Marszałek Sejmu Szymon Hołownia chwalił się, że w rozmowie z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim mocno akcentował sprawy związane z ekshumacjami ofiar Rzezi Wołyńskiej. Polityk nie przekazał jednak żadnych konkretów. Zastanawia jedynie to, w jakim celu konieczne było rzekome mocne artykułowanie spraw związanych z Wołyniem, skoro rzekomo już doszło do wielkiego przełomu.
Szymon Hołownia spotkał się w Krakowie z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim będącym jednym z gości obchodów 80. rocznicy wyzwolenia obozu Auschwitz.
Przed godz. 14. Kancelaria Sejmu poinformowała o spotkaniu marszałka Hołowni z prezydentem Ukrainy „w drodze na główne obchody 80. rocznicy wyzwolenia niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego i zagłady Auschwitz”.
Rozmowa odbyła się z inicjatywy strony ukraińskiej
— podano we wpisie na platformie X.
Później do rozmowy odniósł się we wpisie na X Hołownia.
Na prośbę strony ukraińskiej, w drodze do Auschwitz, spotkałem się dziś w Krakowie z prezydentem Wołodymyrem Zełenskim. Wołyń to dla nas kwestia fundamentalna: chcemy móc zapalić świeczkę na grobach swoich bliskich. Prezydent zapewnił, że z jego strony jest zielone światło dla procesu ekshumacji, i że sprawy ruszą szybko
— podkreślił.
Rozmawialiśmy nie tylko o historii. Prezydent Zełenski przedstawił mi konkretne pomysły na podjęcie współpracy Polski i Ukrainy przy projektach infrastrukturalnych w Ukrainie, na których mogłyby zarobić polskie firmy. Jesteśmy najbliższymi sąsiadami. Musimy razem się bronić, ale przede wszystkim razem tworzyć, zarabiać, budować podwaliny nowej, bezpiecznej Europy”
— dodał marszałek Sejmu.
Rozmowa z mediami
Więcej o rozmowie Hołownia powiedział w rozmowie z dziennikarzami PAP, TVN24 i TVP.
To była dobra rozmowa na prośbę strony ukraińskiej. Rozmawialiśmy oczywiście o naszej historii, tu moje stanowisko jest jednoznaczne i wielokrotnie już partnerom ukraińskim powtarzane: to jest dla nas kwestia fundamentalna, bo jest cywilizacyjna. My po prostu chcemy wiedzieć, gdzie są pochowani nasi bliscy, i mieć możliwość zapalenia świeczek na ich grobach. To jest tyle, i aż tyle
— mówił.
Jak podkreślił, prezydent Zełenski zapewnił go, że „z jego strony jest absolutne, tak że już bardziej nie może być, zielone światło dla procesu ekshumacji, że komisje ministerialne, które spotykały się, również podobno wczoraj, pracują żeby ten proces jak najszybciej przeprowadzić i że wszystko to pójdzie szybko”.
— przekonywał.
Rzekomy przełom
Oczywiście ze słów marszałka Hołowni nic nie wynika. O rzekomym „przełomie” słyszymy już od dłuższego czasu. Sprawą tą próbuje grać rząd cały czas opowiadając o jakichś ustaleniach, które na razie nie znajdują żadnego pokrycia. Przypominamy, że Donald Tusk w mediach społecznościowych ogłaszał, że decyzja o pierwszych ekshumacjach zapadła i próbował przypisywać sobie i swojej administracji ten sukces.
Problem polega na tym, że ta sprawa to żaden przełom i sukces obecnych władz, a jedynie kontynuacja tego, co udało się wywalczyć fundacji Wolność i Niepodległość kierowanej przez posła PiS Michała Dworczyka, która zresztą jest obecnie zwalczana przez obecne władze.
Po wielu miesiącach prac prowadzonych przez Fundację Wolność i Demokracja (tak tą fundację atakowaną przez TVN i rządzących), z udziałem naszego IPN i z bardzo aktywną rolą Prezesa IPN Karola Nawrockiego oraz strony ukraińskiej, odnaleziono ofiary, odnaleziono naszych rodaków … zabłysła nadzieja na godny pochówek naszych rodaków
— zwracał uwagę były premier Mateusz Morawiecki, który podkreślał, że rząd Tuska nie ma w tej sprawie najmniejszej zasługi.
O co naprawdę chodzi?
Były minister kultury Piotr Gliński w rozmowie z portalem wPolityce.pl zwracał natomiast uwagę, że rządowi mówiącemu o przełomie chodzi prawdopodobnie o uzyskanie zgody od Ukraińców na ekshumacje we wsi Puźniki.
W tych Puźnikach to myśmy zaczęli, rząd Morawieckiego, a w imieniu rządu robiła to Fundacja Wolność i Demokracja. I złożyła poprzez polską ambasadę ponad 2 lata temu wniosek o poszukiwania we wsi Puźniki w rejonie tarnopolskim. To było wyrżnięcie mieszkańców polskiej wsi w lutym 1945 roku, czyli już po tych głównych rzeziach na Wołyniu
— wskazywał.
I chodziło nam o pozwolenie na poszukiwanie tych ofiar, bo wiadomo było, że oni gdzieś są wrzuceni do jakiegoś grobu mogilnego i zasypani. I te poszukiwania się odbywały. Realizowała je Fundacja Wolność i Demokracja a politycznie rzecz biorąc, to jest fundacja związana z Michałem Dworczykiem i ona jest teraz przez Tuska zwalczana, kontrolowania tak jak wiele innych podmiotów. Ona od lat była tam obecna i zajmowała się polskim dziedzictwem. Te środki dla niej, które są kwestionowane, że one dostawała dużo środków za naszych czasów, to ona dostawała je właśnie na takie rzeczy, bo była tam obecna, miała dobre kontakty z Ukraińcami, więc tylko dlatego mogła tam być skuteczna. I zadbałem o to, by w tych poszukiwaniach byli obecni przedstawiciele IPN-u polskiego oraz strona ukraińska była tam też obecna, która pilnowała, aby prawo ukraińskie było przestrzegane
— dodawał.
Poważne kontrowersje
Niewiadomo ponadto cały czas, jakie były warunki tego przełomu. Wiadomo, że jednym z rządań Ukrainy była kwestia przywrócenia nazwisk Ukraińców (członków UPA) na nagrobku na Górze Monastyr (na terenie Polski).
Takie warunki jeszcze pod koniec ubiegłego roku stawiał ukraiński IPN.
CZYTAJ TAKŻE:
as/PAP/wPolityce.pl/X
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/719695-holownia-po-spotkaniu-z-zelenskim-mowil-o-wolyniu