Niestety, kiedy rządzi Platforma prawie natychmiast zaczyna się materializować słynne stwierdzenie ich byłego ministra finansów Jana Vincenta Rostowskiego „piniędzy nie ma i nie będzie”. Zaledwie po 10 miesiącach obecnych rządów Platformy razem z koalicjantami z Ruchu Hołowni, PSL-u i Lewicy, minister finansów Andrzej Domański zapowiedział, że rząd Tuska jest bliski decyzji o nowelizacji budżetu na 2024 rok.
Minister podał dwie przyczyny, dla których ta nowelizacja jest konieczna, mianowicie sytuację powodziową i konieczność przekazania samorządom na wydatki bieżące kwoty około 10 mld zł, ale tak naprawdę są to powody marginalne. Na finansowanie wydatków powodziowych rząd chce bowiem przeznaczyć w tym roku z budżetu zaledwie 2 mld zł, bo mimo upływu miesiąca od powodzi, nie wypłacono nawet wszystkim poszkodowanym, zasiłku w wysokości 10 tys. zł, a pieniądze do 200 tys. zł na obudowę domów, przekazano do tej pory zaledwie 16 rodzinom. Z kolei o tym, że trzeba wesprzeć samorządy dodatkowymi środkami wiedziano od początku roku, bo rząd Morawieckiego w roku 2022 i 2023, przekazał samorządom pod koniec każdego z nich, łączną kwotę aż 27 mld zł, w związku z mniejszymi wpływami z podatku PIT po jego obniżeniu w 2021 roku.
Zasadniczym powodem tej nowelizacji budżetu na 2024 rok, tak naprawdę jest załamanie dochodów budżetowych, o czym można się było dowiedzieć z uzasadnienia do budżetu na 2025 rok, przekazanego do Sejmu przez ministra finansów pod koniec września. Według zawartych w tym uzasadnieniu danych do wykonania planu dochodów na 2024 rok, zabraknie około 28 mld zł dochodów podatkowych i ok. 13 mld zł dochodów niepodatkowych, co jest sytuacją trudno wytłumaczalną w sytuacji kiedy wzrost gospodarczy wyniesie w tym roku około 3% PKB. Według zaprezentowanych w uzasadnieniu wyliczeń dochody z podatku VAT będą niższe o blisko 17 mld zł (miały wynieść ponad 316 mld zł, wyniosą zdaniem resortu ok. 299 mld zł), dochody z podatku CIT będą niższe o blisko 9 mld zł (miały wynieść ponad 70 mld zł, wyniosą niewiele ponad 61 mld zł), wreszcie dochody z podatku PIT będą o 3 mld zł niższe niż planowane (miały wynieść ponad 109 mld zł, wyniosą niewiele ponad 106 mld zł). Niższe niż planowane, jak już wspomniałem, będą także dochody o charakterze niepodatkowym i to aż o 13 mld zł i wszystko wskazuje na to, że chodzi o niższe wpłaty dywidend przez spółki Skarbu Państwa, a także niższe niż planowane wpływy ze sprzedaży pozwoleń na emisję CO2 (minister wyjaśnia, że ze względu na spadek cen pozwoleń na emisję CO2 na rynku europejskim, wpływy z tego tytułu będą niższe o ok. 8 mld zł od tych planowanych).
Minister finansów przyznaje się do niższych o 17 mld zł dochodów z VAT, mimo tego, że sam sztucznie podwyższył dochody z VAT przerzucając 12 mld zł z grudnia 2023 roku na styczeń 2024 roku, mechanizmem przyspieszonych zwrotów, przywrócił również 5 proc. stawkę VAT na żywność, co powinno zwiększyć dochody z VAT w 2024 roku o ok 12 mld zł. Jak już wspomniałem mamy wyraźnie wyższy niż w 2023 roku wzrost gospodarczy wtedy tylko 0,2 proc. PKB, teraz ok 3 proc. PKB, także płace rośną ciągle w tempie dwucyfrowym, co powinno zapewniać odpowiednie wzrosty wpływów z CIT i PIT. Niestety jak już zaznaczyłem wpływy z podatku CIT, mają być, nie wiedzieć czemu, niższe aż o 9 mld zł od planowanych, a wpływy z podatku PIT o 3 ok. 3 mld zł od tych planowanych na rok 2024.
Jeżeli w tej sytuacji dochody budżetowe będą niższe niż planowano o co najmniej 41 mld zł, to konkluzja może być tylko jedna, wróciło polityczne przyzwolenie rządzących na „prywatyzację” podatków, a mafie vatowskie, zaczynają znowu „hulać, jak wiatr na dzikich polach”, a więc te patologie, które towarzyszyły rządom Platformy w latach 2008-2015. Potwierdza to Krajowa Administracja Skarbowa, która w I półroczu tego roku wykryła ponad 140,5 tysiąca fikcyjnych faktur, a więc o ponad 100 proc. więcej niż w I półroczu 2023 roku. Chodzi o faktury o łącznej wartości ponad 4,25 mld zł, a przecież trudno przypuszczać, że funkcjonariusze KAS wykryli wszystkie fałszywe faktury będące w obrocie gospodarczym w Polsce. Przy tej okazji przypomnijmy, że decyzją nowej większości koalicyjnej zablokowano wprowadzenie systemu e-faktur, który miał obowiązywać od 1 lipca 2024 roku i przesunięto go o blisko 2 lata, co oznacza, że proces uszczelniania podatku VAT, został jednym ruchem wstrzymany.
A więc idzie aż tak źle, ze na 2 miesiące przed końcem roku, minister finansów musi się przyznać, że nie jest w stanie wykonać budżetu w takim kształcie, jak go zaplanował wcześniej. Co więcej nie brakuje mu kilku miliardów złotych po stronie dochodowej, jak to się często zdarza, ale przynajmniej 40 mld zł wpływów podatkowych i niepodatkowych, a to jest już wyrazem załamania się dochodów. Przerażony tym przebiegiem wypadków minister Domański już od kilku miesięcy ogranicza wydatki budżetowe, co już bardzo wyraźnie widać w wykonaniu budżetu po 3 kwartałach, bowiem są one aż o 10 pkt procentowych niżej zaawansowane, niż upływ czasu. Przy nowelizacji zapewne dysponenci tych części budżetowych, którym do tej pory minister ograniczał wydatki dowiedzą się, że niestety tych środków w tym roku już nie dostaną, bo skoro trzeba zmniejszyć dochody o ponad 40 mld zł to i przynajmniej o tyle, trzeba ograniczyć wydatki budżetowe.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/710356-idzie-tak-zle-ze-musza-nowelizowac-budzet