Okazuje się, że artykuł w „The Atlantic” w którym Anne Applebaum porównała Trumpa do Hitlera, Stalina, Mussoliniego nie był tylko kolejnym wyskokiem owładniętej obsesjami, niestabilnej emocjonalnie i intelektualnie publicystki. Otóż, żona polskiego ministra spraw zagranicznych czynnie zaangażowała się w kampanię prezydencką w Stanach Zjednoczonych i wzięła udział w skoordynowanej politycznej akcji szkalowania, pomawiania i obrażania jego i milionów Amerykanów.
Applebaum robi to, co wiceprezydent Kamala Harris, była sekretarz stanu Hillary Clinton, dziesiątki dziennikarzy głównych mediów i polityków Partii Demokratycznej. To, co ustalili propagandziści, którzy uznali, że agresywne, bezwzględne zaatakowanie Donalda Trumpa może dać zwycięstwo nielubianej, niecenionej wiceprezydent.
O poziomie obłąkania, pogrążania się nienawistnej obsesjach świadczą choćby słowa Hillary Clinton, która twierdzi, że wiec zorganizowany przez Donalda Trumpa w nowojorskiej hali Madison Square Garden nawiązuje do parteigów NSDAP, czy zlotu amerykańskich nazistów w 1939 roku.
Sprawa ma wiele aspektów i na co zwrócono uwagę cała ta propagandowa akcja uwłacza pamięci ofiar niemieckich zbrodni. Jest także obrazą dla tych, którzy przeżyli Holocaust. Głos w tej sprawie zabrał jeden z ocalonych z zagłady urodzony w Polsce w 1930 roku Jerzy Wartski.
Adolf Hitler najechał Polskę, gdy miałem 9 lat. Zamordował moich rodziców i większość mojej rodziny. Wiem o Hitlerze więcej niż Kamala Harris dowie się przez tysiąc żyć. Oskarżanie przez nią Trumpa o bycie jak Hitler jest najgorszą rzeczą, jaką słyszałem w ciągu 75 lat życia w Stanach Zjednoczonych.
– mówi honorowy prezes grupy adwokackiej Israel Heritage Foundation.
Na nagraniu widać, jak Wartski podwija rękaw, aby pokazać rękę z wytatuowanym na niej w Auschwitz obozowym numerem.
Ocalony w imieniu swych zamordowanych rodziców i wszystkich ofiar domaga się przeprosin ze strony prezydenckiej kandydatki Demokratów za rozsiewane kłamstwa. Nie ma wątpliwości, że takie przeprosiny powinny paść także ze strony Applebaum, która jest nie tylko żoną polskiego ministra spraw zagranicznych, ale aż przebiera nóżkami by jej mąż został prezydentem a ona pierwszą damą Rzeczpospolitej.
Applebaum nie tylko obraża ocalonych i uwłacza pamięci ofiar, ale wciąga polską dyplomację w kampanię wyborczą w Stanach Zjednoczonych. Pisaliśmy o tym przy okazji jej poprzednich wyskoków gdy publicznie nazywała byłego, a być może kolejnego prezydenta debilem, czy obłąkanym starcem.
Teraz dla zaspokojenia własnych obsesji i własnych korzyści z pogardą dla interesów Polski uczestniczy w najbardziej nikczemnej akcji propagandowej jaką sobie można wyobrazić. Nie da się powiedzieć o polityku gorszej rzeczy niż ta, że jest jak zbrodniarze, ludobójcy - Hitler, czy Stalin.
Degeneracja lewicowych elit postępuje. Jeszcze 4 lata temu kiedy brytyjska dziennikarka Christiane Amanpour porównała w CNN kadencje Donalda Trumpa do pogromów żydowskich Kryształowej Nocy w niemieckiej nazistowskiej III Rzeszy, to zdobyto się na refleksję i komentatorka przepraszała za swe nikczemne słowa. To była pojedyncza szarża głupoty i nikczemności. Mimo ogromnej krytyki i oskarżania Trumpa o zapędy dyktatorskie, nie posuwano się tak daleko by porównywać go ze zbrodniarzami.
Teraz wszystkie tamy przyzwoitości i prawdomówności pękły. Była pierwsza dama, Michelle Obama sugeruje, że ci którzy nie oddadzą głosów na Harris są rasistami i seksistami. Pękaja więc też tamy emocjonalnej i intelektualnej równowagi.
Cała ta akcja jest też wyrazem jakieś histerii, paniki w obozie Demokratów. Notowania Harris pikują w dół i na 8 dni przed wyborami to Trump jest w nich faworytem. Zorganizowanie wiecu w Madison Square Garden, hali koszykarskiej drużyny New York Knicks i hokeistów New York Rangers może świadczyć o czymś, co wydawało się jeszcze niedawno niemożliwe. O tym, że Trump chce powalczyć o zwycięstwo także w stanie Nowy Jork, gdzie do tej pory przewaga Demokratów ze względu na lewicowy elektorat wielkich miast, a zwłaszcza Nowego Jorku, nie podlegała żadnej dyskusji.
Chcemy, żeby wszyscy poszli (głosować), bo uważamy, że możemy wygrać w Nowym Jorku
– powiedział Trump w czasie telekonferencji z członkami Izby Reprezentantów ze stanu Nowy Jork.
Radzimy sobie bardzo dobrze na północy stanu. Radzimy sobie bardzo dobrze na Long Island i w niektórych regionach, dosłownie na 90 i 95 procent. To samo w głębi stanu i powinniśmy radzić sobie najlepiej ze wszystkich na Manhattanie
Wedle sondażu Sienna College dla New York Times Trump mocno zyskuje w samym mieście. Wiceprezydent Kamala Harris ma tylko 66 procent poparcia w Nowym Jorku, a Trump 27 . W 2020 roku Joe Biden uzyskał 76% poparcia a Trump 23. Kandydat Republikanów wierzy, że mimo przegranej w mieście, to dzięki dodatkowym głosom, które w nim zdobędzie może sięgnąć po zwycięstwo w całym stanie.
W takich to warunkach żona polskiego ministra spraw zagranicznych prowadzi obłąkańczą kampanię przeciwko komuś, kto za kilka dni może wygrać wybory prezydenckie i za kilkadziesiąt ponownie zasiąść w Białym Domu. Kto i jak będzie wtedy budował nasze relacje z największym mocarstwem świata, z gwarantem naszego bezpieczeństwa.
Przecież ten skrajnie nieudolny nominat Tuska i Sikorskiego na ambasadora w USA - Bogdan Klich nie dostanie nawet agrement dla swej misji od rządu Stanów Zjednoczonych. Noga Sikorskiego nie przekroczy progu, nie tylko Białego Domu, ale nawet Budynku Harry Trumana w Foggy Bottom, gdzie mieści się siedziba Departamentu Stanu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/711204-zona-sikorskiego-w-nikczemnej-kampanii-przeciwko-trumpowi