„Wszyscy sygnatariusze konkluzji unijnego szczytu, w tym polski rząd, apelują o przyspieszenie wdrażania paktu migracyjnego” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl dr Jacek Saryusz-Wolski. Były wiceprzewodniczący PE podkreśla, że Donald Tusk „nie wynegocjował dla Polski żadnego wyłączenia, ani specjalnego traktowania”. „Przemycanie przez polsko-niemiecką granicę niechcianych migrantów oznacza, że ta relokacja już trwa” - uważa były europoseł PiS.
27 przywódców państw UE jednomyślnie przyjęło podczas ubiegłotygodniowego szczytu Rady Europy konkluzje w sprawie migracji.
Tekst konkluzji zaprzecza temu, co powiedział po powrocie do Polski Donald Tusk, który twierdzi, że uzyskał zrozumienie i solidarność. Walec się toczy i pakt migracyjny będzie wdrażany jeszcze szybciej – taka jest ostateczna konkluzja szczytu Rady Europejskiej
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Jacek Saryusz-Wolski.
Według informacji medialnych Niemcy mogą legalnie i nie czekając na rok 2026, przerzucić do Polski nawet 40 tys. migrantów. MSZ zaprzecza tym doniesieniom.
Przemycanie przez polsko-niemiecką granicę niechcianych migrantów oznacza, że opisana w pakcie migracyjnym relokacja, którego wdrażanie ma teraz przyspieszyć, już trwa. Liczby tych przemycanych z Niemiec migrantów są skrzętnie ukrywane. Uzyskane od niemieckiej policji przez red. Fedorską dane wskazują, że to nie są błahe liczby. Potwierdzają to także ludzie, którzy obserwują na terenach przygranicznych niemieckie samochody, z których na terenie Polski wysadzani są migranci
— ocenia były europoseł PiS.
Pakt migracyjny ma wchodzić szybciej
Donald Tusk co innego mówił po powrocie ze szczytu, a co innego tam się wydarzyło. Jeśli wczytamy się w konkluzje szczytu, to mówią one wyraźnie, że pakt migracyjny ma wchodzić w życie jak najszybciej. Wszyscy sygnatariusze, w tym polski rząd, apelują właśnie o przyspieszenie jego wdrażania. Kolejną rzeczą wynikającą z tych konkluzji jest to, że niezależnie od groźnej sytuacji, na granicach wszystkie działania muszą się mieścić w ramach unijnego prawa. Muszą być respektowane wszystkie zasady nieodsyłania przyjętych już migrantów i kwestie praw człowieka
— stwierdza polityk Prawa i Sprawiedliwości.
Donald Tusk nie wynegocjował dla Polski żadnego wyłączenia ani specjalnego traktowania. Usłyszał jedynie płytkie zapewnienia o zrozumieniu naszego problemu. Takie słowa nic jednak nie kosztują. Realnych ustępstw w tej materii nie ma. Podobnie rzecz się ma z ogłoszonym przez niego zawieszeniem prawa do azylu. Zresztą sam to potem zdementował. Stwierdził, że to nie będzie jednak zawieszenie prawa do azylu. A stało się to po reprymendzie rzecznika KE, który stwierdził, że nie można zawieszać prawa do azylu. Jest ono przecież zawarowane w konwencjach międzynarodowych, prawie unijnym i polskiej konstytucji. Te zasady muszą być respektowane, cokolwiek by się tu nie działo. Problem na granicy polsko-białoruskiej nie ma charakteru azylanckiego, ale dotyczy forsowania jej przez migrantów będących instrumentem wojny hybrydowej. To była piarowska akcja Tuska, która bardzo szybko została zweryfikowana
— mówi nam Jacek Saryusz-Wolski i dodaje, że niestety duża część społeczeństwa nadal wierzy słowom Tuska.
Premier Donald Tusk nie wprowadza żadnej realnej zmiany w polityce migracyjnej. Rozegrał temat medialnie i sądzę, że połowa społeczeństwa, która słucha mediów sprzyjających władzy, uwierzyła Tuskowi
— konstatuje polityk.
Może się zatem okazać, że Polska znacznie szybciej niż przewidywano, będzie musiała zmierzyć się z rosnącą gwałtownie liczbą przerzucanych do nas migrantów. Rząd już przygotowuje się do utworzenia 49 ośrodków mających pomagać migrantom.
Polska jest krajem gdzie znajduje się granica UE. Kraje będące wewnątrz wspólnoty zaczynają teraz zawieszać układ z Schengen, albo wprowadzą wyrywkowe kontrole na granicach. Powołują się przy tym na regulacje dublińskie UE, dokładnie te, które złamała kiedyś kanclerz Merkel. Stanowią one, że migrant ma pozostać na terytorium pierwszego bezpiecznego kraju unii, do którego dotarł. W myśl tej regulacji Niemcy maja prawo nie wpuszczać do siebie tych, którzy przedostaną się przez polsko-białoruską granicę. Dla Polski oznacza to, że będziemy zmagać się z rosnącą liczbą migrantów i żadnej ulgowej taryfy dla nas nie ma. Choćby z tytułu przyjęcia przez nas ok. dwóch milionów uchodźców z Ukrainy, to nam wyraźnie już powiedziano. Będziemy musieli tych napływających migrantów przyjąć i z nimi sobie radzić. Czy przy tak dużej fali migrantów nie trzeba będzie tworzyć obozów? Nie sądzę, aby wszyscy zostali przyjęci przez Polaków do ich domów
— mówi nam były wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego.
Napływ migrantów, którzy kiedyś mogli znaleźć się na terytorium Polski, nie jest jednak jedynym naszym zmartwieniem. Niewykluczone, że kraje Europy Zachodniej będą naciskać także na przekazywanie „własnych” migrantów, powołując się na kolejne ich fale.
W tej sytuacji państwa graniczne unii, m.in. Polska, muszą być przygotowane na najgorszy scenariusz. Wiemy już, że nikt od nas tych ludzi nie odbierze. Otwarte pozostaje pytanie, czy będą to jedynie ci, którzy przez Polskę się przedostawali, czy może także inni, wysyłani w ramach relokacji z krajów Zachodniej Europy. Wiemy, że Francuzi ucieszyli się z paktu migracyjnego, bo sądzą, że będą mieli gdzie odesłać swoich migrantów. Podczas grudniowego szczytu, rząd Donalda Tuska nie zawetował paktu migracyjnego, a teraz na wszystkie działania się zgadza. Ta relokacja zacznie wchodzić w 2026 roku, ale to co widzimy teraz jest już swego rodzaju forpocztą
— podsumowuje dr Jacek Saryusz-Wolski.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/710631-tylko-u-nas-saryusz-wolski-tusk-prowadzi-gre-ws-migracji