„Marzyłabym o tym, żeby być ministrem obrony narodowej i zajmować się bezpieczeństwem w zakresie militarnym, bo akurat tutaj mam swoje jasne poglądy dotyczące tego chociażby, że potrzebujemy większego zaangażowania kobiet w armii” - stwierdziła minister ds. równości Katarzyna Kotula we wczorajszej rozmowie z Radiem Zet. Na ile mamy do czynienia z ironią, a na ile, nawet, jeśli nie odpowiada nam praca ministra Władysława Kosiniaka-Kamysza, pozostaje stwierdzić, że mogło być gorzej i oprócz Barbary Nowackiej w MEN, Pauliny Hennig-Kloski w MKiŚ, Dariusza Wieczorka i Macieja Gduli w MNiSW czy wiceministra Kołodziejczaka w MRiRW mogliśmy mieć jeszcze Katarzynę Kotulę w MON.
Choć mamy wiele dobrych i chlubnych przykładów kobiet w wojsku i innych służbach mundurowych, a w internecie wielokrotnie można dostrzec opinie przedstawicieli tzw. manosfery, że skoro kobiety domagają się w obliczu zagrożenia ze strony Rosji obowiązkowej służby wojskowej dla mężczyzn, dlaczego taki obowiązek nie miałby dotyczyć także kobiet (przy czym kryteria byłyby różne i niektórzy wysyłaliby w kamasze np. tylko kobiety bezdzietne), to można stwierdzić, że w wojsku, tak jak i wielu innych dziedzinach funkcjonowania państwa, nie powinno chodzić wyłącznie o sztucznie narzucane „parytety”, tylko o umiejętności czy kompetencje.
O czym marzy Kotula?
Jeżeli chodzi o parytety, umiejętności i kompetencje, to ciekawe pytanie usłyszała wczoraj w Radiu Zet minister ds. równości Katarzyna Kotula.
Czy uważa pani, że kwestia związków partnerskich jest rzeczywiście kwestią bezpieczeństwa narodowego. Czy problemem lewicy nie jest dzisiaj to, że podnosi na sztandary rzeczy z trzeciego garnituru potrzeb społecznych. Kiedy Lewica odzyska słuch, zajmując się realnymi problemami Polaków?
— odczytał pytanie jednego z słuchaczy Bogdan Rymanowski.
Wówczas minister nazywająca się „ministrą” podzieliła się swoim… marzeniem.
Marzyłabym o tym, żeby być ministrem obrony narodowej i zajmować się bezpieczeństwem w zakresie militarnym, bo akurat tutaj mam swoje jasne poglądy dotyczące tego chociażby, że potrzebujemy większego zaangażowania kobiet w armii, ale myślę, że dzisiaj pewnego rodzaju nieporozumienie nastąpiło
— podkreśliła.
Na ile był to ironiczny komentarz, a na ile potwierdzenie, że jeżeli nie odpowiada nam trio Nowacka-Lubnauer-Mucha w MEN, duet Wieczorek-Gdula w MNiSW, czy Hennig-Kloska na czele MKiŚ lub Kołodziejczak w kierownictwie MRiRW (zapewne spełnienie czarnego snu każdego, kto głosował na partie tworzące obecny rząd, licząc, że ministerstwa zostaną obsadzone ludźmi choć w pewnym stopniu poważnymi), to jednak Kosiniak-Kamysz w MON to już nie tak najgorzej (choć wicepremier już od czterech godzin aktywnie uczestniczy w politycznym cyrku wiceministra Tomczyka).
„Związki partnerskie” a bezpieczeństwo
Katarzyna Kotula była tak miła, że doprecyzowała, na czym to nieporozumienie polegało.
Bo to jest wypowiedź z Campusu, w którym ja mówiłam o tym, że dużo mówimy o tym bezpieczeństwie militarnym, po prostu w obliczu zagrożenia i wojny, która toczy się za naszą granicą. Ale powinniśmy też mówić o tym bezpieczeństwie indywidualnym, o tym bezpieczeństwie rodziny. Związki partnerskie to jest ustawa o godności, o szczęściu, o bezpieczeństwie
— tłumaczyła.
Jedna szybka decyzja D. Tuska i możemy stać się najsilniejszą armią świata
Głośna wypowiedź z Campusu
Przypomnijmy zatem wspomnianą wypowiedź Kotuli.
Czym, jeśli nie kwestią bezpieczeństwa jest dzisiaj kwestia związków partnerskich? To jest po pierwsze kwestia bezpieczeństwa, godności i podstawowych praw człowieka. To jest uregulowanie prawa do wspólnego życia osób, które od lat ze sobą żyją, mieszkają, wspólnie przede wszystkim wychowują dzieci
— stwierdziła „ministra” podczas Campusu Polska Przyszłości w drugiej połowie sierpnia tego roku.
Katarzyna Kotula, ministra☝️ równości. Ej Polaki cebulaki, kiedy zrozumiecie, że związki partnerskie są na równi z zakupem Abramsów? Albo kiedy zrozumiecie, jak Europa zrozumiała, że różnorodność, to korzyść i atut? No kiedy?
Później próbowała wybrnąć z tego długim wywodem o osobach LGBT+ w armii.
Wypowiedź o bezpieczeństwie która padła podczas debaty z młodymi na Campus Polska i odnosiła się do potrzeby uregulowania statusu związków partnerskich - i dotyczy bezpieczeńtwa osób LGBT. Poza wyrokiem ETPCz z grudnia 2023 który obliguje nas do tej zmiany, istnieje potrzeba uregulowania kwestii od prawa do informacji o stanie zdrowia, prawa do pochówku, dziedziczenia czy zwolnienia z podatku od spadków i darowizn, oraz możliwości wspólnego rozliczania. Uregulowanie praw osób żyjących w związkach nieformalnych jednopłciowych oraz par hetero, gwarantuje bezpieczeństwo prawne takich związków, w zakresie ich sytuacji majątkowej i osobistej. W sytuacji zagrożenia i toczącej się za naszą wschodnią granicą wojny, wprowadzenie do polskiego prawa możliwości zawarcia takiego związku, w sposób szczególny wydaje się być jednym z priorytetowych zadań państwa. Ale, now that I have your attention. Siły Zbrojne I prawa osób LGBT. Reklama szwedzkich sił zbrojnych - to zdecydowane wsparcie dla praw osób LGBT także w armii “Bez względu na to, kiedy i gdzie maszerujemy, zawsze bronimy Twojego prawa do życia tak, jak chcesz, z kimkolwiek chcesz”. Nikogo w Skandynawii nie szokuje fakt że w 2023 roku w szwedzkim Pride. wziął udział głównodowodzący szwedzkich sił zbrojnych Micaela Bydena, a przedstawiciele armii szwedzkiej mówią otwarcie - “Bronimy praw człowieka, jednakowej wartości wszystkich osób i prawa do życia według własnego uznania”
— to jedynie fragment wywodu.
Z jednej strony to i tak nawet progres, bo przed 2022 r. przedstawiciele środowiska politycznego bliskiego minister Kotuli, deklarujący się często jako „pacyfiści”, używali „argumentów” w rodzaju: „jak można tyle wydawać na zbrojenia, skoro wciąż mamy w kraju i na świecie głodne dzieci” albo: „zamiast na zbrojenia, powinniśmy więcej środków przeznaczać na edukację/służbę zdrowia/nakarmienie głodnych dzieci”, a w ogóle to po co wojsko, skoro Hitler i Stalin od dawna nie żyją?
Z drugiej strony, niestety, trzeba to wszystko wytłumaczyć brutalnie: czy pani minister przyszło do głowy, że kiedy orkowie Putina brutalnie gwałcili ukraińskie kobiety, nie wnikali raczej w to, czy żyją w małżeństwie czy związku partnerskim i jakie mają preferencje seksualne? Nie interesowała ich sytuacja rodzinna mordowanych dzieci. Podobnych dylematów nie mają zapewne także „inżynierowie” i „lekarze”, których Niemcy chcą do nas odsyłać. Papierek z pieczątką: „rejestrowany związek partnerski” nie jest czymś, co w warunkach wojny kogokolwiek uchroniło przed tragicznym losem, a broń i dobrze wyszkolona, liczna, nowoczesna armia, złożona z ludzi, którzy wiedzą, po co tam są - owszem.
jj/Radio Zet, X
CZYTAJ TAKŻE: Związki partnerskie i bezpieczeństwo? Kotula znów zadziwia i serwuje kolejne śmiałe wywody. „W sytuacji zagrożenia…”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/710891-kotula-wyjawia-swoje-marzenie-o-resorcie-obrony