Donald Tusk musi bronić i chronić telewizję TVN taką, jaka ona jest, gdyż jego partia rozwijała się w symbiozie i przenikając się niczym nici DNA.
Kiedy zmarł Jerzy Stuhr, jego żona Barbara wyznała: „Dla niego było najważniejsze oglądanie ‘Faktów’. To był rytuał. No i ja też włączam teraz ‘Fakty’, ale już nie siedzi ten niemy człowiek, który choć jest już taki zapadnięty, to musi oglądać ‘Fakty’”. Właściwie można by już więcej nic nie mówić, żeby zrozumieć, dlaczego premier Donald Tusk chce objąć specjalną ochroną telewizję TVN. Jeśli ktoś taki, jak Jerzy Stuhr musiał oglądać „Fakty” (oglądał też namiętnie TVN 24), to znaczy, że najmniej ważne jest to, iż chodzi o telewizję. Tu chodzi o narkotyk, alkohol, afrodyzjak i truciznę w jednym.
Jednym TVN pierze mózgi i po takiej przepierce nie są już oni w stanie samodzielnie myśleć i oceniać, więc muszą mieć podawane gotowce. Innych przywiązuje tak, jak lider sekty uzależnia od siebie ofiary. Jeszcze innym oferuje łatwe rozwiązania trudnych problemów i równie łatwe interpretacje rzeczywistości, mimo że bezgranicznie prymitywne. Ale przede wszystkim TVN to jest wspólnota oferująca najłatwiejszy do wyobrażenia awans społeczny: wystarczy oglądać programy, nasiąkać ich wymową i powtarzać zasłyszane tam opinie, żeby należeć do wybranych, lepszych, wyżej usytuowanych w społecznej hierarchii.
Nic nie szkodzi, że przekaz TVN jest ideowo siermiężny i paździerzowaty, ważne, że jest traktowany jako oferta wręcz luksusowa, opakowana niczym artykuły kupowane w londyńskim Harrodsie. A kto tego tak nie traktuje, po prostu nic nie rozumie i sam się spycha na wykluczony margines. I tu pranie mózgów zbiega się z inżynierią społeczną i to w sowieckim stylu. Oglądanie TVN ma wywołać głód i potrzebę nieustannego brania dopalaczy w formie poszczególnych programów. To dotknęło nawet Jerzego Stuhra. Po zażyciu dopalaczy widz TVN czuje się szczęśliwy, choćby ich działanie polegało wyłącznie na agresji, złości, nienawiści czy chęci zemsty i odwetu. Widz czuje, że w tych swoich złych emocjach nie jest sam, a przez to odważa się na więcej. Licząc, że w razie czego otrzyma pomoc. Gdyby nie czuł tej wspólnoty, nie mógłby być bezczelny czy demonstracyjnie agresywny. Choć ta wspólnota ma wiele cech mafijnych i sekciarskich.
Przekaz TVN nie jest oczywiście samodzielny politycznie. On zawsze jest partyjnie podpięty i autoryzowany. Bez tego byłby tylko fanaberią, a powinien być orężem, służącym realizacji konkretnych celów. Najbardziej bezwstydnie jest ten program podpięty pod Platformę Obywatelską i przez nią autoryzowany. Taki jest nie tylko wybór szefostwa stacji, ale też jej pracowników. Uzasadnienie jest proste jak trzonek od szpadla. Partia Donalda Tuska ma te same aspiracje, wyznaje podobne zasady (lub uzasadnia ich brak), dzieli te same ideologiczne szajby, a nawet wybiera tę samą estetykę. A wszystko po to, żeby dla członka wspólnoty być całym światem, a przynajmniej całą opowieścią o świecie. W efekcie partia Tuska jest największym beneficjentem istnienia TVN w takim kształcie, jaki znamy. Sam Tusk i jego aktyw absolutnie nie są w stanie prać mózgów hurtowo, a telewizja potrafi. Skądinąd dowodem na to jest jeden z produktów TVN, czyli Szymon Hołownia. Dlatego Tusk uznał TVN za swój i PO największy skarb, za wielkie dobro.
Program TVN jest dla wyznawców tej telewizji pigułką szczęścia (takim odpowiednikiem Prozaku). Ona nie zmienia świata, ale zmienia nastawienie do niego. Pozwala rozumieć i unikać frustracji z powodu niezrozumienia. W tym świecie musi być oczywiście wróg, który przeszkadza wspólnocie być szczęśliwą. Atakowanie czy wręcz niszczenie tego wroga jest nie tylko obowiązkiem, ale i zaszczytem oraz źródłem zadowolenia. Tym wrogiem jest oczywiście Prawo i Sprawiedliwość. I wróg musi stać na przeciwnym biegunie pod każdym względem, musi mobilizować do permanentnej gotowości do walki, gdyż inaczej wspólnota (sekta) TVN rozlazłaby się w ogólnikowych miazmatach.
Program TVN umożliwia przemianę, w pewnym sensie na zasadzie alchemii (dopalacze, afrodyzjaki, prozac) – jak w obrazach Hieronima Boscha „Ogród rozkoszy ziemskich” i „Sąd Ostateczny”. Przemiana najpierw prowadzi do szczęścia, a potem do godnego miejsca na symbolicznym sądzie ostatecznym, gwarantującym ochronę przed piekłem. Dlatego wspólnota (sekta) TVN jest tak bardzo umotywowana, chodzi przecież wręcz o wymiar eschatologiczny. Te wszystkie cechy telewizja TVN ma nie tylko wskutek symbiozy z Platformą Obywatelską, ale też z powodu pokalanego poczęcia. Teraz to pokalane poczęcie jednoczy, bo nie sposób nie bronić czegoś, czego kształt wykuwał się w bojach i znojach.
Donald Tusk musi bronić i chronić telewizję TVN taką, jaka ona jest, gdyż jego partia rozwijała się w symbiozie i przenikając się niczym nici DNA. Zresztą o DNA warto mówić, gdyż geny Tuska (PO) i TVN wywodzą się od tego samego przodka. Mówiąc obrazowo, przodka pochodzącego z Magdalenki, gdzie doszło do wymiany genów uczestników wielkiej zmowy. Twórcy TVN i Donald Tusk to taki odpowiednik mitochondrialnej Ewy – matki ludzkości. Czyli to jedna rodzina. A Donald Tusk słynie z tego, że chroni własną rodzinę. Jak więc mógł nie zrobić czegoś, żeby chronić TVN?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/715876-tvn-to-nie-tyle-telewizja-co-narkotyk-alkohol-i-trucizna