Były europoseł Prawa i Sprawiedliwości Jacek Saryusz-Wolski zaznaczył w mediach społecznościowych, że pojawiły się nowe informacje ws. zamieszania wyborczego w Rumunii. Polityk ocenił, że doniesienia są jeszcze bardziej szokujące.
Całą Europę zszokowała sytuacja w Rumunii, gdzie pierwsza tura wyborów prezydenckich, którą wygrał Călin Georgescu, została anulowana z powodu rzekomej manipulacji wyborczej, prowadzonej spoza terenu Rumunii. Oskarżenia dotyczyły m.in. finansowania wspierających Georgescu materiałów na TikToku przez Rosję. Tymczasem według śledztwa rumuńskich dziennikarzy, kampanię tę sfinansowała konserwatywno-liberalna rumuńska Partia Narodowo-Liberalna.
Zgodnie z ustaleniami dziennikarzy śledczych z rumuńskiego portalu Snoop.ro, rumuńska Krajowa Agencja Administracji Skarbowej (ANAF) odkryła, iż wspomnianą kampanię opłaciła Partia Narodowo-Liberalna. Ta formacja w Parlamencie Europejskim należy do Europejskiej Partii Ludowej, czyli frakcji, w której jest też m.in. Platforma Obywatelska czy niemiecka CDU.
Saryusz-Wolski wskazał na wpis internetowego komentatora Arnauda Bertranda, który podał szereg nowych informacji o rumuńskich wyborach.
“To jest absolutna bomba: historia o odwołanych wyborach w Rumunii jest jeszcze bardziej złowroga niż wcześniej sądzono. Nowy raport agencji śledczej http://snoop.ro (http://snoop.ro/anaf-a-descope…) ujawnia, że kampania TikTok, która została przytoczona w odtajnionych rumuńskich dokumentach wywiadowczych (podsumowanych w moim poście poniżej 👇) jako dowód zagranicznej ingerencji - i wykorzystana jako podstawa do odwołania wyborów prezydenckich - została faktycznie opłacona przez rządzącą Narodowo-Liberalną Partię (PNL), tę samą partię, która poparła odwołanie wyborów!
— napisał na X Jacek Saryusz-Wolski.
Zlecenie partii rządzącej
Jak wskazał Bertrand, okazuje się, że to nie zagraniczna ingerencja, ale zlecenie rumuńskiej partii rządzącej było katalizatorem, który posłużył do anulowania wyborów.
Stawia to odtajnione dokumenty wywiadowcze w zupełnie nowym świetle. To, co przedstawiano jako dowód zagranicznej ingerencji, było w rzeczywistości kampanią opłaconą przez partię rządzącą. Tę samą partię, która następnie poparła wykorzystanie tych oskarżeń o „zagraniczną ingerencję” do anulowania wyborów, które przegrywali
— zaznaczył cytowany przez Saryusza-Wolskiego Bertrand.
Oznacza to, że albo rumuńskie służby wywiadowcze nie wiedziały, że kampania jest finansowana przez PNL, gdy wykorzystały ją jako dowód w celu anulowania wyborów (co budzi poważne wątpliwości co do ich kompetencji), albo wiedziały i o tym nie ujawniły (co budzi jeszcze większe wątpliwości co do ich uczciwości). W każdym razie wszystko wskazuje na to, że w Rumunii wydarzyło się coś wyjątkowo złowrogiego: rządząca partia wykorzystała służby wywiadowcze do odwołania wyborów, opierając się na dowodach „zagranicznej ingerencji”, za którą sama zapłaciła!
— dodał.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/716556-wyborczy-zamet-w-rumunii-saryusz-wolski-absolutna-bomba