Nikogo nie dziwi fakt, że po dwóch kadencjach prezydent RP nie może ponownie ubiegać się o urząd, ale już dwukadencyjność w samorządach (gdzie często mamy tych samych ludzi u władzy przez 20 lat) niektórym bardzo przeszkadza. Komu konkretnie? Ano, na przykład PSL. „Dwukadencyjność powinna być w tej kadencji parlamentu wycofana, powinniśmy to zostawić wspólnocie samorządowej” - mówił we wrześniu Władysław Kosiniak-Kamysz, wicepremier, szef MON, a także przewodniczący Ludowców. Jak podaje portal XYZ.pl, PSL ma nawet prowadzić „utajnione prace nad projektem ustawy dotyczącej zmian w kodeksie wyborczym”.
Kiedy w 2017 r. PiS wprowadzało zmiany w samorządowej ordynacji wyborczej, ówczesna opozycja jak zwykle oskarżała Zjednoczoną Prawicę o najmroczniejsze zamiary uderzające w demokrację. Tymczasem PiS wprowadziło po prostu m.in. dwukadencyjność na stanowiskach wójtów, burmistrzów i prezydentów miast (plus wydłużenie kadencji z czterech do pięciu lat).
PSL majstruje przy dwukadencyjności?
Choć z całą pewnością są w naszym kraju samorządowcy, którzy przez wiele lat pracują na rzecz mieszkańców powierzonych im miast, to długoletnie sprawowanie władzy może sprzyjać różnego rodzaju patologiom, nie mówiąc już o „zabetonowaniu” miast przez jedną opcję polityczną.
Dla samorządowców, którzy w tym roku rozpoczęli drugą kadencję w roli wójtów, burmistrzów i prezydentów miast, miała być ona ostatnią. Niewykluczone, że ci lepiej oceniani przez wyborców, będą mogli jednak rządzić dłużej. Nad projektem zniesienia dwukadencyjności w samorządach pracuje klub PSL
— pisze Rafał Mrowicki na łamach portalu XYZ.pl.
Dziennikarz przywołuje wypowiedź Władysława Kosiniaka-Kamysza, wicepremiera, szefa MON oraz lidera ludowców:
Dwukadencyjność powinna być w tej kadencji parlamentu wycofana, powinniśmy to zostawić wspólnocie samorządowej.
PSL ma nawet prowadzić „utajnione prace nad projektem ustawy dotyczącej zmian w kodeksie wyborczym”.
Chcemy o tym rozmawiać w gronie koalicjantów. Gdy nie było wprowadzonej dwukadencyjności, to ok. 40 proc. burmistrzów i wójtów i tak było wymienianych. Jeżeli dany włodarz się nie sprawdza, to nie otrzymuje reelekcji na następną kadencję i nie ma wtedy potrzeby jej ograniczania. Nie ma powodów, by odbierać tym, którzy by taką reelekcję mogli uzyskać, szansę na realizację ich misji. To nasz podstawowy argument
— mówi dziennikarzowi Miłosz Motyka, rzecznik PSL, wiceminister klimatu i środowiska.
Opinie koalicji i opozycji
Z koalicjantami bywa różnie. Wiesław Szczepański, sekretarz stanu w MSWiA z Lewicy, wskazuje, że w resorcie nie toczą się obecnie żadne prace dotyczące takiej reformy. Ocenia, że jest jeszcze za wcześnie, aby oceniać, jak dwukadencyjność sprawdza się w samorządach, przy czym przyznaje, że rozumie argumenty Ludowców.
Bardziej zdecydowany w tej kwestii jest natomiast Jacek Karnowski, poseł KO, wiceminister funduszy i polityki regionalnej.
Ograniczenie do dwóch kadencji to niewłaściwe rozwiązanie. Nie jestem również pewien, czy jest ono zgodne z Konstytucją RP. To społeczność lokalna powinna decydować o tym, ile kadencji pracuje dla nich burmistrz czy wójt
— stwierdził.
Jestem zdecydowanym orędownikiem zniesienia dwukadencyjności
— zaznaczył były prezydent Sopotu, który zarządzał miastem od 1998 do 2018 r. Karnowski zastrzegł przy tym, że nie uważa, aby obecny moment był najlepszym na prace nad tego typu rozwiązaniami.
Poseł Lewicy Anna Maria Żukowska najwyraźniej nie podziela zdań ani koalicjanta, ani nawet klubowego kolegi.
Jedna z nielicznych rzeczy dobrych, które wprowadził PiS, PSL musi chcieć popsuć
— irytuje się na platformie X przewodnicząca Klubu Parlamentarnego Lewicy.
Polityk opozycji - Marcin Horała - zwraca tymczasem uwagę na problem, który może generować nieograniczona liczba kadencji.
Tam, gdzie mamy do czynienia z silną władzą wykonawczą wybraną na podstawie silnego, bezpośredniego mandatu, konieczne jest ograniczenie liczby kadencji. W samorządach, gdzie burmistrzowie i wójtowie mają znacznie większe uprawnienia niż prezydent czy premier w skali kraju, taka regulacja jest niezbędna
— ocenia Horała w rozmowie z XYZ.pl.
W wielu przypadkach to wyborcy sami decydują o odwołaniu włodarza, ale zdarzają się sytuacje, w których wójt lub prezydent kontroluje dostęp do miejsc pracy, lokali komunalnych, a często także jest właścicielem jedynej lokalnej gazety, co zapewnia mu przewagę
— dodaje.
aja/XYZ.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/710995-psl-majstruje-przy-dwukadencyjnosci-w-samorzadach