„Od roku mówiliśmy o skutkach, które nastąpią w wyniku wprowadzonego moratorium. Dzisiaj te skutki bardzo wyraźnie widzimy” - powiedział Bartosz Bezubik wiceprezydent Stowarzyszenia Producentów Płyt Drewnopochodnych w Polsce. Przedstawiciele branży drzewnej alarmują, ponieważ w ubiegłym roku ze względu na wprowadzone przez minister klimatu Paulinę Hennig-Kloskę moratorium na wycinkę drzew ponieśli olbrzymie straty. „Niech minister Dorożała powie naszym pracownikom, dlaczego czekają ich obniżki płac, wyjazdy za pracą albo bezrobocie” - powiedział na konferencji Andrzej Karpowicz.
8 stycznia 2024 roku Ministerstwo Klimatu i Środowiska wydało polecenie (moratorium) ograniczenia lub wyłączenia pozyskania drewna na wybranych terenach Polski. W ponad połowie ze 100 tys. wyznaczonych hektarów był to teren Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Białymstoku. Moratorium obowiązuje teraz bezterminowo.
Moratorium na wycinkę zostało wprowadzone rzekomo w celu ochrony lasów najcenniejszych przyrodniczo. Brzmi to pięknie, problem w tym, że nikt nie wytłumaczył, co to w ogóle oznacza. Nie podano żadnych definicji ani kryteriów, które lasy zasługują na taki status, a które nie. To pokazuje, jak bardzo nieprzemyślana i spontaniczna była to decyzja. Ale nawet jeżeli przyjmiemy, że polskie lasy, a zwłaszcza podlaskie, bo one tutaj zostały „wyróżnione” najbardziej, są tymi najcenniejszymi przyrodniczo, to warto pamiętać, że stały się takie wyłącznie dzięki gospodarce leśnej
— mówiła na konferencji prasowej Protestu Branży Drzewnej inż. Natalia Wysocka, jedna z liderek protestu.
CZYTAJ TAKŻE: Paweł Sałek: Rząd Donalda Tuska bardzo intensywnie pracuje nad tym, żeby doprowadzić Lasy Państwowe do upadku
2024 r. katastrofalny, a będzie jeszcze gorzej
Latem odbyły się konsultacje społeczne w sprawie aktualizacji terenów objętych moratorium. Wzięło w nich udział ok. 80 tysięcy osób z całej Polski i blisko 90 proc. z nich całkowicie sprzeciwiło się pomysłom ministerstwa. Na terenie białostockiej dyrekcji zrobiło to 64 proc. uczestników konsultacji. Ponad 23 proc. z głosujących zgadzało się natomiast z kompromisowymi pomysłami przedstawianymi przez Lasy Państwowe, co również de facto oznacza częściowy brak akceptacji dla moratorium.
Posłowie związani z ministerstwem określili te rezultaty publicznie jako głosy „trolli”, „plebiscyt” oraz „głosowanie jak na Białorusi”.
Działanie ministerstwa jest de facto eksperymentem na lasach, co podnoszą również naukowcy. Branża drzewa w Polsce stoi nad przepaścią.
Strata przychodów naszego konsorcjum z zeszłego roku wyniosła 2 miliony złotych. To zmniejszenie ich o 20 proc., ponieważ mieliśmy podpisaną umowę na 12 milionów. Co będzie w 2025? W związku z moratorium firmy, które przez wiele lat prowadziły w spokoju działalność w pobliżu miejsca swojego zamieszkania, aby się ratować, składały Lasom Państwowym desperackie oferty w innych regionach. Zaniżały wartość usług nawet o 30 proc.
— powiedział na konferencji Andrzej Karpowicz z największego konsorcjum firm pracujących na terenie Nadleśnictwa Supraśl.
A nasze straty w tym roku na tę chwilę wynoszą 100 proc. Przez taki przebieg przetargów nie wygraliśmy żadnego. Jak będą teraz wykonywane prace leśne? W poprzednich latach były dwa kryteria przyjmowane przy przetargach - cena i samodzielna realizacja głównych elementów zamówienia. W tym roku decydowała cena. Od 15 stycznia jesteśmy bezrobotni. Dlatego pytam ministra Mikołaja Dorożałę, gdzie jest ochrona ZUL-i, o której mówił rok temu w Sokółce. Niech minister powie naszym pracownikom, dlaczego czekają ich obniżki płac, wyjazdy za pracą albo bezrobocie
— dodaje Andrzej Karpowicz.
W zeszłym roku musiałem wziąć kredyt obrotowy w wysokości prawie 800 tysięcy złotych tylko po to, żeby utrzymać zdolność finansową. Nadleśnictwa nie były w stanie zlecać prac zgodnie z harmonogramem oraz ze sztuką leśną. Mamy rok 2025, moratorium nadal trwa, nie wiadomo, jak długo. Mamy podpisane nowe umowy z Lasami Państwowymi, ale okazuje się, że niektóre nadleśnictwa nie mają zatwierdzonych planów urządzenia lasu. A my nie możemy czekać, mamy zatrudnionych pracowników, zobowiązania finansowe. Krótko mówiąc - koszty stałe. Nikt nie włączy tu pauzy. W grudniu 2024 byłem zmuszony zwolnić 7 pracowników. Pseudoreformy Ministerstwa Klimatu i Środowiska zmuszają mnie do złożenia wniosku o kolejny kredyt, po to tylko, żeby utrzymać firmę
— mówi z kolei Bartosz Masiewicz, właściciel Zakładu Usług Leśnych działający na terenie Puszczy Augustowskiej.
Zakłady Usług Leśnych mają kłopoty na obszarze całej RDLP Białystok.
Przetargi szczęśliwie dla nas udało się wygrać. Niemniej nasza sytuacja nie jest łatwa, bo szacuję przychody na ten rok o jedną trzecią mniejsze niż w poprzednim. Koszty natomiast pozostają na tym samym, bardzo wysokim poziomie. Wiele innych firm w ogóle zakończy działalność. Mówimy tu o przedsiębiorstwach, które przez lata wspierały lokalną gospodarkę i zatrudniały w sumie setki ludzi
— mówi Dariusz Wysocki, właściciel ZUL i lider konsorcjum firm, działającego na terenie Nadleśnictwa Czarna Białostocka. Zgodnie z szacunkami w 2025 roku wartość usług leśnych w RDLP Białystok spadnie z 330 do 280 milionów. Konsekwencje odczuwają nie tylko przedsiębiorcy, ale także lokalne społeczności i cała gospodarka.
Działania resortu minister Pauliny Hennig-Kloski dotkliwie uderzają także tartaki.
Trzy lata temu wydaliśmy kilkaset tysięcy złotych by pokazać się na targach. Przyniosło to efekt. W tej chwili mamy zamówienia z Hiszpanii i z Anglii, z Belgii, z Norwegii, z Litwy, z Łotwy. Tylko brakuje nam surowca. W samym centrum puszczy. Dziwne, prawda? Muszę jeździć po drewno 200-300 kilometrów. Małych firm na to jednak nie stać, by wydać 3-4 tysiące złotych za jeden transport. Małe tartaki się zamykają, część z nich zawiesiło działalność, by odczekać ten zły okres
— mówi Jerzy Popławski, właściciel firmy Złoty Sęk produkującej drewniane podłogi.
Zapotrzebowanie na drewno będzie rosło
Jak podkreślają przedstawiciele Protestu Branży Drzewnej, gospodarka leśna w Polsce to gospodarka zrównoważona. Światowe i krajowe zapotrzebowanie na ekologiczny surowiec, jakim jest drewno, będzie stale rosło. W Polsce jednak branża drzewna jest zwijana programowo.
W czasie zaborów i wojen polskie lasy były rabunkowo eksploatowane i dewastowane. Zostały ponownie zalesione i nie zrobiła tego natura. Podkreślmy to - polskie puszcze nie są lasami naturalnymi. Zostały stworzone w bardzo konkretnym celu - dla drewna. A zapotrzebowanie na ten najbardziej ekologiczny surowiec będzie rosło. Gospodarka leśna w Polsce to gospodarka zrównoważona. Na jedno wycięte drzewo przypada kilkanaście sadzonych. Moratorium nie tylko nie wspiera ochrony przyrody, ale ją sabotuje, ponieważ działania takie jak czyszczenia czy trzebieże, przebudowa drzewostanów, są kluczowe dla utrzymania zdrowia i bioróżnorodności polskich lasów w dobie zmian klimatu
— podkreśliła inż. Natalia Wysocka. Lokalni politycy również nie zgadzają się z działaniami resortu, w praktyce stojącymi w zgodzie tylko z ekstremalnymi postulatami niektórych organizacji ekologicznych. Sejmik Województwa Podlaskiego, w którym większość ma obecnie rządząca koalicja, stosunkiem głosów 27:1 wyraził stanowisko w sprawie obrony branży drzewnej i wycofania moratorium.
Karani za dobrą gospodarkę leśną
Na alarm biją m. in.: Polskie Towarzystwo Leśne (naukowcy), Związek Leśników Polskich RP (zrzeszający ponad 12,5 tysiąca osób), organizacje przemysłu drzewnego zatrudniające setki tysięcy ludzi. Istnieje ogromna dysproporcja w liczbie przedstawicieli tych środowisk w stosunku do grup aktywistów. Mimo to podczas Ogólnopolskiej Narady o Lasach nadreprezentacja środowisk aktywistycznych.
Ktoś zupełnie niezwiązany z naszymi lasami, próbuje nam je odbierać i zarządzać w sposób, który powstał gdzieś w gabinetach środowisk radykalnie ekologicznych. Chcę bardzo wyraźnie powiedzieć, że mało komu, tak jak nam, zależy na tym, żeby przyroda była chroniona. Bo dzięki niej żyjemy. Także dzięki temu, że zasobność polskich lasów stale rośnie. A decyzje nie są podejmowane w oparciu o analizy przedstawicieli uniwersytetów przyrodniczych, z których zdaniem coraz rzadziej ministerstwo się liczy
— powiedział Bartosz Bezubik, prezes zarządu w Zakładach Przemysłu Sklejek Biaform oraz wiceprezydent Stowarzyszenia Producentów Płyt Drewnopochodnych w Polsce.
Wynik konsultacji społecznych jednoznacznie pokazał, że mieszkańcy Podlasia nie chcą moratorium, że to jest coś złego, co uderza w nasz region. Tak naprawdę jesteśmy w pewien sposób karani za to, że dzięki nam ta przyroda w województwie podlaskim została zachowana w tak doskonałym stanie. Na Podlasiu mamy około tysiąca firm związanych z sektorem drzewno-leśnym zatrudniających ponad 30 tysięcy osób. 90 proc. z tych firm to są małe i średnie przedsiębiorstwa. I w zasadzie te 90 proc. firm odpowiada za większość zakupów w Lasach Państwowych. Stanowią żywy wkład w gospodarkę naszego regionu, w troskę o, nasze lasy. Te firmy najczęściej przetwarzają surowiec wielkowymiarowy, czyli drzewa, o największych średnicach. I to właśnie oferta skierowana do nich jest w maksymalnym stopniu ograniczana. To te małe, rodzinne firmy, które bardzo często odpowiadają za lokalne rynki pracy, w pierwszej kolejności stracą sens swego istnienia. W tym roku, według naszych szacunków, oferta dyrekcji białostockiej została ograniczona o kolejne 10 proc. W tym tempie za chwilę surowca nie będzie. Od roku mówiliśmy o skutkach, które nastąpią w wyniku wprowadzonego moratorium. Dzisiaj te skutki bardzo wyraźnie widzimy. W przestrzeni publicznej natomiast jest budowana narracja, która polega na tym, że nic się nie stało, nikt nie ucierpiał
— podsumowuje Bartosz Bezubik.
koal/PBD
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/718780-protest-branzy-drzewnej-w-tym-roku-mamy-100-proc-strat