwierdził.
I dodawał:
„Z perspektywy Donalda Trumpa Polska jest przykładem jak powinno wyglądać prawdziwe partnerstwo”.
Czyli rozumiemy znaczenie amerykańskiego wsparcia ale sami dajemy z siebie wszystko, by zapewnić ojczyźnie bezpieczeństwo, nie chcemy bezpieczeństwa za darmo, na koszt wyłącznie podatnika amerykańskiego.
„Tym śladem powinny pójść inne państwa NATO i UE”
— stwierdził.
Mocno dopytywał się o perspektywę wyborów prezydenckich. Niepokoiła go możliwość, że Polska w ich wyniku mogłaby zejść z dotychczasowej ścieżki.
Trzeba podkreślić, że wszystkie te słowa i opinie padły jeszcze przed nominacją na ambasadora, były zatem opiniami prywatnymi. Co oczywiście nie znosi ich wagi. Sądzę, że będzie ambasadorem aktywnym, życzliwym polskiej niepodległości, dalekim od ideologicznego zacietrzewienia poprzednika. Ale będzie oczywiście ambasadorem Stanów Zjednoczonych, będzie pilnował ich interesów.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/720646-teraz-tom-rose-zyczliwy-polskiej-niepodleglosci