Byle błahostka pobudza do aktywności Donalda Tuska. Widać to od razu po jego aktywności w internecie. Niestety, nie ma objawów tego, aby podobnymi impulsami były sprawy poważne, które dotyczą teraźniejszości i przyszłości naszego kraju.
Czy to, co widać na twarzy uśmiechniętej Polski, to radosny uśmiech? Czy prędzej nerwowy tik? Bo z czego dzisiaj ma cieszyć się uśmiechnięta Polska? Jak nie idzie, to nie idzie – mawiał często Włodzimierz Czarzasty odnośnie kondycji lewicy. Ale teraz „klątwa” Czarzastego dotknęła też całą koalicję. Łącznie z uważanym za geniusza przez jego wyznawców Donaldem Tuskiem.
No bo nic nie idzie. W gospodarce powiedzieć, że jest źle to nic nie powiedzieć. Bieżące administrowanie również idzie słabiutko, bo mimo osłony medialnej co rusz wybuchają skandale w postaci newsów o krewnych i przyjaciołach koalicyjnych królików obsiadających wszelkie możliwe instytucje. Przy okazji wali się mit kompetentnych liberałów i dyletanckiej prawicy, bo teraz za każdym razem okazuje się, że jest dokładnie odwrotnie.
Nawet najprzyjemniejsza dla Tuska rzecz, czyli ściganie PiS-owców, kończy się spektakularną klapą. Nie udało się schwytać żadnej prawicowej grubej ryby, a te złapane, naprawdę bardzo drobne płotki, trzeba było wypuścić. A poważniej rzecz ujmując – tępa brutalność bodnarowców ukazała całej Polsce niezwykły format nieznanych do tej pory osób. Ksiądz Olszewski, panie Dubejko i Kucharska. Żadna z tych osób tego nie chciała, ale teraz będą się śnić swoim prześladowcom, a dla masy ludzi dla prawicy stali się inspiracją do aktywności obywatelskiej i oporu wobec ekipy Tuska.
Zablokujcie Tuskowi dostęp do internetu
Donald Tusk ma liczne powody do nerwów. Ale dziwi to, że tak szybko uzewnętrznia te swoje złe nastroje. Życzliwa osoba powinna odciąć go od mediów społecznościowych, bo wpisy na koncie Tuska coraz bardziej zdradzają profil jego osobowości. Tak jak teraz, gdy postanowił skomentować odejście kilku posłów partii Razem.
Błaha sprawa. Zwłaszcza na tle wyzwań i zagrożeń, które dotyczą naszego kraju. Te zresztą nie znajdują odbicia w internetowej „twórczości” szefa rządu. Tusk jest pochłonięty – co zresztą wszyscy już zauważają – jakimiś drobnymi złośliwościami, „celnymi” ripostami, czyli – excusez moi le mot – pierdołami. A skoro tylko o tym pisze, to śmiało można założyć, że to obraz tego, co ma w głowie.
Dramat polega na tym, że znerwicowany mimozowaty polityk odpowiadający za los całego kraju uważa, że życie naprawdę prawdziwe toczy się w internecie. Nie jest ważny jakiś tam Putin, drożyzna, masowe zwolnienia. Ważna jest szpila wbita Adrianowi Zandbergowi. Ważne są tysiące lajków i wyświetleń. Może to wpływ Romana Giertycha, kiedyś lidera samodzielnej partii i nawet wicepremiera, a dzisiaj trolla internetowego, który spełnia się w heroicznych bojach z Profesorem Pingwinem. Tak, Szanowni Państwo. Z Profesorem Pingwinem. Pod tym kryptonimem kryje się jakiś młody człowiek, który dopiekł Giertychowi w internecie. Rzeczywiście ośmieszył szarą eminencję Uśmiechniętej Polski, ale ta – mowa cały czas o Giertychu – pogrążyła się jeszcze bardziej w tej śmieszności. Giertych bowiem rozgłosił światu, że toczy heroiczny bój ze strasznym wrogiem. Coś, co brzmi jak głupi żart stało się naprawdę faktem.
W takiej żyjemy teraz Polsce. Niektórzy mówią, że to co mamy teraz to wręcz dyktatura. Inni mówią, że to demokratura. Ktoś też nazwał to uchwałokracją. Ale jeśli nami rządzą internetowe trolle, to może właściwą nazwą jest trollokracja? Neurotyczna trollokracja – dokładniej rzecz ujmując.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/711223-delikatne-nerwy-premiera-tuska