Kiedy wczesnym latem w Prawie i Sprawiedliwości zaczynano mówić o 11 listopada jako o terminie wskazania kandydata na prezydenta sytuacja była nieco inna niż dziś. Pewniakiem ze strony obozu koalicji 13 grudnia wydawał się Rafał Trzaskowski, a partia mogła zakładać iż należne jej subwencje i dotacje będą wypłacane zgodnie z planem. W Konfederacji mówiono o starcie dość silnego Krzysztofa Bosaka. Nie było też jasne jak potoczą się losy samej partii, czy nie będzie prób jakiegoś rozłamu, nie będzie wielkich napięć, co w formacjach tracących władzę zdarza się dość często.
Dziś kontekst jest jednak inny. Obóz władzy, obóz prawdziwego łamania praworządności skłania się raczej ku Donaldowi Tuskowi lub ewentualnie Radosławowi Sikorskiemu, a nieśmiałe i nieporadne próby przypomnienia o sobie ze strony Rafała Trzaskowskiego tylko potwierdzają, że brakuje mu koniecznej do takiej kampanii siły. Jego szanse spadają.
Konfederacja wskazała Sławomira Mentzena, polityka dynamicznego i wyrazistego ale o dużo węższym polu politycznej możliwości - on kandydatowi obozowi Solidarnej Polski za wiele nie urwie.
Nie widać na razie także jakiegoś silnego „czarnego konia”, startu Doroty Gawryluk, która mogłaby namieszać, chyba nie będzie.
Prawo i Sprawiedliwość pozostaje zaś zaskakująco silne, mijające już nawet PO w niektórych sondażach, zjednoczone jednoznacznie wokół prezesa Jarosława Kaczyńskiego, teraz także formalnie połączone z Suwerenną Polską. Czynnikiem ryzyka pozostaje jednak kwestia finansów - partia mogła liczyć na duże zrzutkowe wsparcie sympatyków ale nie wiadomo czy uda się utrzymać subwencje i dotacje, po bandycku odebrane przez upolitycznioną część Państwowej Komisji Wyborczej.
Zasadniczo, na politycznej mapie mapy dużo więcej niewiadomych niż można się było spodziewać. Rok po wyborach rządzący wyraźnie słabną, skala kłamstw wypowiedzianych w kampanii wyborczych i oczywistość oszczerstw rzucanych na rządzące PiS w latach poprzednich zaczyna docierać do opinii publicznej.
Nie ma już zgody na prześladowania poprzedników - Polacy uświadomili sobie, że ma to być zamiast dobrobytu a nie obok, co niektórzy cynicznie byli skłonni akceptować. Wyborcy uświadamiają sobie iż koncepcja chcianej pisowskiej polityki ale bez PiS była absurdem, znowu zaczynają nadstawiać uważniej ucha na propozycje obozu prezesa Kaczyńskiego.
Mimo potęgi medialnej władzy, podskórnie narasta przekonanie o dobrych, pisowskich czasach, głupio utraconych. Tak w każdym razie wynika z sygnałów do mnie dochodzących. Podobnie chyba uważa Jarosław Kaczyński bo mówił na kongresie w Przysusze, że trzeba bronić dorobku, nie bić się za wydumane winy w piersi. Uważam, że taka powinna być tez linia kampanii obozu propolskiego.
Wszystkie te elementy w mojej opinii powinny skłaniać obóz pisowski do porzucenia niedobrego i niepotrzebnego pośpiechu we wskazywaniu kandydata. Wyłoniona stawka jest już mocna, wykonane badania o których mówił niedawno prezes Kaczyński wskazały silne i słabe strony każdego z nich. Wciąż jednak w mojej ocenie główna partia opozycyjna ma za mało danych by dziś w sposób odpowiednio precyzyjny podjąć taką decyzję. Nie ma także powodu do nadzwyczajnego pośpiechu w dokonywaniu wyboru kandydata - choć warto się spieszyć z szykowaniem samej kampanii, jej sztabu, zrębu struktur organizacyjnych, kierowników terenowych.
W mojej ocenie Prawo i Sprawiedliwość przede wszystkim powinno poczekać do momentu w którym wyklaruje się sytuacja po drugiej stronie. Ten kontekst, jak już wyraźnie widać, będzie kluczowy dla samej kampanii, dla jej wyniku.
Innego polityka trzeba na Trzaskowskiego, innego na Tuska czy Sikorskiego.
Złym pomysłem są prawybory. Mogą partię rozedrgać, skłócić, a nie przynieść dobrego rozwiązania. Kiedy rozmawiam z ludźmi w terenie, to - przepraszam za szczerość - też nie są bardziej zdecydowani. Też miotają się między pragnieniem wyrazistości przed pierwszą turą a świadomością, że w drugiej trzeba zawalczyć o 50 procent plus jeden.
Prawda jest taka, że tę decyzję musi podjąć osobiście prezes Jarosław Kaczyński (ze współpracownikami). Ale by to zrobić najlepiej potrzeba więcej czasu. W mojej ocenie trzeba ten ciąg medialnego poganiania i frakcyjnych spekulacji przeciąć, trzeba powiedzieć jasno, że kandydat będzie wskazany gdy będzie wystarczająco dużo danych do racjonalnego podjęcia decyzji.
Nic się nie stanie jeśli przy jednoczesnym energicznym szykowaniu kampanii zostanie ona przedstawiona na nowy rok lub nawet na początek lutego. Kampania i tak będzie ostrą, twardą i szybką bitwą - Polska jest wszak na politycznej wojnie od początku 2023 roku, to jest wciąż ten sam cykl. Ważne, by wszyscy wiedzieli do jakiej kampanii, przeciw komu, wybierany jest kandydat. Tym razem to kontekst w mojej opinii rozstrzygający.
Na błąd nie ma miejsca, stawka jest ogromna - wszyscy to wiemy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/710349-prawybory-w-pis-bylyby-bledem-a-decyzje-trzeba-odlozyc